-Merlinie, nigdy więcej-wymamrotała pod nosem Dorcas opierając obolałą głowę na dłoniach-Mam dopiero piętnaście lat a już czuję, że staczam się na dno-dodała płaczliwym tonem.
Ten poranek był niesamowicie tragiczny dla wszystkich uczestników imprezy i nieznośnie ciężki do przeżycia.
-Ja mam szesnaście i już się stoczyłem-wtrącił Syriusz błagalnie zamykając oczy-Niech ten dzień się już skończy, błagam-wyjąkał składając ręce ku górze.
-Czuję jak by przebiegło mnie stado słoni-marudziła Marlena.
Po wybiciu przez zegar północy i ona dała ponieść się zabawie, w skrócie mocno zaszalała z Remusem, Helią i James'em.
-A ja nic nie czuję-wyznał Potter przecierając niewyspaną twarz-I nie pamiętam-złapał się za skronie, ból głowy był nie do ujarzmienia.
-Ja też nie wiele-dodała Ophelia-Odcięłam się przed dwudziestą drugą i aż wstyd mi na samą myśl-nałożyła sobie na talerz dwa tosty-Na Merlina, nie wepchnę tego w siebie-skrzywiła się na zapach jedzenia, kac dawał o sobie znać.
Na to wyznanie McKinnon i Lupin wymienili spojrzenia, oboje odetchnęli z ulgą.
-Ale wiecie co-odezwała się znów niebieskooka biorąc do ręki jeden kawałek pieczonego chleba-Mam takie dziwne przeczucie, że coś się wydarzyło. Coś czego na pewno powinnam się wstydzić-Marlena zbladła, a Remus zakrztusił się pitym sokiem-Ale za cholerę nie potrafię sobie przypomnieć co mogłoby to być-dodała zrezygnowana.
-Przesadzasz Hel-Syriusz objął ją ramieniem-Poza tym ja też wolałbym więcej rzeczy nie pamiętać.
-Tańczyłeś salsę bez koszulki samym środku stołu-odezwał się Peter, którego od rana nie opuszczał dobry humor.
Najwyraźniej załapał dobry kontakt ze swoją zeszło wieczorną znajomą, ponieważ oboje od samego początku śniadania wymieniali się uroczymi uśmiechami. Cóż może w końcu nieśmiały Gryfon zdecyduje się zaprosić ją na randkę.
-Żeby to była jeszcze salsa Glizdku-zarechotał James klepiąc go w plecy-To był jakiś nie udany małpi taniec-wymyślił na poczekaniu, na co reszta przyjaciół i inne siedzące blisko osoby choć trochę się uśmiechnęły.
-Ej hola, hola panie Łosiu-zaprzeczył Black-Wypraszam sobie, akurat wtedy pokazywałem mój talent taneczny. Wszystkim się podobało-zaznaczył widocznie z siebie dumny.
-Och błagam cię, przecież to było klaskanie z litości i współczucia-wtrącił z głupim uśmieszkiem okularnik.
Szatyn zacisnął usta w wąską linię i łapiąc za znajdująca się na jego talerzu jajecznicę, rzucił tym co miał w garści prosto w twarz Potter'a.
-Masz sekundę na ucieczkę-warknął pod nosem ścierając jajko ze szkieł okularów-Przesadziłeś Pchlarzu!-krzyknął wstając na równe nogi.
-Taki jesteś cwaniak? To mnie złap!-prowokował go, jednak gdy James tylko zerwał się w jego stronę, ten uciekł w stronę wyjścia piszcząc jak mała dziewczynka.
-Dzieci-skomentowała wymownie siedząca nieopodal Lily-Bardzo małe dzieci-dodała z przekąsem i znów wróciła do śledzenia artykułu z Proroka Codziennego.
Przyjaciele wymienili między sobą znaczące spojrzenia i zgodnie wywrócili oczami na wtrącenie rudowłosej.
-Mogę rozbić jej twarz o mównicę Dyrektora?-spytała cicho Dorcas zacierając ręce.
-Daj spokój Dor-jej morderczy zapał został utemperowany przez Helię-Nie warto, a już na pewno nie warto marnować sobie zdrowia złością na kogoś takiego-dodała ciszej tak by tylko przyjaciółka mogła ją usłyszeć.
CZYTASZ
Wykapany Gryfon • James Potter
FanfictionJames nigdy nie spodziewałby się, że zakocha się we własnej przyjaciółce. Nie spodziewałby się też, że ta sama niby nie pozorna blondynka, bez ostrzeżenia zagra sobie na jego uczuciach. A już na pewno nie spodziewałby się, że mimo tego wciąż niczym...