-Rusz się Black!
-Wyżej z tym kaflem White!
-Fabian celuj tą pałką w tłuczek, a nie w tego drugiego rudzielca!
Te i inne komentarze oraz krzyki kapitana drużyny Quiddith'a dało się słyszeć już od dobrej godziny. James znęcał się niemiłosierne nad swoimi zawodnikami i nie zapowiadało się na to by miał przestać. Najbardziej jednak wyładowywał swoją złość na Syriuszu, który musiał dosłownie stawać na rzęsach żeby sprostać wygórowanym oczekiwaniom swojego kapitana.
-Błagam, ratuj...-mruknął błagalnie przelatując obok siedzącego na trybunach Remus'a.
Blondyn pokiwał głową i podniósł się z ławki kierując się schodami w dół na arenę. Przeskoczył przez niski płotek i podszedł do stojącego na środku okularnika. Właśnie beształ jedną ze ścigających, kiedy zielonooki pojawił się po jego prawej stronie i cicho chrząkając poklepał go po ramieniu.
-Czego?!-zapytał ostro odwracając się w bok.
Widząc przyjaciela jego wzrok złagodniał, a on sam przybrał na twarz jeden ze swoich szerokich uśmiechów.
-Co tam Remi?-udał, jak gdyby sytuacja sprzed chwili wcale się nie wydarzyła.
-Musisz się tak na nich dzisiaj wydzierać?-spytał bez owijania w bawełnę i spojrzał na niego karcącym wzrokiem.
-Och błagam cię Luniu, nie widzisz jak oni latają? Przecież to kompletne ślamazary. Jak tak dalej pójdzie to na pewno przegramy kolejny mecz-mruknął pod nosem i znów odwrócił się do latających, przy okazji rzucając w stronę Black'a kolejną uszczypliwą uwagę-Wyżej łajzo, jesteś tak ślepy, że nie potrafisz trafić w te pieprzone obręcze!
-James naprawdę przesadzasz-wtrącił nerwowo poprawiając torbę na ramieniu-Odpuść już Łapie. Przecież sam wiesz, że dobrze lata i radzi sobie świetnie-dodał, na co Potter tylko prychnął pod nosem i dalej robił swoje.
Chcąc skrócić katusze tych biedaków spojrzał na swój zegarek, z radością przyjmując fakt, że trening właśnie powinien dobiec końca.
-Dobra kończ to, powinniśmy się już zbierać na kolacje-mruknął i spojrzał w górę-No i zaraz będzie padać, zobacz-wskazał na ciemne chmury nad nimi.
-Będą latać tak długo aż nie zrobią swojej roboty tak jak trzeba-odparł nie odrywając wzroku od grających-I uprzedzając twoje kolejne pytanie. Tak, mam całkowicie gdzieś, że zmokną i będą mieć katarki-dodał przewracając teatralnie oczami.
-Co się z tobą dzieje Rogaczu?-spojrzał na niego z wyrzutem-Ostatnio jesteś strasznie nieznośny i wściekły jak osa-wtrącił, na co brunet tylko wzruszył ramionami, najwyraźniej nie mając ochoty odpowiadać-Skończysz czy ja mam to zrobić?-zadał kolejne pytanie i wskazał na ledwo co trzymających się miotły Gryfonów.
Okularnik spojrzał na niego kątem oka i nie wiedzieć czemu roześmiał się kpiąco.
-Ty?-zaśmiał się znów-Daj spokój Luniek, nie jesteś kapitanem.
-Ale mogę być-uśmiechnął się cwanie i nim zdążył zaprotestować, złapał za wiszący na jego szyi gwizdek i użył go sprowadzając tym samym wszystkich zawodników na ziemię-Dobra kochani byliście świetni, na dzisiaj koniec. Widzimy się za dwa dni-zwrócił się do nich, na co zareagowali cichymi okrzykami radości, jednak widząc srogi wzrok kapitana momentalnie ucichli pędem ruszając do szatni.
-Co to miało być?!-krzyknął, gdy wszyscy oprócz Łapy zniknęli z zasięgu jego wzroku.
-Skończyłem trening-odparł jak gdyby nigdy nic i poklepał Syriusza po plecach w geście wsparcia-Dobrze ci poszło bracie-pochwalił go, na co szarooki lekko się uśmiechnął.
CZYTASZ
Wykapany Gryfon • James Potter
FanficJames nigdy nie spodziewałby się, że zakocha się we własnej przyjaciółce. Nie spodziewałby się też, że ta sama niby nie pozorna blondynka, bez ostrzeżenia zagra sobie na jego uczuciach. A już na pewno nie spodziewałby się, że mimo tego wciąż niczym...