13| cholerny pech

374 58 21
                                    

  Gdy Bakugo wszedł do garażu, pierwszym, co zobaczył, było siedem wlepionych w niego par oczu. Pierwsze należały do wysokiej dziewczyny z rudymi włosami i nieproporcjonalnie dużymi dłońmi, drugie barczystego faceta w szortach, trzecie, czyli te, które niemal w całości kryły się pod sięgającą nosa gęstą grzywką bardzo niskiej dziewczyny z kapeluszem, czwarte, intensywnie błękitne, do chłopaka tak filigranowej postury, że Bakugo niemal pomylił go z dziewczyną, natomiast dziewczynę obok niego z chłopakiem, bo była nawet większa od faceta w szortach, szóste należały do dresa z dziwnym uzębieniem, a siódme...

  — To, ee, ty! — zawołał ten sam nastolatek, który najpierw podwiózł Bakugo do Ligi, a potem prawie przejechał jego i Kirishimę. Teraz patrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami i szeroko otwartą buzią.

  — Znasz tego faceta? — zapytała dziewczyna z wielkimi dłońmi, która chyba była ich liderką, jako jedyna nie spuszczała z Bakugo podejrzliwego spojrzenia. — Po co tu przyszedłeś?!

  — Chcę do was dołączyć — powiedział Katsuki, modląc się w duchu, by młodziak nie wspomniał nic ważnego o ich wcześniejszych spotkaniach. Źle by było, gdyby już na starcie nie udało mu się ich do siebie przekonać, a po takich rewelacjach jak spacerki z Red Riotem, jednej z największych szych w Lidze, nie miałby na to szans.

  Nastolatek otworzył szeroko oczy i byłby coś powiedział, gdyby nie przerwał mu ten dresiarz:

  — Ej, Kendo, jak dla mnie wygląda spoko — ocenił, zwracając się do rudej i lustrując Bakugo spojrzeniem. Uśmiechnął się głupio, prezentując swoje powykrzywiane zęby, na co Katsuki niemal się skrzywił. Nie, musiał grać absolutnie posłusznego, zwrócić na nich swoją uwagę, a wtedy Twice, Toga i Dabi będą mogli wpaść do środka i zabić ich wszystkich. Tym razem musiał powstrzymać się przed dreszczem obrzydzenia.

  — Potrafisz strzelać? — rzuciła Kendo, a znany Katsukiemu nastolatek wciąż to otwierał usta, to zamykał, jakby przy starszych kolegach rzadko kiedy mógł się wysłowić.

  — Ta.

  — Pokaż. Watanabe, daj mu swoją broń — zwróciła się do mężczyzny o filigranowej sylwetce, który od razu pokręcił głową.

  — Chyba sobie żartujesz. Niech Komori to zrobi — prychnął, a dziewczyna z gęstą grzywką posłusznie wyszła z kręgu, który stworzyli wokół prowizorycznego, wykonanego z kartonów stołu. Śmiało podeszła do Bakugo i bez słowa wręczyła mu pistolet.

  Idioci, pozbawili się broni. Ta ich liderka jednak jest głupsza niż myślałem, pomyślał Katsuki, nie dowierzając temu, co właśnie się stało. Czy Kirishima naprawdę się mylił i miało im pójść jak z płatka? Właściwie co stało mu na przeszkodzie wzięcia zakładnika i zapewnienia Todze, Twice'owi i Dabiemu dobrego startu?

  — Dobra, a teraz ręce do góry albo rozwalę jej czaszkę — warknął, przyciągając do siebie Komori, która, co nagle wydało się Bakugo bardzo niepokojące, nawet nie pisnęła.

  Cała pozostała szóstka zamarła, ale na ich twarzach nie było zdumienia, a raczej coś w stylu oczekiwania, może nawet satysfakcji.

  — No, no, kto by pomyślał, że Liga jest taka nieostrożna? Jesteśmy górą! — zawołał ktoś za nim, a on poczuł na karku chłód przystawianej do niego lufy.

  Kurwa.

  — Puść ją, bo strzelę! — pisnął radośnie napastnik; mężczyzna, sądząc po głosie.

  Kurwa, kurwa, kurwa.

  Bakugo westchnął cicho, nim uniósł ręce, pozwalając Komori się wyswobodzić. Od razu podbiegła do Kendo, uśmiechając się złośliwie. 

Najciemniej Jest Pod Latarnią ||KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz