24

6K 171 29
                                    

Hayden

- Kuźwa, nie odpisuje. Coś musiało się stać.

Vance widział, jaki podenerwowany byłem w pracy. Sam przejął moją ostatnią klientkę. 

Kilka godzin temu, nie mogąc się powstrzymać, napisałem wiadomość do Nesti. Wiedziałem, że powinienem był poczekać, aż sama się do mnie odezwie, ale nie mogłem dłużej czekać. Byłem w niej beznadziejnie zakochany. Z jednej strony cieszyłem się, że moje oziębłe serce w końcu pozwoliło sobie na uczucia, ale z drugiej miłość była moją słabością. 

- Napisz do niej za godzinę. Jeśli nie odpisze, zadzwoń do niej. Zawsze możesz podjechać do jej mieszkania. Wiesz, gdzie się znajduje. Tylko wtedy zaryzykowałbyś, że zobaczyłaby cię. 

- Mam to gdzieś. Chcę wiedzieć, że jest bezpieczna. W końcu i tak musi się dowiedzieć, że przez cały czas byłem tym facetem, którym zauroczyła się dwa lata temu. Może teraz jest odpowiedni czas, aby wyznać jej prawdę.

- Hayden.

- Co jest?

Vance zatrzymał się na środku chodnika. Wokół nas nowojorczycy kroczyli po ulicach, spiesząc do pracy, do domu albo gdziekolwiek, gdzie czekał na nich ktoś. Ktokolwiek.

Na mnie nigdy nikt nie czekał. Dlatego gdy już znalazłem odpowiednią osobę, z którą chciałem stworzyć coś trwałego i wspaniałego, nie miałem zamiaru pozwolić jej odejść. Nesti była w końcu moja. Przyjęła ode mnie obrożę, którą nosiła z dumą, nawet gdy odwoziłem ją do jej mieszkania. Nie wymagałem, aby chodziła w niej do pracy, ale miałem nadzieję, że gdy była sama w mieszkaniu, korzystała z niej. 

- Zakochałeś się.

- Wcale nie.

- Nie rób ze mnie idioty. Zakochałeś się w niej. Dlaczego twierdzisz, że jest inaczej?

Miałem mętlik w głowie. Podążyłem bez słowa do Madison Square Park i usiadłem na ławce. Za moimi plecami znajdował się plac zabaw dla psów. Sam kiedyś chciałem mieć psiaka, ale zanim zdążyłem poprosić o niego rodziców, oni już byli martwi.

Vance usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem. Na szczęście Nowy Jork był otwartym miastem i nikt nie miałby nic przeciwko temu, gdybym nagle zaczął obściskiwać się z facetem na ławce w parku. Z Vance'm nie łączyło mnie nic oprócz stosunków przyjacielskich, choć on okazywał mi uczucia w nieco bardziej wylewny sposób, niż robiliby to zwyczajni przyjaciele z podwórka. 

- Powiedz mi, dlaczego tak się przed tym bronisz. Miłość wcale nie odbiera facetowi siły, Haydenie. Wręcz przeciwnie. Miłość uskrzydla człowieka.

- Co z ciebie taki poeta się zrobił?

Schowałem twarz w dłoniach, chcąc na chwilę odciąć się od miejskiego zgiełku. Nie mogłem się doczekać, aż wrócę do apartamentu i zasłonię żaluzje, odcinając się całkowicie od otaczającej mnie rzeczywistości.

Vance poklepał mnie po plecach i wrócił do normalnej pozycji. To znaczyło mniej więcej tyle, że przestał mnie obejmować i założył nogę na nogę.

- Jeszcze jej nie kochasz, ale zakochujesz się w niej. Próbujesz odtrącić ten fakt. To normalne przy procesie zakochiwania. Próbujesz żyć w przekonaniu, że jesteś silny, niezależny i nie pozwolisz kobiecie się omamić, ale z drugiej strony wiesz, że i tak jej ulegniesz. To twój krok, przyjacielu. Musisz zaprosić ją znów do Enchant i w trakcie sesji, gdy będzie zniewolona, zsuniesz jej z oczu opaskę. Lepiej, żeby w trakcie tego była unieruchomiona. Nie wiemy, jak zareaguje, gdy dowie się, kim jesteś. Lepiej więc być ubezpieczonym, nie sądzisz?

EnchantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz