Biegnę ile tylko sił, uciekając i nawet nie do końca wiedząc przed czym. Nie mam przy sobie niczego do obrony, a po drodze nie znalazłem schronienia. Brak mi czasu na otarcie potu, spływającego po moim czole, bo wiem, że jeśli teraz się zatrzymam, nie zdążę już uciec i będzie po mnie. Zaczyna brakować mi powietrza, a jedynym wyjściem staje się konfrontacja z nieznanym mi stworzeniem. Staram się nie oddychać głośno, chociaż wątpię, żeby się to udało i podnoszę z ziemi kamień, który staje się moją jedyną bronią. Próbuję namierzyć wzrokiem przeciwnika i czekam, aż pojawi się tuż przede mną.
Zamiast tego słyszę tylko skowyt, którego ja nie wywołałem. Następuje cisza, w wyniku której w skupieniu czekam na to, co za chwilę może się wydarzyć. Ktoś się zbliża i nawet nie stara się dotrzeć do mnie niezauważony. Zaciskam rękę na kamieniu, gotowy cisnąć nim z całej siły, aż w końcu moim oczom ukazuje się postać. Cień człowieka, który uratował mnie od dzikiego zwierzęcia. Wpatruję się wyczekując, aż pojawi się przede mną.
Powoli wychodzi zza drzew i oboje czujemy na sobie swój wzrok, dzięki czemu ogarnia nas wewnętrzny spokój, a na twarzy pojawia się niekontrolowany uśmiech.
-Chciałeś go tym pokonać? - uwagę skupia na kamieniu, a ja rozluźniam dłoń, obracając go przy tym, jak gdybym wcale nie zamierzał go wcześniej użyć.
-Ktoś mnie uprzedził - mówiąc to odrzuciłem go na ziemię. Uratowała mnie po raz kolejny, ale odpowiadało mi to. Ważne, że była przy mnie...Obudziłem się mając na ustach jej imię. Poderwałem się z podłogi, na której spałem i w panice zacząłem się rozglądać, uświadamiając sobie, że nigdzie jej nie ma. To był sen, tylko sen - powtarzam sobie w głowie - kolejny nic nie znaczący wytwór mojej wyobraźni. A mimo to przeżywałem ten sam koszmar coraz częściej. Dlaczego tak się działo? To była jej decyzja, od której minęło już sporo czasu, więc czemu po prostu nie mogłem zapomnieć i zająć się czymś innym?
Po dłuższej chwili zorientowałem się, że obserwuje mnie Rick, przyglądając się z tą swoją troską, jakby wydarzyło się coś ważnego. Jego twarz została oświetlona przez niewielką świecę, znajdującą się na szafce tuż obok której siedział. Denerwowało mnie to, że przeczuwałem, co zaraz usłyszę.
-Wszystko gra? - spytał, próbując aby nie wyglądało na to, że się przejmuje. Wiedział, że ciężko mi było rozmawiać o sobie i o tym, co czuję.
-Tak - podniosłem się, przecierając dłonią mokre czoło i odgarnąłem włosy, które wpadały mi do oczu. Przebywaliśmy w budynku, w którym jak było widać dawno nikt nie mieszkał. Długo zajęło nam znalezienie schronienia, jednak nie zamierzaliśmy zostać w nim długo. Wokoło kręciło się sporo pojedynczych sztywnych, co mogło sprowadzić na naszą grupę nieszczęście. O tej porze na nogach byłem tylko ja i Rick, który przebywał na czatach, reszta spała w sąsiednim pokoju, bezpiecznie odgrodzonym od okien.
-Śniła ci się, prawda? - wiedziałem, że nie zakończył jeszcze tematu. Nie odezwałem się ani słowem, tylko ruszyłem w stronę drzwi, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, jednak usłyszałem za sobą jego kroki i dalszą wypowiedź - To była jej decyzja.
Wiedziałem, że próbował mi pomóc, ale nie rozumiałem dlaczego to robił. Nie okazywałem po sobie żadnych emocji, nie powinien się nawet domyślać niczego, czego ja sam nie byłem pewien. Nie byłem dobry w opisywaniu swoich uczuć, starałem się nawet o tym nie myśleć, ale podświadomość mi na to nie pozwoliła. Jedyne, co było w tamtym momencie ważne, to zapewnienie bezpieczeństwa naszej grupie. Michonne, Judith, Carl, Maggie i Glenn oraz Tom. Tylko oni się wtedy liczyli.
Słyszałem, że Rick nie odpuszczał, aż zajął miejsce na zimnych schodach tuż obok mnie. Byłem pewien, że będzie kontynuował temat, który zaczął, jednak planował następne dni. Postanowił, że wyruszymy już niedługo, ale musiałby omówić to z pozostałymi.
Uspokoiłem się i nie dałem po sobie poznać reszcie grupy, że coś było nie tak. Mimo tego czułem, że domyślali się i za moimi plecami przeprowadzali między sobą dyskusję jak można mi pomóc. Ale to nie było możliwe. Nic się przecież nie działo.
Cały czas wypierałem to wszystko, nie pozwalałem na jakiekolwiek emocje, hamowałem uczucia, które chciały wewnątrz mnie przemówić. To, co się wydarzyło nie powinno przecież na mnie wpłynąć, a mimo to czułem się jakbym sam przed tym uciekał. Nie chciałem wracać do przeszłości, jednak ta ukazywała się podświadomie w moich snach, bezwiednych myślach, często rozpraszając mnie przy ważnych czynnościach. Ale niestety, to, co się wydarzyło również stanowiło znaczącą część mojego życia.
****
Tak też po latach w końcu zdecydowałam się na kontynuację historii Daryla Dixona, jego grupy, jak i Ness, która wzbudziła w was spory odbiór, jakiego się nie spodziewałam. Dostawałam wiadomości z pytaniem o kolejną część, jednak nie byłam nigdy pewna, co mogę odpowiedzieć. Kiedy pisałam "Stay with me" byłam w gimnazjum, teraz jestem już na studiach i myślę, że sporo zmieniło się od tamtego czasu, łącznie z moim stylem pisania, który mam nadzieję jest teraz lepszy. Jednak dokładnie pamiętam co chciałam zawrzeć dalszym ciągu opowiadania o The Walking Dead.
Dziękuję wszystkim, którzy pamiętali o tym opowiadaniu, ponieważ jest ono dla mnie bardzo ważne i mam nadzieję, że ta część również wzbudzi podobny odbiór i tak samo jak ja będziecie przeżywać nowe przygody oraz relacje. Myślę, że możemy rozpocząć "Find me".
CZYTASZ
Find me ||Daryl Dixon // PART 2 TWD
FanficPomimo długiego czasu, oni o sobie nie zapomnieli. Jak przetrwają w świecie pełnym niebezpieczeństw i czy kiedyś ich drogi znów się zejdą? Poznajcie dalsze losy Daryla i Ness...