#Słodka niespodzianka

327 26 14
                                    

Pov. Lexa
Kilka dni później...

Wreszcie nadszedł ten dzień,dzień kiedy to moi pseudo "rodzice" wyjeżdżają ponownie w delegację. Stałam w holu czekając aż wyjdą za drzwi. Tak bardzo się niecierpliwiłam,że nie da się tego wprost opisać. Z tej radości ledwo trzymałam się na własnych nogach oraz powstrzymywałam uśmiech. Odliczałam każdą minutę do spotkania z moją dziewczyną. Co prawda Clarke nie wiedziała,że mogę wyjść i tym podobne,więc była to idealna okazja aby zrobić jej małą niespodziankę. Kiedy wreszcie samochód ruszył aż podskoczyłam z radości. Szybkim krokiem udałam się na górę aby zabrać parę rzeczy w tym kask od mojej maszyny. Ah no tak zapomniałam o jednym szczególe przez jaki miał cały ten syf ze starymi. Przy wyjściu zatrzymał mnie Rick nie pozwalając mi przejść.

- Zejdź mi z drogi - zaczęłam póki co grzecznie.

- Z całym szacunkiem ale nie mogę. Mam bezwzględny zakaz wypuszczania Cię z domu aż do końca weekendu - uśmiechnął się bezczelnie.

O nie kurwa,tego jest za wiele.

- Chyba zapominasz dla kogo pracujesz.

- Pracuje dla Państwa Woods a nie dla Ciebie - zwrócił się do mnie na TY. I tym oto sposobem wkurwił mnie jeszcze bardziej.

- A pamiętasz pod kogo podlegasz kiedy ich nie ma? - i tu mam tego skurwiela. - Teraz to moje rozkazy wypełniasz - mężczyzna zbladł gdyż najwidoczniej zapomniał o tym małym szczególe.

Pani Moris z zaciekawieniem obserwowała całe zajście. Chociaż ona jedna była po mojej stronie.

- Zwalniam Cię! Masz kwadrans aby opuścić rezydencję mojej rodziny w przeciwnym razie zajmą się tobą policjanci.

Jego mina była bezcenna. Wiedział,że nie ma innego wyjścia jak oddać wszystkie rzeczy i bezdyskusyjnie opuścić mój dom. Wychodząc wreszcie za drzwi dodałam:

- Kiedy wrócę ma Cię tu nie być. Wszystkie rzeczy zostaw w salonie. A Panią mr.Moris proszę o dopilnowanie aby ten sukinsyn oddał wszystko i opuścił mój dom w przeciągu piętnastu minut.

Udałam się po mój motor i czym prędzej ruszyłam do najbliższej kwiaciarni. Przed wyjazdem jednak musiałam wykonać jeszcze jednej bardzo istotny telefon.

Pov. Clarke

Nie wiedziałam co się dzieje u Lexy ale nic nie pisała,żadnego znaku życia,nawet Octavia nic nie wiedziała. Ostatnio miała zbyt mało czasu aby tam zajrzeć abym się nie martwiła. Mamy weekend a ja siedzę jak głupek w domu i zastanawiam się jak ją odwiedzić. Jej rodzice zapewne już wyjechali a ona biedna będzie teraz sama. Cholernie żałuję,że nie mogę być teraz przy niej. Chcąc zająć czymś myśli zaproponowałam Rav wspólne gotowanie a za tym szło dobre wino i masa wygłupów zupełnie tak jak na początku naszej przeprowadzki tutaj. Raven na całe szczęście nie miała planów,więc bez problemu się zgodziła. Postanowiłyśmy upiec jakieś ciasto bo w sumie dawno nie było nic takiego. Szykując wszystkie składniki telefon Rav zaczął wyć na całą kuchnię. Nie przejmowałam się tym gdyż była to zapewne Octavia. Moja przyjaciółka przeprosiła mnie na moment i wyszła zostawiając przygotowania na mojej głowie. Rozumiałam to całkowicie i dałam się wciągnąć w wir pracy.

Pov. Lexa

- Lexa? Co się stało? Jak to możliwe, że dzwonisz skoro masz uziemienie?

- Reyes skup się. Jesteś sama? - Spytałam.

- Tak. Co się stało?

May we meet again...[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz