11| brak zaufania

358 64 42
                                    

  Bakugo nawet nie uniósł głowy, wpatrując się w szoku w trzymany w dłoniach dokument, co wyraźnie zirytowało Kirishimę.

  — Bakugo, co ty tu robisz? — powtórzył, marszcząc brwi. — Dlaczego nic nie mówisz, co to... — Wyrwał mu dokument z ręki i sam zastygł w bezruchu. — Dlaczego...?

  — Nie, to ty mi powiedz, dlaczego! — krzyknął Katsuki, podrywając się na nogi. — Co to do cholery ma znaczyć?! Ona jest tu od liceum?! Gdy pierwszy raz ją spotkałem, już była przestępcą?!

  Kirishima nie odpowiedział, jedynie szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w datę.

  — Kirishima! 

  — Tak — wydusił w końcu mężczyzna, odkładając kartkę z powrotem na stos. — Tak, już wtedy była w Lidze. Idź spać.

  Bakugo nawet nie ruszył się z miejsca, patrząc na niego z niedowierzaniem. Mina Ashido była przestępcą, gdy pierwszy raz się spotkali. Była przestępcą, a Eijiro...

  — Wiedziałeś? — zapytał, w duchu modląc się o to, by odpowiedź była przecząca. Gdyby Kirishima, potwierdził, oznaczałoby to, że nigdy nie był z nim całkiem szczery. Że ich związek wcale nie był tak idealny, jak się Katsukiemu wydawało. Może w takim razie wcale nie miałby za czym tęsknić?

  — Bez szczegółów, ale tak — przyznał Kirishima, a Bakugo zacisnął dłonie w pięści, by nie zacząć krzyczeć. Musiał zachować spokój, dokończyć przesłuchanie. Bo to nie było przecież niczym więcej, jak przesłuchaniem. Jeśli będzie myślał o tej kłótni jak o prywatnej rozmowie, niczego się nie dowie. 

  — I nic mi nie powiedziałeś?

  — To nie była twoja sprawa, to nawet nie była moja sprawa. 

  — Wiedziałeś, że twoja przyjaciółka jest w grupie przestępczej i uznałeś, że to nie twoja sprawa? Coś mi tu śmierdzi — warknął Bakugo, a Kirishima zerwał się na nogi, wyglądając na wściekłego i... przerażonego równocześnie.

  — Więc przestań węszyć! — krzyknął, całkiem tracąc nad sobą kontrolę. — Robię to wszystko, żeby cię chronić, nie rozumiesz?!

  — Jakie ,,to wszystko"?!

  Ale Kirishima już go nie usłyszał, bo przy akompaniamencie głośnego huku właśnie zniknął za drzwiami swojej sypialni.

_____

  I tego ranka Kirishima udawał, że nic się nie stało, a Bakugo wyjątkowo postanowił mu wtórować. Utrzymanie go w pozornie dobrym nastroju było w jego interesie, znacznie ciężej byłoby wydusić z niego kolejne informacje, gdyby się nie odzywał. Tak przynajmniej miał jakąś szansę.

  — Kirishima? — zagadnął, gdy po śniadaniu już od godziny układali dokumenty w stosy (Eijiro wciąż omijał wzrokiem stertę z nieruchomościami). — Jeśli chodzi o wczoraj...

  — Nie rozumiem, o czym mówisz — przerwał mu natychmiast mężczyzna, wstając. — Zrobię nam kawę, nadal najbardziej lubisz...

  — Och, zamknij się — warknął Bakugo, również zrywając się z dywanu i podchodząc do niego z groźną miną. — Mam dość tych twoich pierdolonych tajemnic i dziwnych zachowań. Ogarnij tyłek i powiedz mi, o co chodzi! 

  Kirishima ani przez moment nie wyglądał na zdezorientowanego, przecież spodziewał się tego wybuchu. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że już od dawna miał gotową odpowiedź. 

  — Chcesz wiedzieć, w porządku. Tylko potem nie rozpaczaj, że złamałem twoje wrażliwe serduszko — wycedził, ale odwrócił wzrok, widocznie nie chcąc patrzeć mu w oczy. Zupełnie zignorował warknięcie Bakugo, który jednak nie przerywał mu przez rosnącą wciąż ciekawość. 

  — Mów — ponaglił, wpatrując się w niego wyczekująco, gdy Kirishima przez kolejne sekundy nie pisnął ani słówka.

  — Nigdy nie byliśmy razem tak naprawdę — powiedział w końcu, zaciskając dłonie w pięści, wciąż nie patrząc na zdezorientowanego Bakugo. — Od początku chodziłem z Miną. Ty byłeś tylko moją zabawką, przez cały ten czas.

  Katsuki zamarł, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. Niemożliwe, Eijiro, którego pamiętał, nie był kłamcą, a przynajmniej na pewno nie w tym aspekcie. Nie mógł być kłamcą, gdy z błyszczącymi oczami i tym pięknym uśmiechem na ustach powiedział pewnego wieczoru, że go kocha. Jego ulubione wspomnienie nie mogło okazać się... 

  Znowu coś mu nie pasowało.

  — Po co kłamiesz? — warknął, mrużąc oczy, a Kirishima zamrugał, słysząc jego stanowczy ton. — Zmieniłeś temat. Co ma to, że niby mnie nie kochałeś, do tego, że Mina Ashido już w liceum była przestępcą? Plączesz się — oznajmił, a mężczyzna przełknął ślinę, wciąż na niego nie patrząc. Było jak na przesłuchaniu policyjnym, Bakugo znowu przyłapał kogoś na fałszowaniu zeznań. 

  — Mina... była w Lidze od początku, a ja...

  — Właśnie, a ty? Nic nikomu nie powiedziałeś, dlaczego? Może... — Nie dokończył, widząc minę Kirishimy. — Co się dzie... — I tym razem przerwał, ale bynajmniej nie z własnej woli.

  To stało się bardzo szybko. W jednym momencie stali po przeciwnych stronach salonu, w następnej Kirishima znalazł się obok niego, przyparł do ściany... i zachłannie wpił się w jego usta, całując po raz pierwszy od czterech lat.

  Bakugo nie wiedział, dlaczego go nie odepchnął. Powinien to zrobić tak, jak dwa dni wcześniej na siłowni. Powinien przypomnieć sobie na czas, że całujący go mężczyzna już od dawna nie jest jego chłopakiem, ma narzeczoną i praktycznie w żadnym aspekcie nie przypomina nastoletniego siebie. Powinien, ale jego myśli jak na złość nie chciały nakierować się na właściwy tok rozmyślań, ba! w ogóle nie chciały skupiać się na czymkolwiek innym poza słodkim smakiem warg Eijiro. Nie mógł się od niego oderwać, łaknął tej bliskości, chciał jej więcej, więcej...

  Zadzwonił telefon.

  Kirishima oderwał się od niego z jakimś silnym uczuciem w oczach, czymś na granicy tęsknoty i szaleństwa. Przez moment oboje tylko tak stali, znajdując się wciąż bliżej, niż by wypadało, wciąż oddychając nierówno. A telefon nadal dzwonił i w końcu nie było już wymówki, by dłużej go nie odbierać.

  Gdy Kirishima bez słowa zamknął się w swoim gabinecie, Bakugo wreszcie zaczął przytomnieć. Najpierw powoli osunął się po ścianie na podłogę, szeroko otwartymi oczami omiatając salon tak, jakby znalazł się tu po raz pierwszy. Co on właśnie najlepszego zrobił?! Serce biło mu jak szalone, dłonie drżały, a on... on dalej chciał całować Eijiro, bo rozbudzone na nowo uczucia jeszcze przez długi czas nie miały dać o sobie zapomnieć.

  — Cholerny... idioto — wysapał, właściwie nie wiedząc, do kogo się zwraca. Do siebie, że pozwolił sobie na... na to, czego już nigdy więcej nie powinien był robić, czy na Kirishimę, który pocałował go, gdy tylko coś poszło nie po jego myśli. Tak, na pewno dlatego to zrobił. Chciał po prostu uciszyć Bakugo, który przecież zaraz mógł drugą dedukcji odkryć jego tajemnicę, a teraz, zagubiony i zdezorientowany, nie miał na to najmniejszych szans. 

  Tak, na pewno o to chodziło. Teraz kochał Minę Ashido, dla niego ten pocałunek nic nie znaczył. Teraz może będzie robić to częściej, robiąc sobie z Bakugo kochankę, jak to kilka dni temu stwierdził Twice. 

  Właściwie to nie miałbym nic przeciwko temu, byleby mnie całował, przyznał Katsuki w myślach, załamany swoją postawą. Kiedy stał się taki słaby, taki żałosny? Uczucia do jego Eijiro przeważały w nim rosnącą niechęć do tego Kirishimy, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało.

  — Mamy nowe zlecenie — oznajmił obojętnym tonem Kirishima, jakby nigdy nic wchodząc do pokoju. — Te papiery musimy odłożyć z powrotem do gabinetu Shigarakiego, zresztą i tak prawie wszystkie uzupełniliśmy, a zaraz potem jedziemy, więc zbieraj się — powiedział, po czym zamknął się w swojej sypialni, nie obdarzając Bakugo nawet jednym spojrzeniem.

  Zabolało.

Najciemniej Jest Pod Latarnią ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz