Rozdział 8

1.6K 105 5
                                    

-Długo tak będą się jeszcze do siebie nie odzywać?-spytał smutno Peter i wlepił wzrok w Remusa i Syriusza, którzy niezbyt pałali się by cokolwiek mu odpowiedzieć.

Od czasu kłótni Opheli z James'em, nic nie było już takie samo. Ta awantura nie służyła żadnemu z nich.

-To już całe pięć dni-odezwała się Dorcas i leniwie przeciągnęła się na fotelu.

-Niech już będzie dobrze-wychlipiał blondyn, a siedzące obok Marlena objęła go ramieniem chcąc jakoś pocieszyć.

-Przecież to ich obrażanie nie będzie trwało wiecznie Peter-zmusiła się do delikatnego uśmiechu by podnieść go na duchu, chodź tak na prawdę w cale nie było jej do śmiechu.

-Coś długo się godzą-wtrącił Remus patrząc w stronę schodów-Która to już próba?-spytał siedzącego obok szatyna.

-Dziesiąta ogólnie, druga dziś-odpowiedział smutno-Ale sądząc po tych krzykach na górze to nie wiem, czy tak łatwo dojdą do porozumienia.

Po tych słowach jak na zawołanie ze strony wejścia na piętro rozległo się głośne trzaśnięcie drzwiami, a chwilę później zapłakana Ophelia niczym błyskawica przebiegła przez Pokój Wspólny, na co wszyscy przebywający tam Gryfoni od razu zwrócili swoją uwagę i rzucili się do snucia plotek i domysłów, które miały nadzieję być rozdmuchane po całej szkole już przy kolacji.

-Raczej znowu się nie udało-westchnęła Dorcas i wskazała w stronę schodów-Przysięgam, że jeśli ten dupek znowu ją zwyzywał i będzie płakała przez niego kolejną noc z rzędu, to go osobiście wykastruję-warknęła złowrogo i podniosła się z fotela idąc śladami blondynki.

-Czekaj, może lepiej ja pójdę-zaoferował się Syriusz wstając z kanapy.

-Ty?-zdziwiła się i zmierzyła go od stóp do głów wzrokiem-A jak ty niby możesz jej pomóc? Nie znasz jej na tyle, żeby nawet wiedzieć gdzie jej szukać-dodała patrząc na niego z wyższością.

Nie podobało jej się to, że Black ostatnio tak często kręcił się wokół jej przyjaciółki.

-Odezwała się znawczyni-uśmiechnął się gardząco pod nosem-Zapewniam cię Dorcas-tutaj zrobił specjalny nacisk na jej imię, na co prychnęła podirytowana-Doskonale wiem gdzie mogła pobiec i radzę ci się nie wpychać buciarami w naszą relacje, bo widzę, że ciągle masz do mnie jakieś złudne zażalenia-wyjaśnił i nie czekając na reakcję nikogo więcej skierował się ku wyjściu.

Będąc już na schodach szybkim krokiem ruszył w stronę biblioteki. Może i było to dosyć oklepane miejsce ale doskonale wiedział, że gdy Ophelia chciała się ukryć przed którymś z Huncwotów zawsze wybierała to miejsce.

W końcu chłopcy zawsze omijali tą siedzibę szatana szerokim łukiem. No może wyjątek stanowił Remus. Ale on zawsze miał jakieś zatargi z demonami, bo przecież niemożliwością było mieć same najwyższe stopnie z wróżbiarstwa i astronomii.

Ale wracając, na szczęście niezawodna intuicja Syriusza nie zrobiła go w konia i gdy tylko dotarł do biblioteki i przeszedł przez jej bramę piekieł, od razu dostrzegł  jasnowłosą postać siedząca tyłem, w kącie pomieszczenia przy stoliku. Uśmiechnął się nieznacznie sam do siebie, po czym na paluszkach prześlizgnął się w głąb sali i stanął za dziewczyną.

-Nie płacz już mała-szepnął jej do ucha i pogładził po ramieniu.

-Odwal się Black-warknęła wściekle i zrzuciła z siebie jego dłoń.

-Oj co tak nie miło? Hel dobrze wiesz, że przede mną nie musisz nic udawać-podjął kolejną próbę zaczęcia rozmowy.

Na te słowa zadarła głowę do góry i spojrzała na niego oczami przepełnionymi łzami.

Wykapany Gryfon • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz