Rozdział IV

86 5 3
                                    


Hermiona patrzyła niepewnie na swoje odbicie w lustrze. Nie tak wyobrażała sobie ten dzień. Zupełnie nie tak. Westchnęła i spięła swoją szatę starą, złotą broszką z oczkiem jadeitowym, jedną z niewielu pamiątek po mamie.

Mimo upływu czasu rodzice nieustannie byli w jej sercu, bardzo jej brakowało narzekań taty i łagodnego głosu mamy. Dzisiaj szczególnie doskwierała jej tęsknota, czuła się bardzo osamotniona i zagubiona. A nie powinna. W końcu smutek w taki dzień?

Wychodzę za mąż.

Łzy mimowolnie napłynęły do jej oczu. Sama nie wiedziała, dlaczego płacze.

Ostatnie dwa dni były pełne wydarzeń, które raz na zawsze zmieniły jej życie. I zapieczętowały los, na który nie miała wpływu.

Otarła wierzchem dłoni słone krople i wzięła głęboki oddech. Próbowała uspokoić rozdygotanie, ale coraz mocniej się trzęsła. Drżącą dłonią nałożyła sok z jagód na usta i spojrzała w lustro.

Zobaczyła w odbiciu przyjaciółkę, która podeszła do niej i położywszy dłoń na ramieniu, powiedziała:

- Już czas.

Hermiona skinęła głową i jeszcze raz rzuciła okiem na lustro.

Przecież mogło się to skończyć znacznie gorzej.

- Hermiono... - Głos Ginny był cichy, przygaszony i skutecznie wyrwał ją z zamyślenia.

- Przepraszam.

Rudowłosa uśmiechnęła się wymuszenie i udając wesołą, dodała: - Chodźmy, wszyscy czekają.

Wszyscy czekają, aby przypieczętować jej los.

_______________________________________________________________________


Dzień wcześniej, Ministerstwo Magii

__________________________________________________________________________


Tuż przed dziesiątą, Hermiona Granger pojawiła się w Ministerstwie Magii. Chwilę później ujrzała Kingsleya – chociaż lepszym określeniem byłoby stwierdzenie, że jego cień – który powitał ją i kazał podążać za sobą.Zupełnie nie wiedziała, czego ma się spodziewać.

Gdy weszli do Sali zauważyła, że siedzi w niej już Beth oraz... Bill? Zdziwiła się, widząc jego osobę, ale próbowała je zamaskować.

- Siadaj, Hermiono. – Shacklebolt wskazał jej krzesło tuż obok najstarszego Weasleya, która zdawał się ją kompletnie ignorować. Nawet na nią nie spojrzał, podczas gdy siadała obok niego.

- Czy nie zaszła pomyłka? – Zaczęła niepewnie Granger, patrząc to na Beth, to na Kingsleya. Oboje spojrzeli po sobie, nie mówiąc nic przez kilka sekund. Dopiero szorstki głos Billa wypluł krótkie: - Nie.

Brązowowłosa spojrzała na niego, ale on uparcie unikał jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego, traktując ją niczym powietrze.

- Bill ma rację, nie zaszła żadna pomyłka. – Beth spojrzała jej prosto w oczy. – Wiem, że nie rozumiesz, dlaczego tutaj jesteś, skoro w twoim wypadku nastąpiło wyłączenie procedur.

- Właśnie nie rozumiem... - Usiłowała wtrącić, ale machnięcie dłoni Ministra Magii ją skutecznie uciszyło.

- Twoja prezencja tutaj spowodowała wyłączenie procedur.

NakazaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz