Rezygnacja, tęsknota i ból

507 49 16
                                    

Remus bardzo ostrożnie, z sercem bijącym jak oszalałe, podążał korytarzami za rodzeństwem Black i Snape'm. Starał się iść jak najciszej, powoli, ale jednocześnie nadążając za nimi. Zdziwił go kierunek w którym zmierzali. No bo kto by się nie zdziwił, widząc tak dziwne trio idące w kierunku nawiedzonej łazienki?
Kiedy śledzeni zniknęli w łazience Jęczącej Marty, Lupin pozostał przy jej uchylonych drzwiach. Stali zbyt daleko by cokolwiek usłyszał, jednak był w stanie widzieć większość sytuacji.
Próbował czytać z ruchów warg Severusa, ale nigdy w życiu się tego nie uczył i zupełnie mu to nie wyszło.
Wzdychając ciężko, już chciał odejść, obrócił się nawet, ale głośny trzask natychmiast z powrotem przykuł jego uwagę do łazienki. Serce podeszło mu do gardła, kiedy zobaczył Syriusza leżącego pod ścianą, widocznie odepchniętego jakimś zaklęciem. Jego szaty zamoczyły się w wodzie, pokrywającej większą część podłogi.
Nie licząc się już z tym, że jego szpiegowanie zostanie odkryte wparował do łazienki i od razu podbiegł do czarnowłosego.
— Syriusz! — warknął, pędem zbliżając się do niego. Ukucnął tuż obok i wyciągnął do niego rękę, żeby pomóc mu wstać.
— Co ty tu robisz...? — po chwili namysłu ostrożnie przyjął pomoc i podniósł się, razem z Remusem, z ziemi. Brak zaufania zabolał bardziej niż Lunatyk sobie wyobrażał.
Lupin obdarzył pozostałych obecnych tak wrogim spojrzeniem, jakie jeszcze nigdy wcześniej na zawitało na jego twarzy. Nie miał w zwyczaju nienawidzenia kogokolwiek.
— Reg, idźcie już — zmęczony głos przerwał napiętą ciszę — proszę.
— Niby dlaczego byśmy mieli? — Severus z pewnością miał w zamiarze dokuczanie gryfonowi, ale został zatrzymany, przez kierującego się do wyjścia Regulusa.
— Chodźmy, Severusie. Nie ma co patrzeć na tak żałosnych ludzi.
Słowa te zabolały Syriusza, który zwiesił smutno głowę.
— Co to ma być, do cholery? — wypalił Lupin, kiedy tylko ślizgoni zniknęli za wielkimi, ciemnymi drzwiami — Nic nie rozumiem. Ukrywasz coś, dajesz się pobić i rzucać na siebie zaklęcia. O co chodzi? Wyjaśnisz mi w końcu?
W tym momencie Black gwałtownie odsunął się od drugiego Huncwota i nie patrząc na niego skierował się do tych samych drzwi, za ktorymi moment wcześniej zniknął jego brat z Snape'em.
— Nie musisz wiedzieć — odpowiedział cicho, z bólem wyraźnie brzmiącym w głosie.
— Pójdziesz chociaż do skrzydła szpitalnego? — rezygnacja i tęksnota aż nadto malowała się w zielonych oczach — proszę.
— Nic mi nie jest.
I odszedł. Znów zostawił Remusa samego i załamanego.
Powstrzymując kolejne łzy, sam też opuścił łazienkę. Usłyszał za sobą duch Marty, ale tylko przez to przyspieszył.
Wkrótce znalazł się w przytulniejszym, znacznie przyjaźniejszym, niż nawiedzona łazienka z zalaną podłogą, pokoju wspólnym Gryffindoru.
Kiedy Lily, siedząca tam na kanapie i czytająca powieść, dostrzegła Remusa od razu podeszła i go przytuliła. Zaprowadziła go na kanapę, kazała usiąść i sama zniknęła na parę minut.   Wróciła z dwoma kubkami gorącej czekolady. Cóż, kontakty ze skrzatami z Hogwarckiej kuchni się przydają.
Podała jeden z kubków Remusowi i sama usiadła obok niego.
— Mogę już na niego rzucić Avadę?
Taka groźba z ust rudowłosej była prawdziwą obrazą i pokazem nienawiści, bowiem Lily brzydziła się czarną magią. Uważała, że nie tyle nie powinna ona istnieć, co nie powinna być używana.
