rozdział 3

163 13 6
                                    

                         POV.scott

czekaliśmy kilka godzin tak jak powiedziała ana,ale jej stan znacznie się pogorszył
-może zadzwonię do mamy jest pielęgniarką.
-tak dzwoń.-powiedziała szybko ana
-hej mamo.
- hej coś się stało.
-tak moja przyjaciółka została otruta.
-czym wiesz czym.
-tak ymm róża tak jakoś tak.
-szybko przywieś ją do szpitala.
-okej.-derek szybko włożył bex do  swojego auta,weszłem na tył samochodu podniosłem jej głowę i położyłem na swoich kolanach, do sierodka weszła też ana i derek ruszył. w kilka minutach byliśmy pod szpitalem szybko wysiadłem i wzięłem bex na ręce. i wbiegłam do środka a za mną ana i derek,w środka stała już moja mama i lekaż lekaż który szybko przejoł bex,gdy wzrok moje mamy i any się spotkał,moja mama otworzyła buzię

-an.
-mel.-przytuliły się znają się
-mysłałam że spłonełaś.-powiedziała moja mama
-nie udało mi się uciec.-posłałem derekowi spojrzenie, które pyta ty wiesz że one się znają derek pokiwał głową że nie wie.
-wy się znaćie.-zapytał zmieszany derek
-a tak w szkole się poznaliśmy ona pomagała mi a ja jej.-mama

-aha, okej mamo dobrze będzie z bex.
-wiesz scott to bardzo niebezpieczeny kwiatek.-westhnełem mój telefon zaczoł o sobie przypominać,dzwonił stiles
-hej stary nie mogę gadać pa.-i się rozłonczyłem

                       POV.rebekah

leże w jakimś dziwnym pokoju który jest cały czarny,wstałam z łóżka. szpitalnego podchodzę do dzwi które leko popycham,dzwi strasznie zaszkszypiały złapałam się za głowę nagle zobaczyłam jakąś postać. uśmiechnęła się do mnie, a później pobiegła przed siebie szybko pobiegłam za nią żebym jej nie zgubiv gdy dobiegłam byłam w białym, pomieszczeniu rożejżałam się wokół siebie nagle ta postać się pojawiła nie dowierzałam własnym oczą przedemną stał mój dziadek, nagle zaczęły się szepty jakieś głosy.głosy były tak śilne że krzyknełam. krzykiem banshee,nagle wszystko się rozmyło a przed oczami zapadła ciemność, dziwne się czułam bo nie widziałam nic ale wszystko czułam

                         POV.derek

w tym samym czasie

czekaliśmy przed salą gdy nagle usłyszeliśmy krzyk, ale nie taki zwykły tylko banshee. złapałem się za głowę tak samo jak ana i scott nagle do szpitala, wbiegła cała zapłakan lydia ona też musi być banshee

                    POV.lydia

spałam sobie smacznie,kiedy nagle usłyszałam krzyk ale nie zwykły taki przerażony krzyk osoby szybko wstałam łzy same leciały mi z oczy  a krzyk odbijał się w moich uszach i zaprowadził mnie do szpitala szybko tam wbiegłam zobaczyłam scotta chłopaka i jakąś kobietę podbiegłam do nich i zapytałam
-coś się stało słyszałam krzyk.
-rebekha jest w sali.
-mogę wejść.
-tak.-powiedziała ta kobieta weszłam do sali a tam leżała cała spocona bex mamrotała coś pod nosem zaczeł kręci głową szybko do nie podeszłam i porsząsneła nią żeby się, obudziła ale to nic nie dało znów krzykneła, a szyby rostrzaskały się a żeczy z półek pospadały złapałam się za głowę i zagryzłam wargę by nie krzyknąć znów potrząsnęłam rebekah ale ta tym razem się obudziła miała przekrwione oczy

-co się stało.-zapytała
-trafilaś do szpitala.
-ale jak.
- tego nie wiem ale możesz zapytać się scotta i tej dwójki ludzi kturych nie znam.
-aa to moja mam ana a chłopak derek kuzyn.
-okej ja się będę zbierać zawołac kogoś.
-nie.

                           POV.scott

na następny dzień

rebekah już jest przytomna a ja teraz idę do szkoły koło której,stoi stiles pewnie jest na mnie zły za to że się wczoraj rozłonczyłem nagle zaczepiła mnie lydia
-hej scott co z bex.
-na razie dobrze.

-kamień z serca.
-tak,ja już musze iść.
-okej.
podeszłem do stilesa
-co chciała od ciebie lydia spotykacie się co na to jackson.
-stiles nie nie chodzimy ze sobą po prostu rebekah jest w szpitalu a lydia wczoraj słyszała jej krzyk wiec się pytała czy wszystko z nią dobrze.
-a co się stało bex.-zapytał zmartwiony dziwne

                     POV.peter

do mojego pokoju weszła jenifer
-kto był w szpitalu.-spytałem od razu
-twoja córka otruto ją wydaje mi się że to łowcy.
-tylko jedni stosują trucizny na czarownicy.
-jacy?
-łowcy z południa nie mają nazwy tak się nazywają ale oni polowali tylko na ane ale ona nie żyje.
-a właśnie wydawało mi się że ją widziałam.
-jeżeli żyje może powiedzieć bex że ja żyje i nie jestem w śpiące trzeba ją zabić.
-zrobie to.
-dziekuje jenifer.
-nie ma za co.
okropni łowcy ale oni trują tylko królewskie czarownice a zapomniałem wspominiec że ana jest królową czarownic a bex księżniczką.

Nowy rozdział i jeszcze raz z kim ma być rebekah ze scottem czy stilesm moje kwiatuszki i komentujecie i gwiazjkujcie bo to dodaje energii i motywacji

fire from hell ○ Stiles Stilinski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz