Samotne dni i wspólne wieczory

149 7 1
                                    

Kolejne tygodnie mijają ze względnym spokojem. Wydaje mi się, że w jakiś sposób powoli zaczęłam skupiać się na tym, co mam przed sobą, zamiast wciąż rozdrabniać przeszłość i rozkładać wszystko na czynniki pierwsze. Z tatą nie poruszamy już tematów wykraczających poza te, które nie kończą się kłótniami. Mamy zwyczajnie dość momentalnych braków kompromisów oraz wiecznych pretensji. Wygląda na to, że działa to pozytywnie na naszą relację, bo znowu się do siebie zbliżamy, co w identyczny sposób skwitował nawet doktor Flynn. Z Jessicą jest w sumie dość podobnie: coraz częściej spędzam z nią czas, głównie na zakupach lub wspólnych posiłkach na mieście. Pomaga mi to przyswajać się do wyjść, które jeszcze niedawno powodowały u mnie ataki paniki oraz złe samopoczucie. Teraz nawet sama proponuję tacie spacery, gdy przyłapuję go na tym, jak podczas pracy w domu za głośno przeklina kolejne nieścisłości w najnowszych raportach, które miał przedstawiać na zebraniu już następnego dnia.

Przechodzę obok jego domowego biura niemal na palcach, bo ciężkość w powietrzu atakuje z każdej strony. Ktoś z jego podwładnych znowu schrzanił ważną umowę, a on pewnie znowu wyjdzie z domu, wracając dopiero nad ranem tylko po to, aby wziąć prysznic i znowu pojechać do firmy. Od mojej próby samobójczej naprawdę wiele zmieniło się w jego życiu zawodowym, między innymi przychody oraz ilość współprac sypiących się niczym domek z kart. I jak tak na to spojrzeć, to w sumie naprawdę mnie to nie dziwi. W końcu jaki przedsiębiorca pozwala sobie zniknąć na tak długi czas oraz olewać obowiązki? Który gigant mający pod sobą imperium zwyczajnie macha na to ręką, pozwalając zająć się wszystkim zdecydowanie mniej kompetentnym pracownikom?

No i do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sprawa z tym pieprzonym Maxymilianem jakimś tam. I faktem, że ma w rękawie asa, którym może pogrążyć tatę o wiele bardziej, niż dotychczas zrobiłam to ja.

Schodzę na dół i zabieram się za szukanie jakiegoś przepisu, bo jeżeli i tak pół nocy Szary spędzi w firmie, przynajmniej będzie miał coś dobrego do zjedzenia. Może uda mi się namówić go, żeby został jeszcze na godzinę, co pozwoli mi zadbać o niego w minimalny sposób. W końcu mogę zrobić chociaż tyle, aby w jakiś sposób pokazać mu swoje wsparcie.

Schodzi dopiero po czterdziestu minutach, ubrany w garnitur i niosąc teczkę z wszystkimi papierami oraz laptopa pod pachą. Uśmiecha się, widząc jak doprawiam przygotowany sos, a potem poważnieje, gdy proszę, aby sam spróbował i nie marudził, że dodałam jednak odrobinę za dużo ostrej papryki. Mruczy z zadowoleniem i mam wrażenie, że przez moment zapomina o Bożym świecie.

- I jak?

- Bierz telefon i dzwoń odwołać moje spotkanie zarządu, pieprzę ich wszystkich i zostaje w domu.

Uśmiecham się na ten komplement, chociaż nie wierzę w jego prawdziwość. Przecież nie mogło smakować mu aż tak, skoro jadł w życiu posiłki niemal z każdej restauracji w wielu zakątkach globu.

- Jasne - mruczę. - Spakuję ci, odzywaj się co jakiś czas - proszę, chociaż dopiero po wypowiedzeniu tych słów uświadamiam sobie, że przecież nie wie o istnieniu drugiego telefonu, więc oficjalnie jestem zdana na siebie.

- Postaram się nie wrócić późno - obiecuje, przesuwając się i robiąc mi miejsce, gdy pakuję mu sporą porcję do odpowiednich pojemników. - W następnym tygodniu podobno ma być konferencja w Palmero, będziemy o niej dyskutować podczas dzisiejszego spotkania, gdzie ustalimy szczegóły wyjazdu. Nie wiem za wiele, ale uznałem, że lepiej powiedzieć ci od razu.

- Cóż, w takim razie dziękuję.

Życzę mu udanego spotkania i instruuję na temat tego, żeby schował jedzenie do lodówki od razu, jak tylko wystygnie. Wiem, że pewnie wróci dopiero, jak będę już spała, dlatego zastanawiam się, co obejrzeć, żeby jakoś zająć sobie czas. Pomimo faktu, że następnego dnia miała przyjść zatrudniona przez tatę sprzątaczka, zabieram się za doczyszczanie kuchni, którą groteskowo zrujnowałam zabawą w kucharza. Domywam każdy cal, aż bolą mnie palce, ale nie żałuję, bo efekt przechodzi moje oczekiwania, chociaż wiem, że i tak mogło być o wiele lepiej. Ocieram pot z czoła, ponieważ o dziwo nawet tak przyziemna czynność niesamowicie mnie męczy, a potem idę na górę, podgłaśniając włączony w salonie telewizor na tyle, aby kanał muzyczny słychać było z góry.

One last memory •50 shades of Grey fanfiction• #EPILOG SERIIWhere stories live. Discover now