Pov. Lexa
Po powrocie do domu długo nie mogłam zasnąć. Leżąc na łóżku myślałam o długiej rozmowie z Clarke jaką jeszcze chwilę temu zakończyłam oraz przeglądałam jej profil na Facebooku. Nic szczególnego nie zauważyłam. Z czystej ciekawości zajrzałam w komentarze znajdujące się pod jej zdjęciem profilowym,które nawiasem mówiąc było dosyć czarujące. Sporo komentarzy od koleżanek,rodziny,znajomych niby nic szczególnego jednakże moją uwagę zwrócił komentarz pewnego chłopaka. Sądząc po tym co napisał mogłam się domyślać kim był dla Clarkey. Nie chciałam o tym myśleć lecz mimo tego weszłam w jego profil. Od razu było widać,że masa dziewczyn oznacza go na zdjęciach. Po dłuższym czasie znalazłam ostatnie zdjęcie jakie wrzucił. Znajdował się tam oczywiście on oraz niebieskooka śliczność. - To jeszcze nic nie znaczy Lexa mogą być przyjaciółmi. Czytałam komentarze,które utwierdziły mnie w moim czarnym scenariuszu. Clarke była z nim i nawet nic nie wspomniała o tym. Nie wiem czemu ale byłam zła na siebie jak i zarówno na nią. Rzuciłam telefonem o ścianę czując jak do oczu napływają mi łzy. Minęła około godzina nim uspokoiłam się i zasnęłam.
Kilka godzin później...
Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Niechętnie się zwlekłam z łóżka i otworzyłam. Ujrzałam Panią Moris z tacą ciepłego śniadania.
- Już południe. Twoi rodzice niedługo się zjawią a ty powinnaś chodź trochę zjeść przed obiadem.
Wzięłam tace z posiłkiem odstawiając ją na biurko znajdujące się w moim pokoju, podziękowałam staruszce po czym odprawiłam ją do dalszych przygotowań. Faktycznie było już południe co znaczy,że przespałam dobre sześć godzin. Kiedy zjadłam już śniadanie zaczęłam szukać telefonu jednakże nigdzie nie mogłam go znaleźć. - No cóż sam się znajdzie - pomyślałam udając się do łazienki. Co prawda był to tylko obiad ale nie wypadało ubierać się w zwykłe rzeczy. Wyciągnęłam z szafy elegancką czarną sukienkę z odkrytymi ramionami. Była śliczna i jedyne czego teraz mi brakowało to makijażu. Po dłuższej chwili chwyciłam za małe lusterko aby sprawdzić efekty swojej pracy. Nie było tak źle.
Zamykając szafę, którą wcześniej pozostawiłam otwartą zauważyłam kawałki szkła. Jak się okazało był to mój nieszczęsny telefon roztrzaskany w drobny mak. W jednej chwili przypomniały mi się wydarzenia wczorajszego dnia. Nie mogłam uwierzyć w to,że przez tyle godzin wspólnego rozmawiania nie wspomniała mi o swoim chłopaku podczas gdy ja otworzyłam się przed nią na tyle aby wspomnieć o Costii. Byłam wściekła na nią i na cały świat. Szybko wróciłam do świata realnego po ponownym pukaniu do drzwi. Tym razem był to Rick. Przyszedł mi oznajmić iż moi "cudowni" rodzice właśnie przyjechali i wypadało by zejść na dół do jadalni. Tak bardzo tego nie chciałam ale było to nieuniknione. - Im szybciej tym lepiej - pomyślałam. Niechętnie zeszłam na dół stając w holu i wyczekując ryku samochodu parkującego na podjeździe. Serce biło mi jak oszalałe i nawet nie wiedziałam dlaczego skoro nikt szczególny nie miał zamiaru się tu zjawić. Chwilę później w drzwiach ujrzałam dość wysokiego mężczyznę zwanego "moim tatą" a wraz z nim drobną kobietę podającą się za "moją matkę''. Tak strasznie ich nienawidziłam i cieszyła bym się jakby wyjechali jeszcze dziś.
CZYTASZ
May we meet again...[ZAKOŃCZONE]
FanfictionLexa jest młodą i utalentowaną brunetką pochodzącą z Sydney a Clarke, figlarną blondynką znudzoną życiem akademickim. Niedługo po rozpoczęciu się roku blondynka wpada na zielonooką brunetkę. Czy ta znajomość odmieni ich życia?