#Powtót do rzeczywistości

361 27 12
                                    

Pov. Clarke

Niedzielny poranek zapowiadał się dość leniwie. Wielkim wyzwaniem było dla mnie wygrzebanie się z pościeli. Kiedy wreszcie to uczyniłam uznałam,że najlepszą opcją będzie odwiedzenie łazienki a następnie kuchni. Z racji,że Rav leczyła kaca postanowiłam zrobić jej śniadanie. Uwielbiała kiedy jej gotowałam. Nie mając nic lepszego w planach chwyciłam za kubek nalewając do niego napoju bogów zwanym kawą i udałam się z powrotem na górę. Dochodziła jedenasta a ja dalej siedziałam na parapecie swojego okna wpatrując się bezsensownie w niebo szukając w nim wszystkich odpowiedzi na każde jedno pytanie kłębiące mi się w głowie. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk wiadomości. Niemalże rzuciłam się na mój telefon w nadziei,że to Lexa jednakże się myliłam. Przed samym południem "mój chłopak" znów postanowił popsuć mi dzień. Nawet nie wiem kiedy zaczął mnie tak wkurzać. Wracając, postanowiłam mu odpisać na wszystkie dotychczas wysłane wiadomości. Szczerze mówiąc to miałam go już dosyć. Nie chodzi tu o sam fakt iż zaczęłam czuć coś do zielonookiej chodź nie wykluczam tego całkowicie lecz chodzi tu o samo jego zachowanie. Na imprezie pokazał mi,że bardzo się zmienił a nawet dał do zrozumienia,że chyba znów zaczął brać o czym świadczyła jego agresja jakiej doświadczyłam z jego strony tamtego wieczoru. Samo wspomnienie wywołało nagły ból na nadgarstkach,które miały dalej swój fioletowawo-krwisty kolor. Ostatecznie i definitywnie napisałam mu,że to koniec oraz dałam do zrozumienia,że ma zostawić mnie w spokoju. Miałam nadzieję, że odpuści wreszcie i będę mogła zacząć żyć na nowo. Z racji iż w dalszym ciągu się nudziłam postanowiłam poinformować wszystkie dziewczyny z drużyny o jutrzejszym treningu mającym się odbyć po zajęciach. Znudzona siedzeniem w domu postanowiłam pobiegać oczywiście budząc przed wyjściem moją zezgonowaną przyjaciółkę. Słuchawki,dobra playlista i można ruszać. Godzinny trening powinien dobrze wpłynąć na mnie.

Jakoś dwie godziny później...

Wróciłam do domu ciutke później niż planowałam. Ćwiczenia siłowe dały mi przyjemny ból jakiego musiałam doświadczyć dla relaksu. Wbiegając do domu nie zwracałam uwagi na nic i na nikogo. Gorąca kąpiel była czymś czego w tej chwili potrzebowałam najbardziej na świecie. Dopiero kiedy wyszłam z łazienki zdałam sobie sprawę,że z mojej kuchni dobiega jakiś hałas. Gdy tylko wyszłam na korytarz moje nozdrza dobiegł znajomy zapach. Z wielkim uśmiechem pognałam na dół do kuchni gdzie jak się mogłam spodziewać moja przyjaciółka gotowała moje ulubione spagetti.

- Sądziłam,że nie podniesiesz się dziś z łóżka .

- Czuję się dobrze po tabletkach jakie znalazłam na blacie tuż koło talerza z moim ulubionym śniadaniem - oznajmiła wesoło Rav. - Postanowiłam się odwdzięczyć i wykorzystać fakt twojej nieobecności aby ugotować obiad.

- To świetnie bo umieram z głodu. A zapomniała bym zwołałam na jutro dziewczyny na trening. Dawno nie grałyśmy a kto wie kiedy możemy spodziewać się towarzyskiego meczu z Mount Weather.

- To świetnie znów będę miała okazję skopać Ci ten twój śliczny tyłek - oznajmiła pewna siebie Reyes. - I tym razem nie pomoże Ci ta ślicznotka.

W odpowiedzi posłałam jej piorunujące spojrzenie i nałożyłam sobie obiad. Po zjedzonym posiłku zajęłam się sprzątaniem gdyż Rav narobiła okropnego bałaganu. Postanowiłam jeszcze raz tego dnia napisać do Lexy mając nadzieję,że już dziś znajdzie chwilę aby mi odpisać. Tym razem postanowiłam napisać na numer aby nie budzić jej podejrzeń co do mojej nazwy na Skype.

Pov. Lexa

Z samego rana zgodnie z obietnicą mój ojciec zabrał mnie do sklepu motoryzacyjnego. Przez godzinę przeglądałam różnego rodzaju motory i motocykle wędrując po halach. Zniechęcona do dalszych poszukiwań chciałam zdać się na jego łaskę kiedy w oko wpadł mi czerwony kolor. Spojrzałam w stronę maszyny w tym kolorze i niemalże zaniemówiłam. Przede mną w tym momencie stała cudowna HONDA.

May we meet again...[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz