Pov. Lexa
Nazajutrz obudziłam się dosyć późno. Słońce raziło mnie w oczy jednak nie wracałam na nie uwagi. - Ale zaraz przecież ja nie mam łóżka przy oknie - pomyślała po czym szybko podniosła się aby przeprowadzić rozpoznanie terenu,które miało mi przypomnieć wczorajszy dzień oraz miejsce w jakim się znajduje. Rozejrzałam się po pokoju a następnie spojrzałam na osobę,która mimo wszystko dalej tuliła się do mojego tułowia. Widok przeuroczej blondynki śpiącej jak małe dziecko niemalże mnie wzruszyło. Mogła bym tak siedzieć i wpatrywać się w nią godzinami. W jednej chwili wróciły wspomnienia minionego dnia. - Czy to się zdarzyło na prawdę? Czy Clarke powiedziała,że mnie kocha? - nieustannie zadawałam sobie to pytanie. Spojrzałam na zegarek i prawie wyskoczyłam z łóżka jak poparzona.
- Cholera Clarke dochodzi dziesiąta - krzyknęłam dosyć głośno aby blondynka się obudziła.
- Mhmmm co się dzieje? - Spytała zaspanym wciąż głosem.
- Jest prawie dziesiąta a nas nie ma na uczelni.
- Zróbmy sobie może dzień wolny okej? - zaproponowała wciąż senna Gryffin.
Już chciałam zaprotestować lecz nie widziałam w tym sensu,gdyż i tak nie wyciągnęła bym tego śpiocha z łóżka. Dziewczyna jakby czytając mi w myślach ścisnęła mnie jeszcze bardziej w pasie aby jasno dać mi do zrozumienia,że nigdzie się nie wybiera tak samo jak ja. Niechętnie się zgodziłam bo uważam,że opuszczanie wykładów nie jest czymś fajnym. Nie lubiłam mieć zaległości chodź nie zaprzeczę iż dobrze by było się wyspać. - W sumie jeden dzień mnie nie zbawi - odrzekłam po czasie do blondynki. Na jej twarzy mogłam dostrzec lekki uśmiech. Położyłam się z powrotem na łóżko co było najwyraźniej idealnym znakiem dla Clarke ażeby wtulić się w moje ramię. Wciąż nie mogłam uwierzyć,że taka wspaniała dziewczyna teraz jest już moja. Chodź minęło kilka dni od zerwania z Costą to czuję,że niebieskooka przylepa przy moim ramieniu mnie nie zawiedzie,że bezustannie będziemy przy sobie aby pogłębiać nasze uczucia.
Pov. Clarke
Kilka godzin później...
Obudziłam się tym razem nie za sprawą zielonookiej piękności śpiącej obok mnie lecz za sprawą mojego wibrującego telefonu. To była Rav i zapewne nie dzwoni po to aby mnie przywitać. Odebrałam telefon nastawiona na ochrzan z jej strony.
~ Hej Rav co jest?
~ Gdzie ty jesteś do cholery Gryffin? Rano pukałam do Ciebie ale się nie odzywałaś. Wyszłaś tak beze mnie?
~ Wybacz nie słyszałam Cię. Jestem w domu,właśnie mnie obudziłaś. Dziś nie poszłam bo i tak zaspałam,więc mi się nie opłacało już iść.
~ Czemu szepczesz? Z kim ty tam jesteś?
~ To nie jest dobry moment na pogawędkę Raven. Odezwę się jak tylko wstanę a teraz wybacz ale idę pod prysznic.
~ Nie wiem w co ty grasz Clarke ale wiesz,że Lexa również nie pojawiła się na uczelni.
Mówiąc to brunetka śpiąca u mego boku obudziła się. Gestem ręki pokazałam jej aby była cicho. Usiadła obok mnie i słuchała mojej rozmowy.
~ Może jej coś wypadło z resztą od kiedy ty tak się nią przejmujesz Reyes?
~ Ja Cię tylko informuje bo wiem,że masz do niej swego rodzaju słabość.
~ Słuszna uwaga ale jeżeli chcesz mi coś zarzucić to uprzedzam iż nie wiem gdzie jest Lexa ani czemu nie pojawiła się na wykładach. A teraz wybacz ale serio idę się ogarnąć.
CZYTASZ
May we meet again...[ZAKOŃCZONE]
FanfictionLexa jest młodą i utalentowaną brunetką pochodzącą z Sydney a Clarke, figlarną blondynką znudzoną życiem akademickim. Niedługo po rozpoczęciu się roku blondynka wpada na zielonooką brunetkę. Czy ta znajomość odmieni ich życia?