19| jak ze snu

387 68 26
                                    

  — Eijiro, pierdolony kurwa bucu! — krzyknął Katsuki, wytrzeszczając oczy, gdy z zapałem klikał myszką. Z drugiego pokoju dobiegł go śmiech jego chłopaka.

  — Co, wielki pan przyznaje, że przegrywa? 

  — Nie przegrywam, zjeżdżaj!

  Tak przedstawiał się kolejny wspólny wieczór od kiedy wyznali sobie uczucia. Szósty, jeśli Katsuki dobrze liczył. Choć ręka czasem wciąż mu doskwierała, z głową było wszystko w porządku i już nie musiał podpierać się kulą. Jego relacja z Eijiro teraz niemal całkiem przypominała tę w liceum. Całkiem, bo nieuniknione były jego wypady, z których najczęściej wracał w coraz bardziej poniszczonych garniturach. Katsuki wciąż zastanawiał się, jak dużo musiał ich mieć, a jego rozmyślania w końcu zakończyły się, gdy zajrzał do szafy i odkrył, że całkiem sporo. Zazwyczaj po szczęśliwym powrocie oglądali filmy, grali w gry, jak teraz, lub witali się w... nieco inny sposób.

  Wszystko było jak ze snu, a jednak Bakugo wciąż nie potrafił odgonić natarczywej myśli, która wciąż powracała do niego, gdy Eijiro nie znajdował się w pobliżu. Akta.

  To nie tak, że Katsuki nie próbował z nim o tym rozmawiać. Próbował. Za każdym razem jednak, gdy pytanie: ,,kiedy wreszcie zamierzasz mi pokazać te pierdolone papiery?" zawisło między nimi, Eijiro wykręcał się od odpowiedzi, wspominając zazwyczaj coś o słabym zdrowiu mężczyzny lub tłumacząc się brakiem czasu.

  Brakiem czasu, dobre sobie. Musiał spędzać długie godziny nad grami, skoro doszedł do takiego poziomu, że Katsukiemu, mimo maksymalnej koncentracji i wybitnej strategii, nie udało się go pokonać.

  — To jak będzie, przyznasz, że jestem lepszy? — zapytał Eijiro, beztrosko wchodząc do niedawnej sypialni Katsukiego (która teraz pozostawała pusta, bo spali razem) po kolejnym przytłaczającym zwycięstwie.

  — Nigdy w życiu, spierdalaj  — burknął Katsuki, mimo wszystko pozwalając mu położyć sobie głowę ma ramieniu. Chyba był w dobrym humorze, może to ten moment?

  — To co chcesz robić? — zapytał cicho Eijiro, uśmiechając się łobuzersko. Na pierwszy rzut oka widać było, co chodziło mu po głowie.

  — Może wreszcie opowiesz mi swoją część historii?

  Puf. Nastrój prysł jak bańka mydlana, którą ciekawskie dziecko przekłuło palcem. Eijiro cofnął się o krok, lekko krzywiąc.

  — Później — powiedział tylko, zaraz znikając za drzwiami, a Katsuki już wiedział, że przez następne dwie godziny będzie chodził struty.

  Brawo, debilu, zepsułeś wieczór, pogratulował sobie w myślach, z grymasem na twarzy wpatrując się w wygaszacz ekranu, który pojawił się minutę wcześniej. Zawalił na całego, ale nie mógł wymyślić innego sposobu na poznanie prawdy czy pójście po te cholerne akta, cokolwiek. Pozostawało mu jedynie czekać na moment, gdy Eijiro skończą się wymówki lub po prostu się podda.

  Okazja nadarzyła się dwa dni później, gdy obaj siedzieli na kanapie w salonie i oglądali wieczorne wiadomości. Eijiro nie mógł się powstrzymać, by raz na jakiś czas nie poinformować Katsukiego o tym, że ta czy ta akurat wspomniana znana osoba jest członkiem Ligi i spotkał ją osobiście. Bakugo nawet nie silił się na udawanie, że słucha, tylko co jakiś czas ziewając. Monotonny głos speakera, półmrok w pomieszczeniu i ciepło bijące od ciała wtulonego w niego mężczyzny działały na niego usypiająco.

  — O rany, jak to ją zabili? — powiedział nagle głośniej niż zwykle Eijiro, prostując się, co zmusiło Katsukiego do zmiany pozycji i wzbudziło w nim irytację.

Najciemniej Jest Pod Latarnią ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz