miłej lektury tropiciele ;)
Jimina dręczył ten sam sen.
Choć daleki był od pastelowych chmur, zapachu morskiej bryzy oraz ramion szczelnie oplatających jego talię, rudowłosy Koreańczyk masochistycznie tonął w nim, zagłębiając się w najmniejszy szczegół. Jakoby cokolwiek znaczył. Jakoby każdy ów szczegół miał pomóc mu odkryć jeszcze niedostępne dla niego fragmenty zakurzonej układanki.
Był sam. W lesie, który już wcześniej widział, ale intensywny zapach sosen i gęsta mgła unosząca się nad nim dawała mu poczucie, że to było prawdziwe. Tracił jedynie poczucie czasu, bo w jego mniemaniu czuł, jakby nieskończenie szedł nie potrafiąc ujrzeć kresu ścieżki. Nie czuł też zmęczenia. Szukał, nieprzerwanie czegoś szukał a jego jedyną wskazówką okazała się zakapturzona postać, zagradzająca mu drogę. Nic z tego nie rozumiał, gdy także i ciała, bezwładnie leżące twarzą do ściółki odwróciły jego uwagę od mrocznej postaci mężczyzny.
Tae, wyszeptał, klęcząc i potrząsając za nagie ramię, które w dotyku było przeraźliwie zimne. Hoseok, opuściło jego usta, rozpoznając drugiego Koreańczyka. Odwrócił ich na plecy w tym samym czasie, a wtedy z krzykiem cofnął się, zasłaniając usta dłonią. Ich ciała, zmasakrowane i białe jak kreda, jak gdyby wytoczono z nich całą krew wydzieliły charakterystyczny odór zgnilizny; Jimina mimowolnie zemdliło a w uszach zaszumiało. Nie potrafił jednak zdobyć się na łzy, będąc pod wpływem adrenaliny i szoku. Nieopodal spostrzegł kolejne ciała i jeszcze następne, a te mnożyły się niczym karaluchy. Wśród tego stosu, szeroko otwarte oczy rudowłosego wyłapały znajomą sylwetkę, na pierwszy rzut wyglądającą tak mizernie i krucho, że Park zaszlochał, niemal się do niego czołgając. Zacisnąwszy powieki, przycisnął do swojego brzucha lodowate ciało Yoongiego, w następstwie czego policzki zaczerwienione od chłodu zostały zroszone słoną cieczą.
Jimin, trzęsąc się jak w febrze gładził dłońmi kruczoczarne kosmyki lepiące się od krwi i szyję, lamentując i zawodząc - klnąc na Boga i na świat, że tak okrutnie odebrał mu jego jedyną cząstkę, jego nadzieję.
I gdyby tylko przyszło mu poświęcić się dla któregokolwiek z nich, nie zawahałby się ani na chwilę, uznając swoje życie za mniej warte.
- Będziesz następny. - zagrzmiał głos, nasiąknięty gniewem i zemstą. Głos przenikający do każdej komórki w jego zziębniętym ciele.
Jimin otworzył oczy i zaczerpnął głęboko powietrza, następnie trąc powieki i przewracając się na bok. Ręka oplatała jego talię tak szczelnie, że z początku nie dała mu szerokiego pola manewru, ale pokrótce to nie przeszkodziło mężczyźnie sięgnąć po komórkę ze stolika nocnego. Ta wyświetlała kolejno przychodzące wiadomości i chociaż Park nie przetrawił jeszcze koszmaru, prędko przesuwał palcem po ekranie, marszcząc z każdą chwilą brwi.
Nie spodziewał się przeczytać uprzejmego zaproszenia na przyjęcie, w którym, jak zapewniał adresat - nie zabraknie ognistych tańców, szampana oraz okazji do poznania ważnych osobistości. Koreańczyk o pastelowych włosach uśmiechnął się mimochodem, czując w tym doskonałą możliwość a może i upiekłby dwie pieczenie na jednym ogniu ujawniając sprawcę jego ciągłego niepokoju?
CZYTASZ
trophy hunter; yoonmin
Romantizm▸ ᵒⁿˡʸ ᴵ ᶜᵃⁿ ʳᵉᵃᵈ ʸᵒᵘ ˡⁱᵏᵉ ᵃⁿ ᵒᵖᵉⁿ ᵇᵒᵒᵏ ᵒⁿˡʸ ᴵ ᶜᵃⁿ ᵇᵉ ʸᵒᵘʳ ᵈᵉˢⁱʳᵉ◂ Opanowane życie Jimina opierające się na formalnej zażyłości, dobrych manierach i władzy przewraca się do góry nogami wraz z poznaniem Min Yoongiego lub gdy kt...