— Nie możesz i tego nie zrobisz — Lupin odpowiedział dopiero po dłuższej chwili i wypiciu paru łyków gorącej czekolady — ja... widziałem, jak Snape rzucił na niego jakieś zaklęcie. Nie rozpoznałem go, ani nie słyszałem co mówił. Nie miał żadnych ran i został tylko odrzucony, więc na udane zaklęcie mi to nie wygląda. Ale... jest coś co jeszcze mnie martwi.
— Severus...? — zmartwiła się trochę. Nawet jeśli sama chętnie ukręciła by łeb Syriuszowi, to znała czarnomagiczne ciągoty Snape'a — co takiego?
— Uh, chyba muszę ci najpierw wszystko opowiedzieć — westchnął, popijając ponownie ciepły napój — zaprosiłem Syriusza na bal.
— Co?! — Lily prawie opluła się czekoladą, wytrzeszczyła oczy i wbiła zaskoczone spojrzenie w Remusa.
— Nie krzycz tak. Odmówił — opuścił wzrok na swoje palce, oplecione wokół ciepłego kubka — ale potem zjawił się Snape i Regulus i... mówili coś o trenowaniu zaklęcia. Pojedynczego czaru. Przepraszam, jeśli zabrzmi to jakoś głupio, czy oskarżycielsko... ale wszystko mi mówi, że Severus albo tworzy zaklęcie, albo uczy się jakiegoś czarnomagicznego.
Evans momentalnie pobladła. Snape? Ten Snape? Ten sam, ktorego uważała za jednego z najlepszych przyjaciół?
— Wybacz, może nie powininem był tego mówić — westchnął.
— Nie, nie. Okej. Dobrze, że mówisz... pogadam z Sevem. Mimo wszystko, nie popieram przemocy.
— Chyba, że to ty kogoś bijesz — uśmiechnął się blondyn, chociaż humoru na żarty kompletnie nie miał.
— Ha ha, bardzo śmieszne — prychnęła, niby obrażona. Jednak zaraz sama posłała rozbawiony uśmiech gryfonowi.
— Mam nadzieję, że już ci trochę lepiej.
Było lepiej, naprawdę. Rozmowa z przyjaciółką podniosła go na duchu.
— Tak, trochę lepiej jest. Przynajmniej nie muszę się przejmować proszeniem rodziców o wysłanie garnituru na bal.
— No chyba sobie żartujesz — warknęła, poczym dodała w rozkazującym tonie — idziesz na bal. Sam, czy nie, co za różnica. Możesz trzymać się z Jamesem i ze mną.
— Jak piąte koło u wozu — westchnął.
— Nie przesadzaj. Będzie fajnie.
Nie mając siły na kłótnie, ani protesty tylko przytaknął.
Podczas gdy Remus rozmawiał z Lily, Syriusz siedział całkiem sam w wieży astronomicznej i... płakał. Płakał, bo zniknęło wszystko co dobre, w relacji między nim i Remusem. Zaufanie - roztrzaskane jak szklanka o ziemię. Przyjaźń - bez zaufania nie istnieje. Wszelkie inne uczucia, za sprawą braku zaufania i żalu przerodziły się w negatywne. To bolało, cholernie bolało. A młody Black nie potrafił sobie z tym poradzić. Czuł się strasznie z wiedzą, że sam odtrącił Lupina. Wmawiał sobie, że nie miał wyjścia, bo przecież "on miał dziewczynę". Chciał szczęścia dla Remusa. Dlatego też wolał osunąć się w cień. Ale nie potrafił wyzbyć się uczuć i coraz bardziej desperacko pragnął wrócić do przyjaźni z zielonookim gryfonem. Nie wiedział jednak jak i może nawet nie chciał, szczerze porozmawiać z Remusem.
Nie wiedział, że niedługo będzie mieć świetną okazję do takiej rozmowy.

-----------------------------------------
Cóż, ten rozdział wyszedł znacznie krótszy niż miał... nie umiałxm napisać tu nic więcej, wybaczcie. Rady dalej chętnie przyjmę!
Miłego dnia

O Wilku i Psie, którzy nie zauważyli miłości | WolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz