rozdział 1

306 18 14
                                    

                       POV.rebekah

Gdy się obudziłam było już ciemno, a nade mną klęczała moja mama. Kiedy zobaczyła, że się obudziłam od razu mnie przytuliła I zaczęła płakać.
-kochanie to ja, twoja mama.
-Ale przecież ty spłonełaś w pożarze.
-łowcy mnie znaleźli ale im uciekłam .
-kocham cię mamo.
-ja ciebie też a teraz chodź do domu.

Pov.derek
Bex dalej nie było,martwię się o nią. Nagle przez drzwi weszła moja kuzynka. Szybko do niej podbiegłem I przytuliłem.
-Od zawsze się lubiliście. - uśmiechnęła się jej matka. Odkleiłem się od bex i podeszłem do Anny, mojej ukochanej cioci. Była najlepszą przyjaciółką mojej mamy. Było to tak że pewnego dnia Anna walczyła z łowcami, a wtedy Thalia jej pomogła I mama zaprosiła ją do domu.

W tym czasie Peter stał się dziwny taki dobry I miły dla każdego zawsze kiedy była Anna. Później kazałem mu żeby zaprosił ją na randkę. Wtedy stali się parą a pewnego dnia ona pszyszła I na naszej kolacji ogłosiła że jest w ciąży. Peter tak się ucieszył że nie odstępował jej na krok a Kiedy urodziła się bex wszyscy byliśmy szczęśliwi, oni wzieli ślub, wtedy wybuchł pożar i nasze szczęśliwe życie się skończyło.

Pov.rebekha gdy się obudziłam wszystko mnie bolało ale musiałam wstać. Ubrałam się w czarną spódniczkę jeansową, białą bluzkę na ciekich ramiączkach którą włożyłam do spódniczki a na to włożyłam krótki szary sweter. Włosy wyprostowałam I związałam w kucyka wysoko na czubku głowy. Zrobiłam lekki makijaż, zszedłam na dół wraz z moją torbą. Tam mama robiła tosty które szybko zjadłam i wyszłam.

Pov. Lydia
Muszę przekonać bex by poszła ze mną na podwójną randkę. O właśnie ją widzę wow na serio wow bardzo ładnie się ubrała! 
-hej kochana - podeszłam do niej.
-nie
- ale ja nawet nie zaczęłam. - oburzyłam się - Nie nie pójdę z tobą na podwójną randkę.
-Ale… - nagle przerwała nam All. Posłałam  jej mordercze spojrzenie, a wtedypodszedł do nas Jackson.
-hejka idziecie na mecz
-ni..., - zaczęła bex, a ja szybko jej przerwałam.
-tak.

Pov.rebekha
jesteśmy na tym głupim boisku i nie wiem po co Lyds mnie tu ciągnęła, siedzę pomiędzy nimi, All po prawej a ona po lewej. W końcu chłopacy wbiegli, dziwne i nie dziwne to że scott jest dobry a był najgorszy ale on jest wilkołakiem więc, no. Scott zaczął się dziwne zachowywać, złapał się za głowę, a na boisko wbiegł Stiles i razem pobiegli do szatni. Ja pobiegłam za nimi, a za mną Lydia i Allison coś do mnie krzyczały ale tego już nie słyszałam. Gdy wybiegłam do szatni scott atakował stilesa
-Ventus. - powiedziałam cicho, a scott odleciał na szafki za nim. 
-jak ty to zrobiłaś? - zapytał Stiles
-no Scott jest wilkołakiem, a ja trybrydą
-a co to takiego.

- 3 stworzenia w jednym. jestem czarownica i banshee, a trzecim…jeszcze nie wiem.
-wow. - powiedział Scott.

-a ty trzymaj się zdala od kłopotów bo więcej nie będę cie ratować.
-okej okej.

Na lunchu
-nie lydia nigdzie nie idę
-no proszę idzie Allison więc ty też musisz.
- Nawet nie mam z kim iść.
-Ze Scottem.
-czemu z nim?
-bo widzę jak na ciebie patrzy.
-a daj spokój.
-nie nie dam. chodź idziemy do ich stolika.
-no coś ty lydia.
-chodz a nie marudź.
-no okej .
-hej wam- powiedziała lydia
- ta hej - tym razem to ja powiedziałam.
-mam super pomysł - krzyknęła.
-O co chodzi? - zapytał Jackson.
- o to że idziemy na potrójną randkę. - kiedy lydia to powiedziała stiles wypluł wodę zaczęłam się lekko śmiać.
-i co się śmiejesz - powiedział zły stilinski.
- dobra nie ważne ja idę z Jacksonem bex z scottem a allison ze stilesm.
-ymm okej a kiedy ta randka?
-jutro tylko się nie spóźnijcie. Chodź, idziemy do mnie wybrać ci strój.
-ale Lidia. - gdy to powiedziałam scott się słodko zaśmiał

fire from hell ○ Stiles Stilinski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz