Rozdział 21

1K 69 8
                                    

Wraz z pierwszym dniem grudnia i coraz zimniejszą pogodą, do Hogwartu zdawało się napłynąć wiele nowych zmian. Uczniowie już zaczynali rozmyślać o nadchodzących świętach, a co po niektórzy planowali swoje ferie zimowe na ten czas. Ophelia Gold od niedawna również należała do tej grupy i z uśmiechem na twarzy, przemierzała szkolny korytarz mając wciąż utkwiony wzrok w liście, który parę chwil temu odebrała od opiekunki swojego domu.

Będąc w Wielkiej Sali skierowała swoje kroki w stronę stałego miejsca, które już było oblegane przez jej przyjaciół.

-Cześć-przywitała się miło i usiadła między Syriuszem, a Jamesem nie odrywając nosa od śnieżnobiałej kartki.

Gryfoni wymienili między sobą zdziwione spojrzenia.

-Czy to co jest tam napisane jest tak ważne, że musisz nas aż tak zlewać?-spytała Marlena, a gdy nie otrzymała odpowiedzi po prostu wydarła pergamin z rąk przyjaciółki uważnie mu się przyglądając-O no proszę, Eryk napisał!-zawołała podekscytowana, po przedstawieniu przez Helię jej ojca prawie wszyscy jej bliscy zapałali do niego szczerą sympatią.

Pan Gold był przemiły, przystojny i bardzo błyskotliwy. Jedynie James, miał to swoje słynne ''ale'' jednak nikt zbytnio się tym nie przejmował.

-Ej oddaj!-krzyknęła blondynka chcąc wyrwać list z dłoni McKinnon, jednak kiedy dotarło do niej, że jest to niewykonalne, westchnęła wściekle pod nosem i zabrała się za zjedzenie naleśników, które właśnie nałożył jej na talerz Syriusz.

-Droga córeczko-zaczęła głośno czytać Dorcas, zaglądając przez ramię brunetki-Widzieliśmy się dwa tygodnie temu, a ja już strasznie się za tobą stęskniłem-dziewczęta wydały z siebie ciche westchnięcie, komentując przy tym jakie to urocze-Niebawem święta i choć wiem, że od zawsze spędzasz je w Hogwarcie z przyjaciółmi, byłbym niezmiernie szczęśliwy gdybyś zgodziła się, spędzić przerwę świąteczną w moim towarzystwie.

-Och to cudownie-skomentowała Marlena, na co pozostała trójka chłopców teatralnie wywróciła oczami.

-Prawda?-podekscytowała się Helia-Już nie mogę się doczekać!

-No ale chyba nie chcesz tam jechać?-uniósł się James, jednak od razu po tym zniżył swój ton patrząc przepraszająco na przyjaciółkę-Znaczy chodziło mi o to, że to trochę niebezpieczne. Wiesz, tak właściwie spędziłaś z nim tylko kilka godzin. Martwię się.

-Och Jamie-westchnęła łapiąc go za rękę-Zaufaj mi, wiem co robię-zapewniła patrząc mu w oczy.

Wiedząc, że nie wygra z nią tej walki na spojrzenia, z wielkim żalem pogodził się ze swoim losem, mrucząc jednie pod nosem, że gdyby Helia chciała zmienić swoje świąteczne plany, dom Potter'ów zawsze stoi dla niej otworem.

Na znak swojego zwycięstwa Ophelia uśmiechnęła się szeroko i znów zwróciła się ku przyjaciółką, chcąc odebrać list od ojca.

Wtedy jednak coś innego przykuło jej uwagę.

-Co to?-spytała wskazując na trzymaną przez Dorcas gazetę.

-A to-wskazała na zdjęcie, gdzie wyrywający się człowiek z przejęciem wymachiwał przedramieniem, na którym widniał wymalowany smolisty znak-Aurorzy złapali jednego z wysłanników Czarnego Pana. Ponoć to ich znak rozpoznawczy-wyjaśniła podsuwając pod jej nos fragment artykułu.

-Nie uważacie, że to trochę dziwne?-spytała Marlena kończąc ostatnią grzankę-Dlaczego akurat wąż i czaszka - omeny śmierci i dlaczego akurat teraz. Przecież mugole są nieszkodliwi, a do tego bezbronni. Nie dziwi was to, że Czarny Pan uparł się akurat na nich.

Wykapany Gryfon • James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz