Dzisiejszy poranek wyjątkowo mnie zaskoczył. Nikt mnie nie obudził krzykami o spóźnieniu na śniadanie albo jakimikolwiek krzykami jak to było w zwyczaju mojej siostry od samego rana. Ogarnąłem poranną toaletę, czyli opłukać twarz i założyć obozowy strój no i tyle. Skierowałem się do salonu, bo może młoda tam czeka. Nie ma jej. Zatem musze iść na górę. Widok niemal niespotykany, jeszcze śpi.
- Rilay, wstałaś już? - nie no głupie pytania, przecież widzę, że jeszcze leży.
- Za chwilę będę gotowa. - nawet nie oderwała głowy od poduszki.
- Poczekać na ciebie?
- Nie musisz.
- Będę na dole. - teraz chce by ją zostawić w spokoju a później w jadalni zrobi mi awanturę, że musiała iść sama na śniadanie.Kiedy moja siostra jeszcze się szykowała na górze, do naszego domku zawitała Ann jak każdego ranka.
- Hej, gotowy?
- Ja tak, ale wyobraź sobie że Rilay jeszcze nie.
- Coś się stało?
- Raczej się wyspała, bo położyła się o wiele wcześniej.
- Chora?
- Wyglądała normalnie jak tak leżała w łóżku.
- Idź sprawdź czy nic jej nie jest, w końcu jako starszy brat powinieneś się o nią bardziej troszczyć.Skoro już Annabeth twierdzi, że Rilay długo nie ma, to należy to sprawdzić.
- Rilay! - nie odpowiada na wołanie. Zazwyczaj po jednorazowym wykrzyczeniu jej imienia już się awanturuje. Ponownie musze ja odwiedzić w pokoju.
Dziewczyna stoi w jego centrum przed lustrem i dotyka swoich włosów, przygląda się twarzy i tak stoi w bezruchu.- Rilay, wołam cię z dołu a ty nie odpowiadasz, myślałem, że coś się stało a ty stoisz i przeglądasz się w lustrze. Gdybyś nie była moją siostrą, powiedziałbym że jesteś córka Afrodyty.
- Dzięki. Możemy już iść?
- A kto tu na kogo czeka?Wyminęła mnie w drzwiach i udała się na dół. Coś dziwnie się dzisiaj zachowuje, jak nie ona. Jest taka bez energii, wręcz bez cienia życia w sobie.
W salonie czekała na nas znudzona Ann, przeglądająca jakąś książkę, której tytułu nawet nie zdążyłem zobaczyć tak szybko wstała z kanapy.- Hej.
- Cześć Rilay, wszystko dobrze, bo coś blado wyglądasz.
- Jasne.Annabeth także zauważyła, że z moją siostrą dzisiaj dzieje się coś niedobrego. Posłała mi lekko zmartwione spojrzenie a następnie oboje zerknęliśmy na Rilay, która powoli szła w stronę wyjścia, nieogladając się czy za nią idziemy.
W drodze do pawilonu jadalnego zaczepił nas Trevor i poszedł przodem z Ray.
Słyszeliśmy tylko jakieś urywki z ich rozmów, z których wynikało, że kolejna osoba zauważyła nienormalny stan mojej siostry.- A dlaczego ciągle dopytujesz?
- Martwię się, to normalne, w końcu w jakimś stopniu mi zależy i nie tylko mi, bo Percy i Ann tez patrzą na ciebie zmartwieni. - zwrócili się w naszą stronę, na co odpowiedziałem tylko zdziwionym spojrzeniem.
- Zatem mówię wam, że ze mną wszystko dobrze, może jestem trochę niewyspana i mogę marudzić, bo czuje się już głodna, ehh uznajmy, że to takie kobiece problemy, ok? - i w tym momencie na szczęście moja braterska opieka się kończy, czas wkręcić Ann.
- Trevor, to już nie nasza sprawa, jak wchodzi w ten temat. Annabeth może pogadać z Rilay.
- Nie ma takiej potrzeby, chodźmy na to śniadanie. - zagadka złego humory Rilay rozwiązana, mogę spokojnie zjeść gofry.
CZYTASZ
Percy Jackson i skrywana siostra.
FanficWszystko potrafi się zmienić w jednym momencie. Nagle dowiadujesz się o siostrze, która powinna być martwa. Ale takie jest już życie herosa, ciągłe niespodzianki, problemy i kłótnie z bogami. Pierwsze opowiadanie w całości jest pisane z perspektywy...