Powoli zaczynaliśmy opanowywać sytuację. Większość sztywnych podążyła za Ness i Mike'em, ale przeszywało mnie uczucie niepokoju. Bałem się, że coś złego przytrafi im się po drodze.
W oazie radziliśmy sobie ze szwendaczami, którzy zostali. Walczyła moja grupa, Drake z Jasmine, Tony, Tyler, Emily, Jackson, osoby, których imion nie zdążyłem poznać, a które zdecydowały się narazić życie dla tego miejsca.
Dla nich było ono domem, dla nas mogło stać się przyszłością. To my ściągnęliśmy na nie zagrożenie, ale stanęliśmy w jego obronie. Tak bardzo pragnęliśmy spokoju, że zapomnieliśmy o niebezpieczeństwie jakie niesie ta rzeczywistość.
-Dylan! - usłyszeliśmy wołanie jednej kobiety. Kiedy mężczyzna pojawił się obok nas, wypowiedziała ona słowa, które wywołały w nas jeszcze większe emocje. - Lily rodzi.
Być może wpływ na to miało właśnie całe zamieszanie. Mieszkańcy musieli zadbać o warunki, w jakich miało przyjść na świat dziecko. W środku znajdował się Jo, który wcześniej zajmował się Stacy.
-Przyjmowałeś kiedyś poród? - spytałem dostając się do środka, aby sprawdzić jak radzi sobie z sytuacją.
-Nie, ale nigdy nie jest za późno na naukę – odezwał się, jednak widoczne było jego zestresowanie. Nic dziwnego, spoczywała na nim odpowiedzialność, jaką sam sobie narzucił. Gdyby coś się nie powiodło, nie byłoby to z jego winy, jednak myślał inaczej.
Dylan trzymał dziewczynę za rękę, Emily przyniosła potrzebne ręczniki, a Jo próbował się skupić. Zostawiłem ich, wiedząc, że bardziej przydam się na zewnątrz.
Po kilku długich godzinach udało nam się dobić ostatniego sztywnego, jaki był na placu. Kilka osób pobiegło na zwiady, chcąc zająć się tymi, którzy mogli kręcić się jeszcze za ogrodzeniem.
-Czy wszyscy są cali? - zadał pytanie Tony rozglądając się dookoła, szukając wzrokiem swoich ludzi. Z tego, co mówił nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyli.
Pobiegł w kierunku budynków, sprawdzić co z pozostałymi. Od razu udałem się za nim do tego, w którym znajdowała się Lily. Jednak zanim zdążyliśmy tam dotrzeć, na zewnątrz wyszedł Jo. Jego widok był niepokojący, ręce i bluzka pokryta była krwią, a z jego twarzy nie byliśmy w stanie odczytać co dokładnie się wydarzyło.
Tony położył rękę na jego ramieniu i spojrzał pytająco, bojąc się, że się nie udało. Jo popatrzył na niego i jedynie pokiwał głową, co wzbudziło radość w jego bracie. Przytulił go będąc dumnym z jego zachowania.
Kiedy został sam podszedłem do niego, nie wiedząc czemu nie jest z tego powodu zadowolony.
-Pierwszy raz zamiast odebrać komuś życie, przyjąłem je na świat – odezwał się, będąc nadal w szoku. Jednak zrobił coś ważnego i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
-Spisałeś się – powiedziałem, na co chłopak nadal niepewnie pokiwał głową. Jego słowa utkwiły mi w pamięci. W tych czasach zdarzało nam się zabić nawet bez zawahania, do tego doprowadziła nas apokalipsa. Wiele rzeczy robiliśmy żeby przetrwać, próbując pamiętać o człowieczeństwie, które chcieliśmy zachować. Jednak kiedy obserwowaliśmy, że dzięki nam coś się udało, zaczynaliśmy dostrzegać sens tego, że wciąż tu jesteśmy.
Udałem się do mieszkania, aby sprawdzić co ze Stacy. Była przytomna, jej ramię zostało opatrzone i dochodziła do siebie. W pomieszczeniu obok znajdowała się Lily trzymająca na rękach płaczące dziecko.
Ludzie zaczęli wychodzić z ukrycia, rozglądając się po zniszczeniach jakie zostały dokonane przez ludzi Lydii, jak i sztywnych. Jednak nie wszyscy wiedzieli na jakie poświęcenie zdecydowały się pewne osoby.

CZYTASZ
Find me ||Daryl Dixon // PART 2 TWD
FanfictionPomimo długiego czasu, oni o sobie nie zapomnieli. Jak przetrwają w świecie pełnym niebezpieczeństw i czy kiedyś ich drogi znów się zejdą? Poznajcie dalsze losy Daryla i Ness...