1Epilog

939 29 30
                                    

Szedł ciemną uliczką w długim czarnym, ozdobnym płaszczu. Cisza przeplatała się z gwarem ulicy w deszczu nieopodal. Ten bardzo młody mężczyzna wiedział po co i gdzie idzie. Idzie dać kres temu co wiązało go całe życie.
Zdradzony przez najbliższych nie bał się ryzyka.
Ważne było zapewnić dobro tym, którzy byli niewinni, a byli w tym przez niego.
Do jego pasa była przypięta broń. Jego ulubiony pistolet. 
Pierwszy jaki dostał lata temu jak był zaledwie chłopcem.
Broń była czarna ze złotymi zdobieniami był to model E19 Gen3.
Miał dla niej bliźniaka, ale teraz zdecydowanie potrzebny był mu tylko jeden pistolet.
W tym świecie nigdy nie posługiwał się swoim imieniem i nazwiskiem. Znali je nieliczni i byli zobowiązani niebezpieczną umową trzymania tego w tajemnicy, jakby zależało od tego ich życie. Nikt nie odważyłby się tego, może w dużej mierze dlatego, że tak było, a może dlatego że byli za bardzo z nim powiązani.

Mimo deszczu on szedł bez parasola. Mimo, że twarz nie była niczym zasłonięta nikt nie mógł dojrzeć jego twarzy. Ostatnią i jedyną rzeczą jaką widziały jego potencjalne ofiary to ten zdobiony płaszcz. Ten kto uszedł z życiem, bał się wspominać jego pseudonim, a po nocach męczyły go koszmary.

Jednak to nie znaczy, że ten bezwzględny osobnik sam nie odczuwał konsekwencji swoich poczynań. Wystarczyła ostatnia akcja, żeby zrozumiał że ci wierni mu nie zasługują na takie życie. Znał jeden sposób, który umożliwiłby im uwolnienie się od niego i zaczęcie nowego życia. On już nie czuł chęci i potrzeby życia. Był gotowy podjąć każde ryzyko i zrobił to.

Dotarł do opuszczonego bloku stanął pod jedną ze ścian twarzą do niej. To był dopiero początek drogi prowadzącej do wyjścia z Edomu.

-Żegnaj Midasie.

Powiedział niemal szeptem patrząc na zdonienia swojej broni. Następnie padł strzał.






W innej części kraju błąkała się zdenerwowana dusza. Cały dzień spędziła na uczelni prawniczej. W poprzednim miesiącu zaczęła studia na profilu prawniczym i  wogóle sobie nie radziła. Była to dusza wysokiego chłopaka o czarnych jak noc włosach i niebieskich jak ocean oczach. Nie podobał mu się kierunek, na który wysłali go jego rodzice, ale nie był w stanie im się postawić. Mimo, że chłopak ukrywał swoje emocje, to większość widziała że nie jest szczęśliwy. Nawet profesor zauważył, że chłopak nie chce być na tych na jego zajęciach i zaprosił go na rozmowę po wykładach.

-Panie Lightwood. Jak rodzice? Zapewne dumni, że ich pierworodny poszedł w ich ślady.

Zapytał miło wykładowca, kiedy zostali sami. Chłopak tylko wzruszył rękami i niemrawo się uśmiechnął.

-Nie prawo chciałeś studiować prawda?

Nauczyciel trafił w sedno problemu, ale chłopak nie mógł mu przytaknąć.

-Nie. Jasne, że chciałem, rodzice są dumni…

Zaczął mówić, ale starszy mężczyzna go uciszył ręką.

-Chłopcze. Jestem już stary, ale nie ślepy. Widzę, że się męczysz. Znam twoich rodziców, oni też u mnie studiowali. Nie popełniaj ich błędów.

-Ich błędów?

-Twój ojciec był taki sam. Przygaszony i całkowicie niechętny, ale miał twoją mamę, która cały czas powtarzała mu, że tak być musi. Jej też się to nie podobało, ale zawsze była zimna. boisz się ich zawieść, ale jak będziesz dostawał marne wyniki to będą bardziej zawiedzeni.

-Ehhh. Wiem, że się do tego nie nadaje. Nienawidzę pracy z ludźmi i bycia w centrum uwagi.

-Dlatego tym bardziej nie możesz być prawnikiem. Ponawiam pytanie, jaki kierunek cię interesuje?

Edom [MALEC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz