Rozdział 7 Błagam wróć

1.4K 44 33
                                    

- Idę tam. Teraz. - oznajmił Harry, nie zważając na zdziwione spojrzenia swoich przyjaciół.

- Harry, musisz powiadomić o tym ministerstwo!

- Sama mówiłaś, że nic nie zrobią z tym listem.

- Nic nie zrobią z tym listem, bez dowodów. A ty masz przecież dowody! - krzyknęła Hermiona, zrywając się z miejsca.

- No dobrze. Tylko szybko! - krzyknął Harry i już trzymał w ręce proszek fiuu.

Ron i Hermiona poderwali się z miejsc i podbiegli do Harrego. 

- Zgłupiałeś? - zapytała roztrzęsiona szatynka. 

- Nie. Tu chodzi o Ginny, nie ma co zwlekać. - powiedział stanowczo. 

- Po pierwsze, trzeba powiedzieć pani Weasley, a po drugie, chcesz tak po prostu wparować do ministerstwa?! - wykrzyknęła, ale on zignorował ją.

- Ja mogę powiedzieć mamie. - oznajmił Ron, wybiegając z salonu.

Po około trzech minutach, w których Harry już kilka razy próbował sam pójść do ministerstwa, ale powstrzymała go Hermiona, rudy chłopak wrócił razem z poddenerwowaną panią Weasley.

- Harry, Hermiono, czy to prawda? - spytała. Oni potwierdzili to skinieniem głowy. - Och, w takim razie, nie ma na co czekać. 

- No dobrze. Czy możemy już iść? - spytał okularnik, nerwowo stukając palcami o gzyms kominka.  

- Tak, tak już idziemy. W ministerstwie, znajdziemy Artura i pójdziemy z nim prosto do biura aurorów. No, dobrze, kto idzie pierwszy? 

- Może ty, Harry? - zaproponowała Hermiona.

Po chwili okularnik zniknął w zielonych płomieniach, a tuż za nim to samo uczynili Ron, Hermiona i Molly. Cała czwórka znalazła się na środku ministerstwa i jak najszybciej pobiegła w stronę windy. 

- Oby Artur był u siebie. - powiedziała zrozpaczona kobieta, wciskając jakiś guzik w windzie.

- Będzie dobrze. Musi być. - mruknął Ron, choć sam chyba nie do końca w to wierzył.  

Jechali windą w całkowitej ciszy, którą przerwał im zdziwiony głos.  

- Molly, dzieciaki? Co wy tu... Co się stało?! - zawołał pan Weasley, wsiadając do windy. 

- Och, Arturze, dobrze, że jesteś. Harry dostał list... Wiemy gdzie jest Ginny. - wyjąkała rudowłosa kobieta. 

- Nic więcej nie mów. - odrzekł mężczyzna i szybko wcisnął jakiś guzik. 

Chwilę później byli już przed drzwiami szefa biura aurorów. 

Nie pukając, wpadli do środka. Na ich szczęście mężczyzna siedzący w fotelu był sam. 

- Arturze, co to ma, do cholery, znaczyć! - warknął wzburzony mężczyzna, siedzący w swoim fotelu. - Wpadasz tu, jak do siebie!

- Przepraszam, ale tu chodzi o Ginny. Harry dostał list, od nich. Wiemy gdzie są. - powiedział szybko, wskazując na okularnika stojącego w kącie pokoju.

- Pokażcie mi ten list, szybko! - zawołał i wyciągnął rękę w kierunku Harry'ego, który natychmiast podał mu list. Mężczyzna przeczytał list kilka razy, sprawdzając, czy aby na pewno, nie są to jakieś żarty, po czym dodał. - Pójdziemy tam jutro, trzeba działać z zaskoczenia, a my musimy się przygotować. 

- Jak to jutro?! - krzyknął Harry, nie zwracając uwagi, na to, że właśnie podniósł głos na szefa biura aurorów. - Nie możemy, nie mogę tyle czekać!  

Krok ku dorosłości · HinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz