Bakugo znów był wściekły. Sam chciał to zrobić. Sam chciał zerwać tą głupią obietnicę, a przynajmniej chciał, zanim tu nie przyszedł i nie dowiedział się wszystkiego z ust Eijiro... A teraz to on wyskakuje z czymś takim?!
— Nie musisz dotrzymać słowa — dodał Kirishima po chwili pełnej napięcia ciszy, w której znów zdawać by się mogło, że w głębi mieszkania coś się poruszyło, sprawiając, że podłoga cicho zaskrzypiała... — Najlepiej o mnie zapomnij i... i...
— Tylko nie ten tekst, błagam — warknął Bakugo, wywracając oczami. — Rzygam nim.
— Nie żartuję!
— Cudownie, w takim razie trochę się postaraj! — krzyknął Katsuki, widocznie trochę wytrącając tym Kirishimę z równowagi. — ,,Robię to wszystko dla ciebie, proszę, kolejny powód, dla którego nie powinieneś mnie zostawiać"... A chwilę później to tandetne zapomnij o mnie! Chcesz być ze mną czy nie?!
— Chcę! Ale to naprawdę nie jest takie proste, Katsuki, błagam... — Najwyraźniej nawet nie zdał sobie sprawy z tego, że nazwał go po imieniu. Bakugo też nie zwrócił na to większej uwagi.
— Nie jest proste, bo wciąż wszystko komplikujesz!
— Naprawdę lepiej będzie ci, jak zapomnisz... — Kirishima znów zaciskał palce na tym dziwnym czymś, co wcale nie było pilotem od telewizora.
— Bo nie próbowałem, co? Miałem na to pierdolone cztery lata i guzik z tego wyszło! Wtedy też mi tak powiedziałeś, pamiętasz?! ,,Zapomnij o mnie, to nie takie proste"! A teraz kurwa znowu to samo!
— Dobrze wiesz, że próbowałem uniknąć tej sytuacji...
— Co, może wciąż masz jakieś sekrety?! Przestań robić ze mnie debila, jak jest coś, o czym powinienem wiedzieć, to wal! - krzyknął Bakugo, już w ogóle nie zważając na jego tłumaczenia. Miał dość tego wszystkiego. Tajemnic, kłamstw, tego cholernego smutku w oczach. Potwornie wkurzające!
Kirishima milczał. Po krótkiej chwili wstał z kanapy i odsunął się o kilka kroków, jakby spodziewał się, że Bakugo zaraz się na niego rzuci, co w jego stanie właściwie było całkiem prawdopodobne. Uśmiechnął się słabo.
— Pod nami jest bomba. A to — Wskazał na dziwne urządzenie, które wciąż trzymał w dłoniach. — jest detonator. Nie jedyny, jak sądzę.
Bakugo znieruchomiał.
— Co... o czym ty...
— Uciekaj, Katsuki — przerwał mu Eijiro, nim Bakugo zdołał się uspokoić. — Dla mnie już nie ma ratunku, ale jeśli ty się pośpieszysz, uciekniesz i...
— Zwariowałeś?! Nie ma mowy! — zawołał Katsuki natychmiast, gdy tylko odzyskał zimną krew. — Oddaj mi to! — Wyciągnął rękę po detonator, ale Eijiro cofnął się pod ścianę.
— Katsuki, mówię poważnie, ucieka...
— W dupie mam twoje ,,poważnie"! UCIEKAM Z TOBĄ ALBO WCALE, ROZUMIESZ?! — Bakugo błyskawicznie poderwał się z kanapy, podchodząc bliżej Eijiro, by wyrwać mu urządzenie. W budynku powinni być już antyterroryści, ale Katsuki na własne oczy przekonał się, jak rozległa jest Liga i jak wiele ma zabezpieczeń. Czy to możliwe, że zdążyli już rozbroić bombę? Odpowiedź zdecydowanie mu się nie podobała.
— Nie! To przeze mnie znalazłeś się w tej durnej sytuacji, więc to ja poniosę konsekwencje... PUŚĆ TO! — Ale Katsuki zdołał już wyrwać mu urządzenie, teraz cofając się z nim w wyciągniętej do góry ręce.
CZYTASZ
Najciemniej Jest Pod Latarnią ||Kiribaku
FanfictionBakugo Katsuki nigdy nie sądził, że jedna sprawa zdoła tak bardzo namieszać w jego życiu, a tu proszę! Zaczęło się od infiltracji największej grupy przestępczej w Tokio (nic niezwykłego, wręcz bułka z masłem dla tak uzdolnionego policjanta jak on)...