Rozdział 93

579 52 47
                                    


Wigilia minęła wszystkim w dość dobrym nastroju. W tym roku nikt już nie płakał, a nieobecnych przy stole uczczono minutą ciszy, po której wszyscy zasiedli do posiłku. 

Po uroczystej kolacji, każdy otworzył swoje prezenty, przy czym nie obyło się bez śmiechów Teda, który od swojego chrzestnego dostał dziecięcą miotełkę, którą od razu zaczął testować, co niezbyt podobało się Andromedzie. Równie zadowolony ze swojego prezentu był Seamus, który od większości otrzymał alkohol. Jak stwierdził, był to jeden z najlepszych i najpraktyczniejszych prezentów, jakie mógł otrzymać. 

W właśnie takim klimacie minęły pozostałe dni wolne, aż nadszedł ten wielki, długo wyczekiwany dzień - Sylwester. Demelza, która była organizatorką imprezy z okazji nadchodzącego nowego roku, chodziła nieco spięta, tłumacząc się tym, że to wydarzenie musi być idealne. Wszyscy jednak wiedzieli, że dziewczyna nie jest typem osoby, która przejmowałaby się takimi rzeczami, a jedynym powodem jej zmartwień jest fakt, że na owe przyjęcie zaproszony był Seamus. 

- Mogłabyś przestać mi wmawiać, że boję się spotkać z Seamusem? - spytała Demelza, poprawiając swoją fryzurę, którą zrobiła jej fryzjerka, specjalnie na tę okazję. - Totalnie mam to gdzieś, czy Finnigan się pojawi, czy nie.

- Dobrze się składa, bo pięć minut temu dostałam sowę z wiadomością od niego, gdzie informował mnie, że nie może przyjść bo spędza sylwestra z jakąś koleżanką. - oznajmiła Ginny, co oczywiście było kłamstwem, lecz dziewczyna pragnęła jedynie zobaczyć reakcje przyjaciółki. Tak, jak się spodziewała Demelza stanęła wpół kroku i spojrzała na nią z mieszkanką niedowierzania, żalu i złości. 

- Serio? - spytała głośno, a szklanka, którą trzymała w dłoni upadła z brzdękiem na podłogę i rozbiła się w drobny mak. - Co on sobie wyobraża?! Zresztą, jaka koleżanka? Co to za zdz...

- Demelzo! - krzyknęła rudowłosa, przerywając dziewczynie, która zaczęła się już nakręcać. - Żartowałam. Seamus nic nie pisał i najprawdopodobniej można się go spodziewać za jakieś trzy godziny. Chciałam jedynie zobaczyć, jak zareagujesz i zobacz... Jednak kwestia jego obecności obchodzi cię bardziej niż myślisz. 

- To był cios poniżej pasa. - oburzyła się Robins, po czym syknęła, gdy stanęła bosą nogą na odłamku szkła, którego nie zdążyła sprzątnąć. - Jasna cholera! Chłoszczyść! 

- Masz. - mruknęła Ginny, podchodząc do niej i podając jej wacik z jakimś eliksirem do odkażania ran. - Powinno się zrosnąć w przeciągu kilku minut. A przynajmniej tak jest napisane na instrukcji. 

- Dzięki... - syknęła szatynka, po czym zajęła się odkażaniem ranki. - Tak w ogóle... Podeszłabyś ze mną jeszcze do sklepu? Muszę dokupić kilka rzeczy. 

- Masz za mało alkoholu? - prychnęła Ginny, która wiedziała, co zazwyczaj kryje się za sformułowaniem 'muszę dokupić kilka rzeczy'. 

- Oj, kochana... Alkoholu to mam nawet za dużo. - zaśmiała się dziewczyna, w zabawny sposób poruszając brwiami. - Chodziło mi o jakieś przekąski i eliksiry... No wiesz, jutro wszystko zamknięte, a podejrzewam, że u wielu osób ból głowy będzie nie do zniesienia. To jak? Idziesz ze mną?

- Niech będzie... - mruknęła Weasley'ówna, podnosząc się i zakładając kurtkę, czapkę i szal. - Tylko się pospieszmy, bo niedługo zaczną pojawiać się pierwsi goście Zawsze znajdzie się ktoś, kto przyjdzie przed czasem. 

*****

- No nie, ten dzwonek dzwoni już piętnasty raz w ciągu pół godziny! - wykrzyknęła głośno Demelza, ubrana już w swoją srebrną, połyskującą sukienkę z dość sporym dekoltem. - Jak tak dłużej będzie to po prostu zostawię te drzwi otwarte! Ja nie mam czasu, by cały czas kogoś witać!

Krok ku dorosłości · HinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz