7|| Daryl

353 35 2
                                    

Poderwałem się w górę, a po moich plecach przeszły ciarki. W jednej chwili złapałem ręką za kuszę z włożonym już bełtem i bez namysłu wycelowałem przed siebie.

Kiedy ocknąłem się z tego, co robię zorientowałem się, że jedyne co się przede mną znajduje, to wyciągnięte ku górze ręce Liz. Była widocznie zaskoczona moim zachowaniem, a gdy dotarło do mnie co robiłem, szybko opuściłem broń.

-Przepraszam – odezwałem się, nie wiedząc czemu tak zrobiłem. Może miałem zły sen, albo w oddali wyczułem jakieś niebezpieczeństwo.

-Jeśli chcesz mnie zabić możesz powiedzieć – odparła, chyba próbując rozluźnić atmosferę. Wyczuwalne było jej zaniepokojenie, ale więcej tego nie skomentowała.

Zauważyłem przed sobą jedzenie, którym dziewczyna postanowiła się ze mną podzielić. Też wyjąłem to, co zabrałem z budynku i wspólnie zjedliśmy coś w rodzaju śniadania.

Robiło się już jasno, więc chwilę później znów udaliśmy się w drogę. Jednak dziwne przeczucie nie opuszczało mnie ani na moment. Zastanawiałem się, czy nie powinienem wracać do grupy już wtedy, ale bez samochodu nie pomógłbym im.

-Co cię trapi? - usłyszałem głos Liz, na co się zdziwiłem. Musiała zauważyć, że pogrążam się w myślach.

-Mam niepokojące przeczucie – odpowiedziałem, jednak sam nie wiedziałem, co mogło ono oznaczać.

-Nie o to pytam – mówiła dalej. - Ktoś cię skrzywdził?

Nie mogłem zrozumieć jak wszyscy dookoła byli w stanie zauważyć coś, o czym sam starałem się zapomnieć. Nie miałem tego nigdzie wypisanego, a ludzie poznawali moje emocje bardziej niż ja sam je znałem.

-Ktoś odszedł – odparłem tylko tyle, jednak zobaczyłem, że chyba było to dla niej znajome uczucie. - Z tobą też tak było – stwierdziłem, na co dziewczyna pokręciła głową.

-Ja byłam tą, która odeszła – spojrzała na mnie prawdopodobnie z bólem wspomnień które również próbowała ukryć.

Szliśmy niedaleko głównej drogi, kiedy nagle usłyszeliśmy zbliżające się w naszą stronę samochody. Prędko rzuciliśmy się na ziemię, próbując ukryć się za drzewami. Na nasze nieszczęście pojazd zatrzymał się niedaleko nas. Byliśmy pewni, że ktoś nas zauważył.

-Tam są! - na te słowa biegiem ruszyliśmy w przeciwną stronę, słysząc goniące nas czyjeś kroki. Nie miałem czasu skorzystać z kuszy, ledwo zdołałem utrzymać ją podczas ucieczki. Wydawało nam się, że byliśmy szybcy, ale nie tak jak oni.

Zdążyłem na sekundę spojrzeć w ich stronę, aby zorientować się ilu ich jest, aż nagle ktoś zaszedł Liz z boku i przewrócił na ziemię.

-Uciekaj Daryl! - usłyszałem, jednak w tamtej chwili nie dopuściłem do siebie takiej myśli.

Powaliłem nieznanego mi mężczyznę i podciągnąłem dziewczynę na nogi. Nie dobiegliśmy daleko, kiedy zostaliśmy otoczeni przez pięciu mężczyzn w różnym wieku z wycelowaną w naszą stronę bronią. Ja również trzymałem wyciągniętą w ich stronę kuszę, jednak nie zdążyłbym pokonać ich wszystkich.

-Oddajcie to nam – odezwał się jeden z nich, mając na myśli nasze rzeczy.

Spojrzałem na dziewczynę ściskającą z całej siły w dłoni nóż. Zwróciła wzrok w moją stronę, a ja wiedziałem, że nie mamy z nimi szans. Pokiwałem głową na znak, żebyśmy postąpili tak jak mówią.

Miałem nadzieję, że chodzi im tylko o nasze rzeczy, o prowiant i wodę, jednak gdyby tak było puściliby nas wolno.

-Pojedziecie z nami – usłyszeliśmy, na co nie chciałem się zgodzić, wdając się w szarpaninę z tym, który próbował odebrać mi kuszę.

Find me ||Daryl Dixon // PART 2 TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz