Rozdział 4

56 4 0
                                    

                         POV.alis

przytuliłam bex i, zaczęłam płakać przez całe życie myślam że nie miałam rodziny a tak na prawdę żyła a reszta spłoneła, puściłam bex i powiedziałam że może już iść więc szybko wstała i wybiegła z pokoju a ja powoli wstałam z zimnej podłodze i wyszłam na dwór się przewietrzyć.

                         POV.rebekha

Szybko wybiegłam z pokoju, tak swoją drogą zimno w nim. biegłam tak po lesie aż się nie scemniło usiadłam pod drzewem i przymknęłam oczy. obudziłam się dość szybko wstałam z pod drzewa i zaczęłam biec przed siebie mój zwrok napotkała wilka co? zaczoł biec a ja za nim po dłuższej poganiny za wilkiem musiałam przystać w jednej sekundzie moje oczy spowiła ciemność

                         Pov.stiles

ktoś głośno położył książkę na biurku aż spadłem z krzesła

-macie coś.-zapytała zmartwiona ana ja w sumie też, nie ma jej już z dwa dni czy jakoś tak

-nie.-odpowiedział jedyny odwżny isaac
-ale może trzeba ją wytropić.- nagle zaczoł dzwonić telefon any jej mina wyrażała jedynie strach szybko wyszła z gabinetu a nasza czwórka za nią. weszła ona do swojego samochodu ja z isaaciem do mojego a scott z allison do allison. ana ruszyła a ja za nią jechała do szpitala, jest tam bex dojechaliśmy ana wyszła z samochodu i weszła do sierodka a my za nią nie podeszła nawet do mamy scotta czyli wie gdzie jest jej sala

                         POV.ana

znaleźli bex, weszłam do szpitala i popędziłam od razu do jej sali

-co jej jest.-zapytałam widząc bex która samodzielnie nie odychą. dzwi znów się otwarły a przez nie przeszła cała czwórka

-pani jest mamą rebekah proszę na chwilę ze mną.-powiedział i poszłam za nim

-mam zła wiadomość.-powiedział
-jaką.-zapytałam zaraz nie wytrzymam

-więc ma ona chore serce gdyby nie biegacz rebekah mogła by już nie żyć.-powiedział lekaż szybko wstałam z krzesła i wyszłam na korytarz usiadłam i zaczęłam płakać najpierw cała rodzina później znów peter a teraz bex

                         Pov.scott

Razem z isaaciem słuchaliśmy o czym romawiają. a stiles i allison siedzą przy bex, co? bex jest chora z isaaciem popatrzyliśmy w sobie w oczy a w nich krył się tylko strach podeszliśmy do reszty

-co co się stało.-zapytała wystraszona allison
-bex jest chora ma chorobę serca.-powiedział issac nagle dzwi za nami się otworzyły a przez nie wyszła ana miała zły w oczach no tak w końcu to jej córka też wyślijmy ale poszliśmy jeszcze do lydi

                    POV.rebekha

gdy się obudziłam było ciemno coś kazało mi wstać i iść do lasu więc wstałam, i wyszłam na korytarz rozejrzałam się ale nikogo nie było o prócz mojej mamy która spała na krześle ,zaczęłam biec do wejścia ale i co chwilę odwracałam głowę sprawdzićic czy nikt mnie nie goni wybiegłam na dwór a zimny wiatr opatulił moje gołe ramiona znów. zaczęłam biec ale tym razem do lasu jak wbiegłam zauważyłam tego samego wilka był specyficzny jedno oko miał fioletowe a drugie czarne jak otchłań zaczoł biec a ja za nim.

                         Pov.ana

obudziłam się. ah mogli by dać lepsze te krzesła weszłam do sali w której powinna leżeć bex ale jej nie było do sali wbiegł zdyszany lekaż

-co się stało gdzie jest bex.-zapytałam łamiącym się głosem

-uciekła tak jak pacjentka Martin.

minoł cały dzień a policja jeszcze ich nie znalazła scott i issac też ich szukali ale na marne przy noże wilków kończy się zapach bex a lydi przy spalonym domu

                      Pov.stiles

z tatą szukaliśmy bex i lyds, ale bardziej martwiłem się o tą pierwszą nagle na jezdnie wbiegła jakaś postać, nie jakaś to bex była cała brudna i przemarznięta szybko zdjęłam kurtkę taty i podbiegłem do bex najpierw wykrzykując na całe gardło jej imię a obok pojawiła się lydia tym razem tato dał jej kurtkę innego policjanta z całej siły przytuliłem bex, przyjechała karetki i zabrały je do szpitala a ja pojechałem zaraz za nimy

                     POV.rebekha

jestem z isaaciem i scottem w szatni chłopaków bo na ostatnim meczu stiles zniknoł a poco, ja tu mówią że mam z nim jakaś wieź no ale nie ważne nagle pojawił się derek

-co ty tu robisz derek.-zapytał scott
-pszyszdł tu ze mną no bo z kim.-z kilometra rozpoznałambym ten głos z cienia wyłowił się peter hale nie wytrzymam i jednym ruchem ręki zuciłam nim na ścianę usiadłam na niego okrakiem i zaczęłam bic czułam że moji przodkowie chcą mi pomóc derke i scott prubowali mnie odciągnąc i w końcu się im udało wyprostowałam dłoń a ona powaliła petera na kolana trzymał się on za głowę rękami nagle przestałam i zaczęło mi się trudniej odychac isaac posadził mnie na ławce

-co jej jest.-zapytał mój ojciec
-ma chorobę serca.-odpoiwedział scott
-co,ale jak to.-tym razem odezwał się derek
-normalnie.-odpoiedziałam i wstałam i posłałam wrogie spojrzenie ojcu

-co on tu robi.-zapytałam
-no wasz przyjaciułeczka lydia go wskrzesiła.- czemu akurat lydie przeciesz jest dużo banshee

-kto to.-zapytał isaac
-a to jest peter hale wujek derkea, ocjec bex i alfa morderca który mnie przemieńił i chciał zabić.-peter pomachał issacowi

-dobrze wiedzieć.-odpowiedział

na następny dzień pierwszy był wf na hali ja nie mogłam ćwiczyć bo tak, a no zresztą sami wiecie miałam kucyka leki makijaż nike air force czarne z białym znaczkiem czarne spodnie z takiego sliskiego materiału a bluzka była to taka z jakby kroju wazonu zielona z białym lisem i na to czarny sweter siedziałam na ławce a klasa zaczeła się zbierać mieli się wspinać pierwszy był allison i scott ,allison była pierwsza ale scott zaczoł ją doganiać kiedy byli na równi, all kopneła nogę scotta i ten zleciał ale zatrzymał się kilka centymetrów nad materacem podszedł do niego boby

-czy to normalne że Twoje cierpienie sprawia mi radości.-zapytał

-dobra teraz kolej ericy i stilesa.-no tak erica nie lubię jej cały czas ze mną kąkuruje dziewczyna ma epilepsje(sory jeżeli źle napisałam) kiedy stiles się  już odepchnęłam erica stała w miejscu i bała się zrobić co kolwiek, kurde trener mówił żeby się po prostu odepchnęła ale za bardzo się boji
-trenerze ona ma epilepsje.-powiedziałam
-co czemu ja o wszystkim dowiaduje się ostatni.-zapytał,wymachując rękami.

-erica nie bój się po prostu się odepchnij na dole jest materac nic ci się nie stanie.-erica powoli zjechała na dół

-dobra macie już przerwe.-powiedzaił boby wszyscy się rozeszli do szatni chciałam iść do all, ale poczułam że coś się stanie szybko znów wiebgłam na sale a w niej wspinała się sie erica żuciłam torbę i pobiegłam żeby zacząć się wspinać szybko znalazłam się koło ericy wzięłam ją za rękę i sprowadzałam ją w dół przybiegł również scott erica zaczeła spadać ale scott ją złapał na sali była już cała klasa podszedł do mnie stiles

-nic ci nie jest.-zapytał
-nie, nic mi nie jest.-w tej chwili serce zaczęło mnie boleć i znów zaczęłam ciężej odychac, przyjechała jeszcze karetka po erice bo miała atak jedna pani widząc mnie podbiegła do mnie usadziła na ławce i wbiła igłę i naklejiła plaster dosyć sporych rozmiaruw podeszłam do ericy

-dziekuje.-powiedziała od niechenia
-nie ma za co.-do rozmowy wtrąciła się pani która mi pomogła.

-może trochę więcej tego dziękuję gdyby nie ona mogło by to się skoczyć katastrofą ty bo miałaś atak a ona bo ma chore serce i obie byś cie już nie żywy.-powiedziała i odeszła więc ja też odeszłam do reszty nie miałam ochoty spędzać z nimi czas muszę ochłonąć

Hej  nowy rozdział teen wolf dziśaj taki dłuższy, a do tej choroby to lekaze wiedzą tylko ze to chorba serca ale jeszcze nie dokładnie

fire from hell ○ Stiles Stilinski Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz