-Widzieliście jak wczoraj wyrósł mi ogon! Jestem już prawdziwym psem!-ekscytował się Syriusz wkładając swój bagaż na półkę w przedziale pociągu powrotnego do szkoły.
-Ja jestem jeleniem od miesiąca i się tak tym nie ekscytuje Łapo-mruknął James przewracając oczami i chwycił na rączkę kufra blondynki-Pomogę-zaoferował i nie czekając na odpowiedź jednym ruchem wrzucił go na odpowiednie miejsce.
-Dzięki-zaśmiała się dźwięcznie i jak długa rozsiadała się na jednym z foteli-Jak na moje oko jesteście już w pełni gotowi, żeby z nim być-odparła-Oboje tak samo mocno-zastrzegła widząc, że chłopcy już pałali się do zadawania dodatkowych pytań.
Gryfoni prychnęli w jednakowym czasie o odwracając się do siebie plecami zajęli miejsca po dwóch zupełnie innych stronach. Syriusz koło Opheli natomiast James tuż naprzeciw jej. Wtem drzwi przedziałowe otworzyły się szeroko a w progu stanął lekko zdyszany Lupin, który na prawdę zdawał się nie wyglądać najlepiej.
-Luniek co ci się stało?-spytał szatyn patrząc jak przyjaciel z trudem wpakowuje do środka walizki.
-Ciebie też miło widzieć Syriuszu-odparł a gdy udało mu się uporać z bagażem spojrzał na przyjaciół podkrążonymi i napuchniętymi oczami-Ta pełnia nie zapowiada się dla mnie łaskawie-wyjaśnił i ruszył w stronę blondynki szeroko rozkładając ramiona-Hel tak mi przykro, Dorcas wysłała mi sowę. Wiem już o wszystkim-uścisnął ją mocno i ucałował w czoło.
-Nie ma o czym mówić Rem-wzruszyła ramionami i oddała uścisk-Nie chcę rozmawiać o tym człowieku, myśleć o nim ani go widzieć. Dla mnie nie istnieje już nikt taki jak Eryk Gold-wyjaśniła-Jamie był moim zbawieniem, gdyby nie on nie wiem jak udałoby mi się przetrwać te święta-dodała z uśmiechem spoglądając na okularnika.
-Cieszę się, że już nie drzecie kotów. Na prawdę kamień zszedł mi z serca-odparł z ulgą i przywitał się braterskim uściskiem z pozostałą dwójką chłopców-Nie mogłem już patrzeć jak chodziliście z takimi zbitymi minami. Tak nawet ty Syriuszu-zastrzegł widząc, że Black już próbuje wtrącić coś od siebie.
-Grunt, że jesteśmy znów razem-rzekł okularnik-Te święta na prawdę były szalone. Najpierw Hel, później Łapa. Mówię ci Luniek, w drugie święto czekałem czy czasem ty nie staniesz na progu mojego domu-zażartował, na co pozostała dwójka roześmiała się wesoło.
Jedynie blondyn spojrzał na niego nie do końca rozumiejąc jego słowa. O sytuacji Opheli wiedział, za to co do Łapy... Był przekonany, że wytrzymał ten tydzień w rodzinnej rezydencji.
-Słucham?-spytał unosząc brwi.
Niebieskooka spojrzała to na Lupina to na pozostałych Huncwotów i porządnie pacnęła się w czoło.
-On nie wie James-wtrąciła patrząc na okularnika z politowaniem.
-Nie wiem czego?-dopytywał się zielonooki, coraz bardziej zaczynając się niecierpliwić.
Od ostatniego semestru szczerze znienawidził momenty, gdy jego przyjaciele coś przed nim ukrywali.
-Wydziedziczyli mnie-mruknął w końcu szarooki i odwrócił wzrok patrząc za rozmywający się za oknem krajobraz-Najpierw mnie torturowali, a później gdy uciekłem, wypalili z drzewa rodzinnego. Zatrzymałem się u James'a i tak wyszło, że spędziliśmy te święta razem-wyjaśnił pokrótce nie odrywając wzroku od szyby.
-Syriusz...-wydukał chłopak wplątując dłoń w dość długą grzywkę-Tak mi przykro... Chłopie-położył mu rękę na kolanie i spojrzał ze współczuciem.
-Cóż nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło-odparł po chwili ciszy szatyn i odrywając się do widoku za oknem, ku zdziwieniu wszystkich uśmiechnął się szeroko-Dzięki pobycie u Potter'ów, nauczyłem się w pełni przemieniać-podekscytował się znów-Łącznie z powrotem do ludzkiej formy-zastrzegł prychając w stronę okularnika, który ostatnio miał z tym spory problem.
CZYTASZ
Wykapany Gryfon • James Potter
FanfictionJames nigdy nie spodziewałby się, że zakocha się we własnej przyjaciółce. Nie spodziewałby się też, że ta sama niby nie pozorna blondynka, bez ostrzeżenia zagra sobie na jego uczuciach. A już na pewno nie spodziewałby się, że mimo tego wciąż niczym...