Rozdział 99

420 50 43
                                    

Kiedy Harry, Ron, Madeleine i Mike teleportowali się do ministerstwa, zdziwieni byli, jak dużo osób już się tam zgromadziło. 

Wszędzie byli ludzie, czy to aurorzy, czy inne osoby powiązane ze sprawą, między innymi amnezjatorzy, którzy potrzebni byli tam po to, aby wyczyścić pamięć mugolce, która owe ciało znalazła. 

- Dobrze, że jesteście. - odezwał się do nich Craige, podchodząc do nich szybko, po czym wręczył im magiczny aparat, a także pergamin i samopiszące pióro. - Jako, że jesteście wmieszani w sprawę morderstwa pana Parkinsona, postanowiłem was przydzielić również do tego. Na sto jeden procent są to sprawy powiązane. 

- Dobrze, ale... - zaczęła zdezorientowana Ślizgonka, lecz Craig przerwał jej w pół słowa. Jeszcze kilka chwil temu żegnała swoich przyjaciół i sprzątała po kawie i kolacji, którą im zaserwowała, a teraz wręczano jej aparat, każąc udać się w miejsce zbrodni. 

- Nie ma żadnych 'ale' ani czasu na zbędne wyjaśnienia. Zginęła jakaś dziewczyna, młoda, blondynka... Ktoś zaraz się z wami teleportuje. Macie robić zdjęcia, udokumentować to, zrobić wywiad z mugolką, przed wyczyszczeniem jej pamięci. Jutro rano chcę mieć z tego raport. - oznajmił pospiesznie, następnie szybko od nich odchodząc. 

W ministerstwie panował istny chaos, co cała czwórka szybko zauważyła. Takim właśnie sposobem, auror, który miał się z nimi teleportować podszedł do nich dopiero piętnaście minut później, wyraźnie zmęczony, ale i jakby lekko przerażony samą myślą, że szykuje im się powtórka z rozrywki, w postaci bandy śmierciożerców, która dalej nie chciała się poddać. 

- Weźcie głęboki wdech i przygotujcie się do teleportacji. To trochę daleko. - oznajmił im mężczyzna, po czym teleportował ich prosto do lasku.

Kiedy poczuli grunt pod stopami, odetchnęli z ulgą, mimo że w głowie dalej im się kręciło. Dopiero chwilę później byli w stanie rozejrzeć się po okolicy w jakiej się znaleźli. 

Patrząc na to, że wysokie drzewa rosły tu naprawdę gęsto, podejrzewali, że są głęboko w lesie. Panował tam mrok, a przez korony drzew przebijał się jedynie nikły blask księżyca. 

- Gdzie jest ta dziewczynka? - spytał w końcu Ron, przerywając ciszę, jaka między nimi zapanowała. Wszyscy czuli strach i milion obaw, które się w nich kumulowały. 

- Chyba tam... - mruknęła Madeleine, niepewnie wskazując palcem na miejsce, gdzie już zgromadziło się pełno osób. - Może... Powinniśmy tam podejść. 

I tak też zrobili. Już z daleka zobaczyli, że pomiędzy drzewami rozwieszona jest mugolska taśma policyjna, jasno mówiąca, o tym, że nieuprawnionym zbliżać się do tego miejsca nie wolno. Podeszli możliwie jak najbliżej i wtedy zobaczyli to, co sprawiło, że przez ich ciała przebiegł dreszcz przerażenia. 

Między drzewami leżało ciało dziewczynki, na oko piętnastoletniej. Widać i czuć było, że nie jest ono świeże, prawdopodobnie leżało tu już jakiś czas... Mimo tego, widać było, że dziewczynka była drobną blondynką. Tuż za nią stał misternie zrobiony krzyż z gałęzi. 

- Merlinie, to jest straszne... - szepnęła Madeleine, nieświadomie wykonując krok w tył. - Ktoś, kto ją zamordował musiał być potworem. 

Zapanowała cisza, podczas której cała czwórka gapiła się na ciało, nie mogąc nic z siebie wydusić. To było przerażające. Już na pierwszy rzut oka widać było, że dziewczynka nie miała tyle szczęścia, co pan Parkinson i przed śmiercią wiele wycierpiała...

Z zamyślenia wyrwał ich jeden z aurorów, podchodząc do nich z krzykiem, który odbił się echem po lesie.

- Zrobiliście te zdjęcia?! - warknął, patrząc na nich wrogo. - Musimy zabrać ciało, nie ma czasu. Mugolka czeka na wyczyszczenia pamięci, a bez wywiadu nic nie można zrobić, ruchy!

Krok ku dorosłości · HinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz