rozdział 9

82 9 13
                                    

POVV.rebekha maraton 4/5

siedziałam w tej dziurze z kilka godzin
chciałam wyjść ale byłam ranna nagle usłyszałam szelest i zobaczyłam stilesa który,jak mnie zobaczył był przerażony

-hej stiles pomożesz mi z tąd wyjść.
-co ty tu robisz.

-wpadłam do dziury a co innego mogłam zrobić.
-okej.-stilinski zadzwońił do scotta który w czasie natychmiastowym tu przyjechał pomogli mi wyjść a gdy zobaczyli że jestem ranna znów zobaczyłam na ich twarzach przerażenie.

-nic mi nie jest przecież nie umrę.

-no nie wiem.-powiedział stiles
-och daj spokój nic mi nie będzie.

POV. Peter

-gdzie jenifer.-zapytałem łowców którzy mnie chronili.

-po pierwsze umarła ale żyje powiedziała prawdę rebekah i bił się z aną.
-czekaj jak to bex zna prawdę.

-no jenifer jej powiedziała.
-hym dla tego jej nie ma macie mi ją tu przyprowadzić.
-okej.-długo czekać nie musiałem po kilku minutach zjawiła się jenifer

-już wiesz.-powiedziła
-tak czemu jej powiedziałaś.
-musiałsm żeby znów mi zaufała po tym jak mnie zabiła.
-czekaj, ona cie zabiła.
-tak.-długo nad tym rozmyslałem
-tylko czemu.-zapytałem się sam siebie

POV.ana

upozorowałam swoją śmierć by peter myslał że nie żyje tak samo jak jenifer tylko derek i bex o tym wiedzią jestem na strychu naszego domu, mam tu jedzienie i pićie nie jest źle ale mogło być gorzej. spałam, nagle zobaczyłam przez okno wilkołaka peter próbuje mnie wywęszyć ale nic z tego zaklencie maskujące nie znajdzie mnie zdrajca zabił własną siostrzenice dla bycia alfą zadufany w sobie dupek przystojny ale dupek yhh musze iść spać bo będę cierpic na bessenosć gdy zasnęłam miałam sen straszny że rebekah nie żyje na szczęście to  tylko sen straszny. dalej spać już nie mogłam ciąge o tym myslałam w końcu tak byłam zmęczona że zasnęłam nie miałam już żadnego innego snu wyspałm się co było trochę dziwne ale mniejsza z tym

                        POV.allison

bałam się trochę o bex i scotta, ale okej gadam już z tylko z lydią. bo boje się jej też jest czarownicą i tym czymś na b jakoś tak po balu z ciocia kate by narobić trochę zamieszania i coś zrobić jeszcze nie wiem co ale coś na pewno leżałam w łóżku było późno w nocy ale ja nie mogłam zasnąć ciągle miałam w głowie obraz usmiechniętej bex jeżeli jej się coś stanie nie wybacze tego sobie scott zagoi się ale nie bex nagle do pokoju weszła mama.

-hej kochanie czemu nie śpisz.
-myślę o bex.

-ona nie jest już twoją przyjacułką masz lydie.
-dzieki mamo.

-śpij będzie dobrze kochanie..powiedziała i wyszła z mojego pokoju

Jeszcze jedne rozdział i koniec maratou czekajcie moje kwiatuszki

fire from hell ○ Stiles Stilinski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz