Rozdział 38

354 30 1
                                    

Randka z Jamesem oznaczała nie byle jakie wyzwanie. Psychiczne ale w głównej mierze emocjonalne. Zaczynając od tego w co się ubrać, a kończąc na wyborze odpowiednich perfum i pilnowania się by znów nie powiedzieć nic głupiego, co mogłoby popsuć całe spotkanie. Helia miała świadomość, że tak właściwie James był jak tykająca bomba, jedno złe słowo a odwróciłby się od niej na dobre, zwłaszcza po ostatniej sytuacji z Gideonem Prewettem.

Stała przed lustrem poprawiając falbankę rozkloszowanej, czarnej spódnicy. Przeczesała proste, sięgającełopatek, w kolorze ciepłego blondu włosy i wygładziła przód bordowego sweterka. Następnie sprawdziła godzinę na minimalistycznym, złotym zegarku owiniętym poprzez również złotą bransoletę na jej nadgarstku. Wzięła do ręki pasującą do ubioru, czarną torebkę i w akompaniamencie stukania niewysokich obcasów wyszła z dormitorium, gotowa na to co przygotował dla niej los.

Jamesa spotkała już w Pokoju Wspólnym, gdzie czekał na nią nonszalandzko opierając się o ścianę, tuż przy kominku. O tej porze pomieszczenie wiało pustkami, nie goszcząc w sobie nikogo oprócz tej dwójki.

Widząc go mocno zarumotało jej serce, a żołądek zrobił przewrotnego fikołka. W końcu widzieli się pierwszy raz od felernego śniadania, gdy Ophelia kierując się głupotą bardzo zraniła swojego przyjaciela. Mimo to on nie wydawał się być na nią zły, ani smutny czy słusznie zawiedziony. Zamiast tego patrzył na nią z radością i ekscytacją oraz szerokim uśmiechem, dosłownie wymalowanym na pół twarzy.

-Pięknie wyglądasz Helie-skomplementował ją, przez co zaurmieniła się uroczo i pozwoliła by chwycił ją za dłoń.

-Dziękuję-jej poliki pokryły się barwą godła Gryffindoru-Jamie, ja na prawdę chciałabym cię przeprosić za wczoraj. To ci się wydarzyło...

-Spokojnie słońce-przerwał jej nie chcąc by dłużej zaprzątała tym swoje myśli-Było minęło-machnął ręką-Jesteś gotowa?-spytał uśmiechając się jeszcze szerzej.

-Gotowa-przytaknęła równie zadowolona, że nie musi sie znów tłumaczyć-Ale nie będziemy skakać z klifu, prawda?-spytała po chwili z lekką obawą, czym rozbawiła go jeszcze bardziej.

-Nie spokojnie-wciąż rechotał wesoło-Dziś oboje sobie odpoczniemy. A to skakanie to nie taki zły pomysł, idealny na drugą randkę-puścił jej oczko.

-A więc będzie też druga randka?-uniosła brwi ciekawa jego odpowiedzi.

-Ja się dziś nie pozabijamy to może i będzie-odparł pewien siebie i słuszności tego co powiedział, po czym pociągnął ją w stronę portretu Grubej Damy.

Przeszli przez trzy piętra, minęli masę stopni ruchomych schodów i wąskich korytarzy, gdy w końcu przystanęli przed jedną ze ścian na głównym korytarzu.

Okularnik puścił rękę swojej towarzyszki i zaczął chodzić w tą i z powrotem cicho mrucząc coś pod nosem. Helia za to uważnie mu się przypatrywała, nie do końca znając cel jego działania, czy to że najnormalniej w świecie zwariował. Gdy miała już go pytać o rzekome wariactwo, stanął w miejscu, popatrzł się na ścianę a chwilę później odwrócił się do niej śmiejąc się jak najprawdziwszy wariat.

-To dopiero magia, co nie?-wskazał na coś znajdującego się za nim, a kiedy blondynka spojrzała we wskazanym kierunku zauważyła, że na tej gładkiej, z pozoru zwyczajnej ścianie zaczynają pojawiać się magiczne, bogato zdobione drzwi.

-Co to jest?-zdziwiła się, gdy tuż przed jej nosem zmaterializowała się pozłacana klamka.

-Nasza randka-odpowiedział znów chwytając ją za rękę-Wchodzimy?-zapytał i nie czekając na jej odpowiedź po prostu wciągnął ją do środka.

Wykapany Gryfon • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz