3 ||Daryl

429 33 2
                                    

Obaj udaliśmy się na piętro, skąd wcześniej dobiegał odgłos. W tamtym momencie i ja usłyszałem stąpanie, dosyć przyspieszone, jakby ktoś spodziewał się, że się zbliżamy. Znów stanęliśmy przed korytarzem prowadzącym do sporej ilości pokoi, które pozostały nam do sprawdzenia. Spojrzałem na Ricka, który tak jak ja wiedział, że musimy bacznie obserwować sytuację. Ruszyłem naprzód, sprawdzając pojedynczo pomieszczenia, podczas kiedy on pilnował, aby nieznajoma postać nie zamierzała się przemieścić.

Otwierałem jedne drzwi za drugimi, aż w końcu dotarłem do tych, za którymi byłem pewny, że ktoś był. Chwyciłem w dłoń kuszę i po cichu wkroczyłem do wnętrza pomieszczenia, w którym zastała mnie cisza. Drugi raz mnie to nie powstrzymało, dokładnie rozejrzałem się dookoła, czy nikt nie zaskoczy mnie za plecami, po czym zbliżyłem się do szafy, w której również nic mnie nie spotkało. W pokoju znajdowało się jeszcze łóżko i zasłona, która spadała tuż za nie, a ja przeczuwałem, że to musiało być to. Może poprzednim razem umknęło to mojej uwadze, jednak teraz musiałem się skupić i nie pozwolić, żeby coś mnie uprzedziło.

Sięgnąłem dłonią za zasłonę, aby ją przesunąć, podczas gdy w drugiej dłoni trzymałem gotową do użycia broń. Odciągnąłem ciemny materiał i właśnie wtedy moim oczom ukazała się niewielka osoba, skrywająca twarz pod włosami, których koloru w tym świetle nie zdołałem nawet zobaczyć, jednak wyglądało na to, że była to dziewczyna. Właśnie w tym momencie zadrżała mi ręka, a ja nie wiedziałem, czy był to sen, czy może nadzieja przeważała w tamtej chwili nad rozsądkiem.

-Proszę nie – usłyszałem cichy głos, któremu towarzyszyły unoszące się ku górze dłonie i w tamtej chwili moje myśli zostały odepchnięte przez rzeczywistość.

-Wyjdź – powiedziałem opanowanym głosem, nie chcąc bardziej jej przestraszyć. Poluzowałem nadgarstek, wciąż jednak mając na uwadze to, że coś za chwilę może się wydarzyć. Nie wiedziałem co w tamtej chwili powinienem zrobić, czy zawołać do siebie Ricka, a może najpierw upewnić się, że nikogo więcej z nią nie ma.

Po chwili stanęła przede mną osoba, której dopiero mogłem się przyjrzeć. Ciemne włosy sięgały jej za ramiona, a twarz była blada być może z niepokoju. Wtedy zauważyłem, że wcale się mnie nie boi. W mojej głowie powstawało wiele pytań, wydawało mi się, że dokładnie przeszukiwałem wszystkie pokoje, a jednak umknął mi drugi człowiek. Mierzyliśmy się wzrokiem, nie wiedząc kim jesteśmy, a ja starałem się doszukać, czy nie ma przy sobie broni.

Sytuacja wydawała się bardzo dziwna już od samego początku i ja sam czułem się niepewnie. To nie było nic podobnego do mojego spotkania z Ness, tutaj przeważała niepewność, a ja musiałem zachować całkowitą czujność, aby nie narazić grupy.

-Nazywam się Lydia – powiedziała już głośniej, wciąż jednak trzymając ręce ku górze, a ja nie zamierzałem jeszcze opuszczać kuszy.

-Jesteś sama? - spytałem, w momencie, gdy akurat do pomieszczenia wszedł Rick. Pełen zaskoczenia spojrzał na kobietę, po czym spytał mnie, czy wszystko w porządku, na co jedynie pokiwałem głową.

Z jednej strony wiedzieliśmy przecież, że musimy się kogoś spodziewać, ale nie zastanowiliśmy się, co zrobimy, gdy tak się stanie. Ponowiłem więc moje pytanie, na które natychmiast otrzymałem odpowiedź.

-Tak – była obcą osobą i nie wiadomo było, czy mówi prawdę – Ukryłam się tu jakiś czas temu.

Nikogo innego nie zauważyliśmy, ale co ze sztywnymi, którzy zarówno otaczali budynek, jak i znajdowali się w środku. Nie było widać, żeby któregokolwiek zabiła.

-Zadam ci kilka pytań – to Rick przejął rolę mówcy, po czym przeszedł do konkretnych zdań – Ilu sztywnych zabiłaś?

Z bezpiecznej odległości wpatrywał się w jej oczy, jakby próbował zmusić ją do powiedzenia wyłącznie prawdy.

Find me ||Daryl Dixon // PART 2 TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz