Ślub Harry'ego i Ginny był magiczny. Magiczny w każdym możliwym calu. Para młoda wyglądała na przeszczęśliwą, co w ostatnich czasach należało do rzadkości.
Hermiona uważała, że tworzą idealną całość, mimo nieidealności każdego z nich. Właściwie to trochę im zazdrościła tej miłości. Czystej, idealnej, pełnej ideałów, nieskażonej.
Każde kolejne wydarzenie zbliżyło ich i umocniło więź, wojna dała siłę a ostatnie kroki poczynione przez Ministerstwo Magii przyczyniły się do scalenia tej miłości.
I chociaż ślub państwa Potter odbywał się dokładnie w tym samym miejscu, co ślub Billa i Fleur, Hermiona czuła się zupełnie inaczej. Właściwie znajdowała się totalnie innym punkcie swojego życia.
Poprzednio ich Trio znajdowało się na kilkanaście chwil przed walką z najgorszym wrogiem ludzkości, dziś jeden z Trio stał przed nią jako główny aktor tego spektaklu.
Z ogromnym, szczerym uśmiechem, wielkimi, zielonymi oczyma wpatrzony w swoją wielką miłość – najmłodszą dumę Weasleyów.
Drugi z Trio siedział oddalony od niej, pochłonięty swoim życiem. Mogłaby wręcz powiedzieć, że dosłownie - miał obecnie żonę i dziecko w drodze.
Jej pierwsza miłość. Człowiek, któremu była skłonna zawierzyć swój los i swoją duszę. Ktoś, o kim myślała w kategoriach rodzina i przyszłość, przymykając oko na wiele ciosów, jakie otrzymała.
Wiedziała, że ich relacja będzie się goić długo – ona sama nie była bez winy. Chociaż ciężko powiedzieć, żeby w pełni zawiniła.
Chichot losu. Od kilku dobrych miesięcy te dwa słowa rozbrzmiewały w jej głowie i powodowały, że grunt osuwał się spod nóg.
Ginny i Harry przeszli do momentu przysięgi. Hermiona trafnie spostrzegła, że wybrali klasyczną i pełną wersję, najpiękniejszą, jaką można było wskazać.
Nieuchronnie jej wzrok powędrował w bok i spojrzała na Billa. Ich przysięga została okrojona do minimum i praktycznie dostosowana do nowopowstałego prawa. Mówiła tylko o wierności, wzajemnym poszanowaniu i dbaniu o wzajemne potrzeby.
I w gruncie rzeczy spełniała swoją funkcję, przecież nikt nie wymagał od nich miłości, gorącego uczucia czy fajerwerków...
Hermiona przełknęła ślinę i poczuła, jak ciepło ogarnia jej ciało. Do tej pory próbowała zrozumieć, co zaszło między nimi. Niestety, najmądrzejsza czarownica swoich czasów miała ogromny problem ze zdefiniowaniem jednoznacznie wydarzeń z tamtego dnia.
Po tym, jak Ginny wparowała i przerwała ich tet-a-tet, miała ogromną chęć rozszarpać przyjaciółkę za to. Z drugiej strony była jej niezmiernie wdzięczna, bo jeszcze chwilka, jeszcze moment i...
I?
Parsknęła, reagując na swoje myśli. Bill zwrócił na nią wzrok i podniósł pytająco brew. Ona zarumieniła się jeszcze bardziej i pokręciła głową zawstydzona, sugerując, że nic się nie stało.
A przecież się stało. Pożądanie, które w sobie tłumiła, wypełzło niczym wąż na powierzchnię. I było to najzupełniej normalne, w końcu była kobietą z krwi i kości. Nie mogła się zachowywać jak cnotka.
Tylko, że reakcje jej ciała zupełnie nie współgrały z rozumem. Jej głowa cały czas dostrzegała wszystkie niewygodne detale, poczynając od tego, że to był... Bill.
Ktoś, kogo przez te wszystkie lata traktowała jako starszego brata, przyjaciela. Nieodłączny element rodziny Weasleyów. Teraz, od tych kilku miesięcy, nie był już ani bratem, ani przyjacielem.
CZYTASZ
Nakazani
FanfictionKanoniczne, bez epilogu, powojenne. / Ministerstwo zamiast pomagać wprowadza prawo małżeńskie. Hermiona ma nadzieję na ustabilizowany związek z Ronem, ale splot wielu wydarzeń sprawia, że zostaje żoną Billa. Dlaczego zostali sobie nakazani i jak ich...