Rozdział 20

1.1K 55 19
                                    

Następnego dnia - choć z pozorów była sobota, Huncwoci i tak nie specjalnie rwali się do wyjścia z dormitorium. Pogoda za oknem nie zachęcała do opuszczenia pokoi. Lał ulewny deszcz a porywisty wiatr utrudniał nawet przejście przez szkolne błonia. Jedynie Peter i Remus wyszli parę chwil wcześniej na śniadanie do szkolnej kuchni, obiecując przynieść coś dla pozostałej, bardziej leniwej dwójki. Tamci natomiast jeszcze leżeli w łóżkach, rozmawiając na różne ciekawe tematy, dotyczące ich wspólnej przyjaciółki.

-Jak mam być szczery, to niezbyt w to wszystko wierzę-James wlepił spojrzenie w bordowy baldachim nad nim-To wszystko jest zbyt podejrzane-dodał mrużąc oczy.

-Jak dla mnie, to gość jest spoko-wtrącił Syriusz poprawiając swoje ułożenie w puchatych poduszkach-Ma mocny uścisk dłoni-zaznaczył czym rozśmieszył przyjaciela.

-Zgniótł ci łapę bo dowiedział się, że chodzisz z jego córką-zarechotał, na co szatyn pokazał mu środkowy palec-Może i jest miły i zapatrzony w Helię, ale widać, że coś ukrywa. Nie zdziwiło cię, że omijał każde pytania, które mu zadawałem?-spytał spoglądając kątem oka na Black'a.

-Daj spokój James-westchnął chłopak-Ja też bym je omijał, gdyby połowa z nich dotyczyła Voldemorta. Ciesz się, że Helia jeszcze nie urwała ci łba za tą szopkę, którą odstawiłeś-ostrzegł okularnika, który oburzony brakiem wsparcia od szatyna prychnął pod nosem znów z zacięciem wpatrując wzrok w materiał nad nim.

Może i rzeczywiście trochę przesadził śledząc pod peleryną niewielką Gold'ów podczas spaceru. Ale wypytywanie Eryka o sprawy dotyczące ostatnich zbrodni i tajnej organizacji, o której pojawia się coraz to więcej wzmianek w Proroku Codziennym, uważał za odpowiedzialne zachowanie. Przecież musiał mieć pewność, że gość jest w porządku. Od tego zależało bezpieczeństwo jego najlepszej przyjaciółki.

-Wciąż mu nie ufam-westchnął zwieszając głowę z krańca materaca.

-Moje zdanie już znasz-Syriusz wzruszył ramionami-Na twoim miejscu lepiej zająłbym się samym sobą. Co ci się ostatnio stało Jamie? Serio dałeś sobie spokój z Evans, czy się zgrywasz?-dopytywał.

-Przecież już ci mówiłem, że straciła w moich oczach. Nie podoba mi się już-podniósł się do siadu.

-No skoro tak mówisz, to ci wierzę-szatyn również podniósł się w górę odwracając się przodem do przyjaciela-Ale w takim razie skoro nie ona, to kto? Kto ci się podoba Rogaś?-był ciekaw do kogo ma teraz zamiar wzdychać jego najlepszy kumpel, ten jednak nie odpowiedział zachowując kompletną ciszę.

Nie mógł mu przecież powiedzieć, że zauroczył się w jego dziewczynie. Syriusz by go wtedy chyba zabił, albo co gorsza śmiertelnie obraził. Dlatego po prostu wolał nie komentować tego pytania udając, że obecnie nie ma nikogo kto zajmowałby jego myśli.

-Ale ty jesteś głupi Pchlarz-wywrócił oczami-Na razie nikt mi się nie podoba-dodał wstając z łóżka i podchodząc do kufra.

-Uważaj bo ci uwierzę-zażartował chwytając za leżąca na drugim końcu łóżka bluzę-A tak odbiegając od tematu. Zauważyłem, że ostatnio dużo czasu spędzasz z Helią.

Na te słowa mięśnie James'a mimowolnie mocno się spięły a on sam zamarł w miejscu ściskając w rękach szary sweter.

-Przyjaźnimy się. Czy to takie dziwne?-zapytał starając się ukryć swoje nagłe zdenerwowanie.

-Nie, tak pytam-uśmiechnął się przyjaźnie-Cieszę się, że Helia ma kogoś oprócz mnie przy kim może być bezpieczna-wyjaśnił zarzucając na siebie czerwoną bluzę i szare dresy.

James'owi momentalnie zrobiło się bardzo wstyd. Czuł się beznadziejnie okłamując przyjaciela, jednak sprawa była tak ważna, że był zmuszony skłonić się do jeszcze jednego, małego kłamstwa.

Wykapany Gryfon • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz