Obudził ją uporczywie powtarzający się, bardzo uciążliwy dźwięk. Jakby ktoś specjalnie stukał jej nad głową. Niechętnie otworzyła oczy i zobaczyła, że za oknem, na parapecie siedzi sowa i to ona wytwarza ten stukot swoim dziobem. Próbowała zignorować ją, ale ta uparcie dziobała szybę.
Już miała wstać, gdy zorientowała się, że jest naga. Po chwili konsternacji spłynęły na nią wspomnienia. Momentalnie jej twarz przybrała barwę dorodnego buraka na samą myśl o zeszłej nocy. Nerwowo spojrzała na drugą stronę łóżka, ale z ulgą odnotowała, że jest puste. Bill zniknął.
Dla pewności jednak ściągnęła narzutę i owinęła się nią najciaśniej, jak potrafiła i podeszła do okna. Otworzyła je i zobaczyła, że nie jest to sowa ani z Hogwartu, ani z Ministerstwa. Do nóżki miała przyczepiony spory pergamin, który Hermiona delikatnie odpięła. Sowa, poczuwszy, że jest wolna, odleciała niemalże natychmiast.
Kobieta spojrzała na lak. Duża, ozdobna litera M.
Jaki jest dzisiaj dzień?
Poczuła, jak krew odpływa z jej twarzy.
Trzeci lipca.
Dzień egzaminu wKlinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga.
- Cholera.
Nic innego nie przyszło jej do głowy, gdy roztrzęsiona otwierała kopertę. Przebiegła szybko wzrokiem po treści i zobaczyła jedno zdanie: Z przyczyn technicznych egzamin odbędzie się o dziewiątej na...
Spanikowana spojrzała na godzinę i jęknęła. Ósma pięć.
Zdąży, dzięki opóźnieniu, ale nie wiedziała się, czy ma śmiać czy płakać.
Ostatnie dni były tak intensywne, że zupełnie zapomniała o egzaminie i wiedziała doskonale, że nie opanowała wszystkiego. Około 40% materiału pozostało nietkniętym przez nią. Przy tak ogromnej konkurencji... Już chyba wolała zrezygnować bez walki, ale to nie leżało w jej naturze.
Hermiona Granger nigdy się nie poddaje.
Ale Hermiona Weasley...
Potrząsnęła głową. I tak źle, i tak niedobrze.
Zahartowana przez tyle lat nauki w Hogwarcie myślała, że umie poradzić sobie ze stresem.
Nie potrafiła. Ta sytuacja, jak i wydarzenia ostatnich dni przerosły ją. Jak wiele jest człowiek znieść?
Na to pytanie odpowiedź niestety pozostawała niejasna, przynajmniej dla Hermiony.
________________________________________________________________________
W Szpitalu św. Munga panował harmider. Okazało się, że pierwsze piętro przechodzi istne oblężenie. Wycieczka z Bułgarii natknęła się w północnej Anglii na stado zagubionych w drodze do Australii żądlibąków. Zostali dotkliwie pokąsani i wymagali hospitalizacji. W związku z ilością wczasowiczów sporą ilość lekarzy zaangażowano w pomoc i nie miał kto przeprowadzić egzaminu.
Hermiona cierpliwie czekała, aż opanują kryzys. Zresztą nie miała złudzeń, że nie zda przyzwoicie tego testu, więc nawet nie robiła sobie nadziei. Aby zostać Uzdrowicielem należało mieć rozległą wiedzę na temat zaklęć, eliksirów czy zielarstwa. Kiedyś wystarczyło zdać dobrze OWUTEMY, jednak po wojnie wymagania wzrosły. Dla kogoś, kto wybitnie zdał egzaminy nie powinno to stanowić problemu. Pod warunkiem, że gruntownie powtórzył i rozszerzył swoją wiedzę. A Hermiona nie zdążyła. I chociaż miała porządne usprawiedliwienie, w końcu przez ostatnie dni zmieniło się jej całe życie, to czuła się winna. Powinna podołać temu, nie raz, nie dwa, dawała radę w gorszych sytuacjach. Po rocznej walce z Voldemortem pełnej zwrotów akcji taki egzamin powinien być błahostką, dziecięcą igraszką. Powinien. Westchnęła zrezygnowana. Co ma być to będzie.
CZYTASZ
Nakazani
Fiksi PenggemarKanoniczne, bez epilogu, powojenne. / Ministerstwo zamiast pomagać wprowadza prawo małżeńskie. Hermiona ma nadzieję na ustabilizowany związek z Ronem, ale splot wielu wydarzeń sprawia, że zostaje żoną Billa. Dlaczego zostali sobie nakazani i jak ich...