Ktoś się o ciebie martwił...

361 19 1
                                    


Było już po obiedzie i wszystkich zajęciach a Rilay jeszcze nie wróciła do obozu. Zacząłem się o nią martwić, bo to co mi powiedziała, że wydali ją kiedyś prawie za mąż mogło ponownie się stać albo jeszcze gorzej. No bo w końcu nie wiem nawet z kim tam się mieli wczoraj spotkać. Korci mnie, żeby pójść do pałacu ojca i sprawdzić co z nią jest, ale moja obecność tylko mogłaby coś zepsuć. Annabeth powtarzała mi w kółko, że zdarza się iż negocjację trwają kilka dni bez przerwy jak jest jakaś ciężka sprawa, więc teraz pozostaje mi się tylko modlić do bogów, aby szybko się skończyły i pomyślnie dla ojca. Co jakiś czas Trevor wypytywał się czy już wróciła. Często gdy go widziałem, zastanawiałem się, czy zrobiłem dobrze pozwalając mu zarywać do Rilay, chociaż skoro się tak martwi to chyba nie będzie miała z nim najgorzej. Tylko czy bogowie to zaakceptują a zwłaszcza nasz ojciec, no bo ona jest z rodziny królewskiej a on syn boga wojny. Dziwne połączenie, chociaż przeciwieństwa ponoć się przyciągają.

Nie miałem czym się zająć, a teraz mięliśmy czas wolny, więc poszliśmy z Ann na plażę trochę posiedzieć, a przy okazji poczekamy na Ray.

-Jak myślisz co tam może się dziać?

-Nie wiem Percy. Ale z tego co zdążyłam zauważyć z Rilay jest bardzo dobra negocjatorka no i przede wszystkim jest wygadana. Możliwe, że ten bożek, z którym się spotkali nie daje za wygraną i nadal starają się go z powrotem przekonać. Jeśli stałoby się coś złego, to Posejdon wysłałby wiadomość albo odesłał Rilay tutaj. Musimy być dobrej myśli.

-Tylko to nam jak na razie pozostało.

Ciepło uśmiechnąłem się do mojej dziewczyny. Dzięki niej zawsze czułem się lepiej, umiała mnie pocieszyć i poskładać w całość. Na prawdę ją kocham.

-Chciałbym jeszcze z tobą o czymś pogadać. To nie daje mi od wczoraj spokoju, bo pokochałem Rilay i bardzo się o nią martwię. Wiem, że jest silna i tak dalej, ale rozmawiałem z Trevorem na jej temat i tego co on do niej czuje. Więc on się w niej zakochał i tak jakby wczoraj pozwoliłem mu ją normalnie podrywać. Oczywiście potem mu zacząłem grozić, że jak ją zrani to po nim, tylko nie rozumiem co we mnie wtedy wstąpiło. Może kierowała mną Afrodyta czy jak.

-A może jednak wiesz, że to będzie dla niej dobre i podświadomie zaakceptowałeś ten fakt, że on ją a ona jego darzy jakimś uczuciem? Myślę, że zrobiłeś dobrze, bo ja także widzę jak oni na siebie patrzą tak jak my kiedyś zanim zostaliśmy parą. Wszyscy nam to powtarzali i nawet namawiali żebyśmy byli razem. Myślę, że z nimi będzie tak samo, a po za tym wyglądają razem słodko.

-Chyba masz rację moja Mądralo. Normalnie zaczęłaś mówić jak jakaś córka afrodyty tyle, że lepiej dobierasz słowa.

-Dzięki Glonomóżdżku. Zostawmy ich w spokoju, sprawy same się potoczą i z biegiem czasu zobaczymy co z tego wyjdzie.

Percy, patrz! Rilay chyba wraca. Chodź.

Podeszliśmy do wynurzającej się postaci. Na pewno była to Rilay, ponieważ już z daleka było widać jej suknię w kolorze morza. Księżyc oświetlał zmęczoną twarz mojej siostry, jednak widniał na niej lekki uśmiech, co mogło świadczyć, że wszystko się udało.

-Cześć Ray i jak tam poszło. No chyba dobrze skoro się uśmiechasz.

-Percy, nie spałam prawie dwie doby, więc może zejdziesz mi z drogi bo idę się w końcu położyć, jestem padnięta, a siły wystarczy mi jedynie na to aby dojść do swojego miękkiego łóżka. Więc spadaj Glonomóżdżku.

-Aha, czyli znowu niczego się nie dowiem.

Kiedy już odchodziła w kierunku naszego domku przypomniało mi się o tym dzieciaku od Aresa.

-Hej Rilay, poczekaj jeszcze moment, bo muszę Ci coś powiedzieć. Trevor pytał się o Ciebie jakieś, hmmmm... co najmniej trzydzieści razy, więc może pokaż mu się, że jesteś cała i zdrowa, bo on zwariuje. No i o tym też musimy jutro poważnie porozmawiać. A teraz idź.

Ta wiadomość dodała jej energii, ponieważ od razu skierowała się do domku Aresa. A ponoć była taka zmęczona. Nie mogłem się powstrzymać i zaciągnąłem ze sobą Ann, aby zobaczyć o oni czym rozmawiają.

Zakradliśmy się po cichu w pobliże zasieków otaczających domek, gdzie stali także moja siostra i ten gościu. Annabeth nie była zachwycona tym pomysłem, ale mimo to podsłuchiwała razem ze mną.


Percy Jackson i skrywana siostra.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz