Okienko numer 2
*****
Uczta powitalna dłużyła się Ginny w nieskończoność. Zdążyła pięć razy policzyć ilość uczniów obecnych na sali, określić na ile lat wyglądają i ponadawać im różne, pasujące do nich imiona, a McGonagall wciąż nie skończyła swojej przemowy. Demelza usnęła z głową podpartą na ręce a inni uczniowie wydawali się być tak samo znudzeni jak ona. Jedynie pierwszoroczni, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli przemówienia dyrektorki, wpatrywali się w nią, niczym zaczarowani.
Głośne brawa rozległy się po sali, kiedy kobieta zeszła z mównicy, klasnąwszy w dłonie, a stoły ugięły się pod ciężarem postawionego na nim jedzenia. Demelza, która obudziła się w momencie, gdy cała sala rozbrzmiewała wiwatami, oblizała usta, nakładając na swój talerz frytki i polała je dużą ilością keczupu.
W tej chwili bardzo przypominała Rona.
- Nie patrz tak na mnie, Ginny. Jestem strasznie głodna.
Rudowłosa parsknęła cicho i również sięgnęła po półmisek z frytkami.
- Tak w ogóle... Myślałam, że odprowadzi cię Seamus. - stwierdziła Ginny, przyglądając się swojej przyjaciółce. - Stało się coś?
- Nie, Ginny, spokojnie. Pożegnaliśmy się w domu, bo Seamus zmuszony był pójść na rozmowę o pracę. Nie może się nigdzie dostać.
- Och, a gdzie kandyduje?
Demelza prychnęła, sprowadzając na siebie zaciekawione spojrzenie rudowłosej.
- Gdzie się da, Ginny. Gdzie się da... Nie napisał najlepiej OWTM'ów. Odrzucili go już w Mungu, w ministerstwie na kilku stanowiskach... Dziś poszedł na rozmowę do pubu Pod trzema miotłami. - wytłumaczyła.
- Ojej... - Ginny skrzywiła się nieco, na co Robins wzruszyła jedynie ramionami i uśmiechnęła się kwaśno.
- No nic... Najwyraźniej, w naszym związku, to ja będę głową rodziny. No wiesz... Kobieta pracująca i te sprawy.
- Nie wiedziałam, że Madame Rosmerta przyjmuje nowych pracowników. - oznajmiła w końcu Ginny, wywołując kolejne parsknięcie u przyjaciółki.
- Bo nie przyjmuje, ale Seamus chwyta się wszystkiego.
- A może spróbowałby u mojego brata?
- Którego? Ginny, nie zapominaj, że masz ich kilku. - zaśmiała się dziewczyna.
- Och, dobrze wiesz, że mówię o George'u. Ma przecież własny sklep na Pokątnej! Na pewno dogadałby się z Seamusem.
- Dobry pomysł. - uznała szatynka, nakładając na talerz trzy paszteciki. - Tylko nie ręczę za to, że sklep przetrwa. W ciągu lata aż trzy razy musieliśmy ratować dom moich rodziców, bo Seamus przypadkiem go podpalił. - westchnęła.
- Poważnie? - rudowłosa wytrzeszczyła oczy na przyjaciółkę, nie mogąc uwierzyć w jej słowa. - A co zrobił?
- Oj, dużo... - mruknęła, po czym zaczęła wyliczać. - Jeśli chodzi, o sytuacje, w których prawie puścił dom moich rodziców z dymem to tak: najpierw źle dodał jakiś składnik i jego domowa bomba, jak to określił, wybuchła. Potem inny jego wynalazek okazał się niewypałem, to znaczy, nie dosłownie. Po prostu mu nie wyszedł i wybuchł. A trzeci raz to po prostu położył fajerwerki obok kuchenki... - pokiwała głową, nieco zawiedziona. - Ale było też dużo sytuacji, gdzie nie podpalił nam domu, choć było blisko. Ja nie mam na niego słów, Ginny.
- Ale... Pokłóciliście się? - dopytywała, a widząc niemrawą minę dziewczyny, uznała, że trafiła w sedno. - Możesz się mi wygadać. Co prawda nie jestem najlepsza w rozmowach o uczuciach, ale no wiesz... Po prostu chcę, żebyś wiedziała... Zawsze będę po twojej stronie i pomogę ci tak, jak umiem.
CZYTASZ
Krok ku dorosłości · Hinny
FanfictionPo wojnie Harry stara się stawić czoła dorosłości i temu, co jest z nią związane. Wspólnie z przyjaciółmi rozwiązuje zagadkę, dotyczącą dziwnych snów, a później bierze udział w walce przeciw śmierciożercom. W międzyczasie spędza też dużo chwil wraz...