11|| Daryl

307 28 0
                                    

Zaprowadzili nas do pomieszczenia, w którym byliśmy chwilę wcześniej, pewnie po to, aby wyjaśnić pozostałym na czym polega ich działanie. Czułem jednak niepokój po tym jak zostaliśmy oddzieleni od Ness i dwóch członków jej grupy. Może zrobiła to dlatego, że nie zdążyła ich poznać i nie przewidziała ich obecności.

Widziałem zszokowane miny tych, którzy po raz pierwszy zobaczyli co dzieje się za szklaną szybą. Masa zebranych w środku sztywnych była zaskakująca i żadne uzasadnienie nie mogło wydawać się racjonalne, a już na pewno to, które usłyszałem z Rickiem. Dokładnie to samo powiedziała reszcie zebranych, co również spotkało się z niedowierzaniem.

-Na czym ma polegać ta współpraca? - spytała Maggie, próbując udać zainteresowanie. Tak naprawdę wszyscy pragnęliśmy się stamtąd wydostać, ale potrzebowaliśmy na to czasu.

Kiedy powiedziała o wabieniu do tego miejsca grup, a następnie oddawaniu ich na pożarcie szwendaczom, wydawało się to wręcz ironiczne, ale Lydia mówiła poważnie.

-Oczywiście sami możecie do nich trafić i to już zaraz – dodała chcąc podkreślić, że nie mamy innego wyboru.

Spojrzałem na grupę, która zastanawiała się co robić. Strażnicy mieli broń, ale może gdybyśmy wzięli ich z zaskoczenia mielibyśmy szansę na odebranie jej. Dało się zauważyć, że większość z nas myślała właśnie o tym.

Nagle do pomieszczenia wparował mężczyzna trzymając za ramię dziewczynę, którą już znałem.

-Liz – mruknąłem jednocześnie ciesząc się z tego, że żyje.

-Mam już ciebie dość – odparła Lydia, pewnie wiedząc, że to ona pomogła mi wcześniej uciec. - Skończysz w środku razem z tamtą trójką.

Na te słowa przeraziłem się i ciężko było mi uwierzyć, że naprawdę planuje to zrobić. Rzuciłem się w jej stronę, zostając jednak powstrzymany. Chciała zabić Ness i podjęła już tę decyzję.

Nie mogłem na to pozwolić, to była najlepsza pora aby coś z tym zrobić. Liz patrzyła na całą sytuację, starając się do nas zbliżyć. Gdy była już wystarczająco blisko szepnęła coś w naszą stronę.

-Dziewczynka jest bezpieczna – na te słowa Rick otworzył szerzej oczy. Nie znał osoby, która przekazała mu tę informację, nie mógł być pewny, że jest ona prawdziwa, ale dla mnie było to wystarczające. Wiedziałem, że mogłem jej ufać, pomogła mi nie pierwszy raz.

Szarpnąłem trzymającego mnie mężczyznę i przerzuciłem go przed siebie. W moją stronę została wyciągnięta lufa pistoletu, od której nie miałem szansy uciec.

Nagle tuż przed moją twarzą przeleciała strzała trafiając w głowę grożącej mi osoby. Odwróciłem się w kierunku wejścia, a moim oczom ukazała się Ness cały czas trzymająca napiętą cięciwę. Wszyscy stanęliśmy do walki, czego ludzie Lydii pewnie się nie spodziewali. Ona sama była blisko wydostania się z pomieszczenia, kiedy wycelowała broń i oddała kilka strzałów.

Nie trafiły one w nikogo z nas, ale były wystarczające aby przebić szybę oddzielającą nas od truposzy. Widzieliśmy rozciągające się pod ich natłokiem rysy po jej całej długości. Spojrzałem na grupę, która zdążyła już sobie poradzić z większością zagrażających nam ludzi i to była chwila, w której musieliśmy jak najszybciej wydostać się na zewnątrz.

Ruszyliśmy w kierunku tylnego wyjścia, które okazało się zamknięte, a próba jego wyważenia nic nie dała. Od razu pobiegliśmy do głównego wyjścia i wydostaliśmy się na powietrze, po drodze rozprawiając się z kilkoma strażnikami. Zostawiliśmy ludzi Lydii w środku, gdzie czekała na nich śmierć z rąk tego, w co wierzyli. Mieli stać się tym, czemu poświęcali innych. Może i było to tragiczne, ale oni sami o tym zadecydowali.

Find me ||Daryl Dixon // PART 2 TWDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz