Cały magiczny świat znów zaczął żyć w strachu.
Kiedy kolejnego ranka Harry obudził się około godziny dziesiątej czekało na niego już ponad dwadzieścia listów, w tym trzy od samej Hermiony. Przyjaciółka prosiła go o pilne spotkanie, zapraszając go do swojego biura w Ministerstwie. Młoda pani Weasley ostatnio prawie stamtąd nie wychodziła, wracając do domu tylko, aby się przespać i ewentualnie, jeśli starczyło jej czasu, coś zjeść. Widocznie szatynka musiała już usłyszeć o nowych morderstwach, dokonanych na Nokturnie. Zresztą, nie dziwota skoro pisały o tym wszystkie gazety.
Harry postanowił więc nie zwlekać, ubrał się w ekspresowym tempie, w biegu chwycił stary, zimny kawałek pizzy i zniknął w zielonych płomieniach kominka, pojawiając się w gabinecie przyjaciółki. Dziewczyna podniosła na niego wzrok znad stosu papierzysk, w większości poświęconych społeczności wilkołaków, która znacznie powiększyła się podczas wojny. Oczywiście, za sprawą Greybacka.
- Jesteś wreszcie! - ucieszyła się, przecierając zaczerwienione oczy. Na twarzy nie miała ani grama makijażu, a kilka loków, które wydostało się z jej koka nadawało jej zmęczonej twarzy jeszcze bardziej zmarnowanego wyglądu. - Musimy pogadać. Proszę.
- Hej, Hermiono - zignorował jej prośbę, podchodząc bliżej, by ją uścisnąć. Z przerażeniem odkrył, że dziewczyna stała się tak filigranowa, że mógł objąć ją praktycznie jedną ręką. - Jadłaś coś ostatnio?
- A co mamy za dzień? - spytała, przybierając na twarz nieco wymuszony uśmiech. Zerknęła na kalendarz. - Ach, tak jadłam. Jakoś wczoraj. To chyba było śniadanie.
- Hermiono! - wrzasnął, patrząc na nią ze zmartwieniem. - Kogo, jak kogo, ale ciebie nie posądzałem o taki brak odpowiedzialności. Choć, idziemy do bufetu. Tam porozmawiamy.
Tak jak zapowiedział, tak zrobił, niemalże siłą zaciągając przyjaciółkę do miejsca, w którym większość pracowników spędzała swoje przerwy. Mała kawiarenka była praktycznie pełna, gdyż była pora lunchu, ale na szczęście udało im się znaleźć jakiś wolny stolik. Niewykluczone jednak, że wpływ miała na to ich pozycja w społeczeństwie. W końcu, jaki szanujący się właściciel lokalu, kazałby stać bohaterom wojennym?
- Dobrze, teraz możemy porozmawiać - rzucił konwersacyjnym tonem Harry, kiedy zajęli już miejsca, a miła kelnerka przyjęła ich zamówienie.
- Muffliato - szepnęła jedynie dziewczyna, ziewając głośno. Nawyk rzucania zaklęcia wyciszającego został z nią od czasów wojny, kiedy nie można było mieć pewności, co można powiedzieć na głos, a czego nie. Oparła brodę na rękach, próbując utrzymać pozory wyspanej i gotowej do pracy.
- Hermiono, co się dzieje? - spytał z troską, chwytając dłońmi jej dłoń. Była zimna i przeraźliwie chuda. - Martwisz mnie.
Szatynka westchnęła.
- Wszystko w porządku, Harry. Po prostu mam dużo obowiązków - wyjaśniła, nie wdając się w szczegóły. Potter nie zamierzał jednak dać za wygraną.
Przez tyle lat nauki w Hogwarcie przyjęło się, że to właśnie on jest tym najbardziej niedomyślnym. Może faktycznie było w tym ziarnko prawdy, jednak sprawy miały się inaczej, gdy chodziło o Hermionę. Młoda Weasley - a do niedawna jeszcze Granger - była jego najlepszą przyjaciółką już od dobrych kilku lat i przez ten czas zdążył nauczyć się sposobu, w jaki funkcjonowała. Była mózgiem operacji w ich trio, ale ona też miała swoje problemy i potrzeby. Jednak wadą tej niezwykle ambitnej czarownicy był fakt, że przez jej niezmienne dążenie do perfekcji często nie chciała przyznawać nikomu, że nie daje rady. To nie było w jej stylu.
CZYTASZ
Krok ku dorosłości · Hinny
FanfictionPo wojnie Harry stara się stawić czoła dorosłości i temu, co jest z nią związane. Wspólnie z przyjaciółmi rozwiązuje zagadkę, dotyczącą dziwnych snów, a później bierze udział w walce przeciw śmierciożercom. W międzyczasie spędza też dużo chwil wraz...