rozdział 2

195 13 6
                                    

                         POV.lydia

byłyśmy już u mnie tak tak lekcje, ale no trzeba zrobić się na bóstwo żeby scott zakochał się w rebekah,chociaż on już jest w niej szaleńczo zakochany jak on tak słodko na nią patrzy.
-hej lydia słuchasz mnie czy jak?
-a tak co mówiłaś.
-czemu ja tam idę i to ze scottem.
-bo ja tak zdecydowałam.
-yyyyy.
-och dawaj będzie super.
-może.

                   POV.scott

-scott uważaj bo ze schodów spadniesz.-jak powiedziała mama spadłem ze schodów super.
-chyba za bardzo się stresujesz.
-chyba ale muszę wyglondac ładnie.
-jak ma na imię ta szczęściara.
-rebekha hale ładna bardzo ładna blondynka
-och zakochałes się.
-ymm nie, nie prawda gadasz jak stiles.
-ale stiles ma rację.-teraz spojrzałem na telefon i godzinę która była siedemnasta piędziesąt mam dziesięci. minut by znalesc się na kręgielni szybko, wstałem z schodów na których dalej leżałem wzięłem,kluczyki od samochodu mamy
-to ja już jadęlydia mnie zabije jak się spuźnie.
-pa tylko się nie zabij po drodze.
-pa będę uważał.
wyszłam z domu i wsiadłem kurde mam jeszcze pięć minut, lydia mnie zabije jechałem tak szybko że prawie psa nie potronciłem , jestem już wszyscy już czekali

-hej sory za spuźnienie.
-no masz szczęście macCall.-powiedział jackson ugh nie lubię go, spojrzałem się na rebekah wyglonda niezemsko ciemno niebieskie jeansy czarną bluzkę na grubych ramiączkach i czarne  botki nie wiem jak to się nazywa a na zakryćie ramion, koszule rozpiną bordową w ciemno zieloną krate i rozpuszczone włosy lekko zakręcone i lekki makijaż, z skąd to wszystko wiem uczyłem się ze stilesm żeby wiedzieć co kupić na urodziny mamą jak stiles ją jeszcze miał, weszliśmy do sierodka i zaczęliśmy grać, lydia i jackson jak na razie wygrywali od nas o trzy  punkty teraz ja rzucałem wiedziałam że mi się nie uda i chyba rebekah też bo podeszła do mnie i wyszeptała do ucha

-wyobraz sobie mnie nagą.-i odeszła, udało mi się zbiłem wszystkie
-wow wow coś ty mu powiedziała.-zapytała się rebeci lydia
-coś.
skończyliśmy już grać wiec zapytałem się czy jej nie podwiesc zgodziła się, zawiozłem ją pod sam spalony dom gdy wyszła trafiła ją szczszała w ramię. szybko wyszedłam z auta i podbiegłem do niej i zchowałam się z nią za jakimś drzewem, i zaciskałem ręce na jej ranie usłyszałem czyjeś rozmowy
-gdzie ona jest.
-nie najpierw wejdziemy do domu.
-myslisz że będzie tam ana.-na imię kobiety serce rebekah przyśpieszyło ciekawe kim jest
-ona jest moją mamą.-wyszeptała cicho żeby łowcy nas nie usłyszeli nagle, strzała przeleciała koło głowy rebekah mocniej zacisnęłam ręce na ranie, nagle zobaczyłam dereka i jakąś ciemno włosą kobiete gdy nas zobaczyli kobieta, rzuciła zaklęćie tylko że inne z rany zaczeła mocniej krwawić, a rebeca niebezpieczne się zachwiała szybko do nas podbiegli kobieta przestawiła się jako ana czyli to jej łowcy szukali. szybko weszliśmy do spalonego domu nagle rebeca zemdlała ale szybko wzięłem, ją w stylu panny młodej

                       POV.ana

o nie wiedziałam, że to się tak skończy gdy scott wzią ją na ręce derek kazał. położyć ją na spalonej kanapie, nagle z jej nosa i buzi zaczęła lecieć krew
-szlak.-powiedziałam i kopnełam w stół który się przewrócił.
-co jej się stało.-spytał lekko zaniepokojony derek
-w grocie strzały musiał być zatrury różą czewnoną która ma za zadanie zabijać czarownice.
-czyli ona umrze.

Akcja powoli się rozkręca mam nadzieję że wam się podoba

fire from hell ○ Stiles Stilinski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz