Rozdział XII

76 5 1
                                        


Rozdział pikantny, mocne, mocne T.



___________________________________________________________


To był pocałunek, jakiego w życiu nie przeżyła. Nie miał nic wspólnego z dobrocią, ale był dobry. Intensywny, trochę brutalny, jakby poza wszelką kontrolą. W jej dotychczasowych standardach nazwałaby go nieakceptowalnym. Ale wbrew jej samej, ten pocałunek był dla niej przyjemny, co uświadomiła sobie w przebłysku świadomości.

Bill wiedział, że to co się dzieje nie powinno mieć miejsca. Próbował się powstrzymywać, ale ogrom emocji, jaki w nim wybuchnął, rozmył zdolność logicznego myślenia. W tej chwili jeden plus jeden mogło się równać dziesięć, albo i trzynaście.

Tyle miesięcy przeżyli w ciszy, nawzajem się ignorując albo robiąc sobie przytyki. Cały czas nie umiejąc się pogodzić z rzeczywistością. Zapomnieli o tym, że żadne z nich nie jest winne, ale odpowiedzialność spoczywa na ich obojgu. Ciężko było sobie uzmysłowić fakt, że ich życie to sprzężenie zwrotne ich relacji. Owszem, chichot losu zadziałał, ale w którymś momencie musieli zacząć żyć.

Bill spędził dużo czasu na rozmyślaniu i analizowaniu danej sytuacji. Próbował znaleźć jakieś logiczne wyjście, ale jedyny słuszny wniosek, do jakiego zawsze dochodził był, że muszą nauczyć się ze sobą żyć. Ze sobą, nie obok siebie.

Jednak dopiero rozmowa z Bethany otworzyła mu oczy. Obawiał się tylko tego, jak te wszystkie rewelacje przyjmie Hermiona. Z pewnym trudem uświadomił sobie, że skończyła dopiero dziewiętnaście lat i że właściwie to zapomniał o jej urodzinach. On sam miał dopiero dwadzieścia osiem. Byli młodzi, a los już tak ich doświadczył.

Hermiona przez rok poszukiwała horkruksów z narażeniem siebie, a później uczestniczyła w wojnie. Uratowała mu też życie, po to, by stracić zdolność decydowania o swoim. I jego.

Bill czuł, że muszą porozmawiać o tym wszystkim, zdobyć się na szczerość i wylać wszelkie żale. To by pomogło oczyścić atmosferę, zapewne. Ale ten moment był nieodpowiedni.

Wpojenie jest jedno na całe życie, nierozerwalne, niezmazywalne. Więź krwi stworzona raz nie może być rozerwana w inny sposób niż poprzez śmierć jednej ze stron. Jest to najsilniejsze połączenie w świecie Magii, tuż obok Przysięgi Wieczystej. Jednak nie jest to przysięga, a więc nie można tego złamać. Wilcza natura to esencja dzikości, zew natury w czystej postaci. Ludzka logika nie sprawdza się zupełnie w przypadku wilkołaków.

Krew Billa wrzała i doprowadzała go na skraj szaleństwa. W momencie w którym ujrzał uśmiechniętą Hermionę stojącą przy oknie, poczuł, że traci panowanie i wilcza natura bierze nad nim górę.

W głowie mu szumiało i dopiero, po kilku minutach, półprzytomnie zrozumiał co się dzieje. Ze zdziwieniem zorientował się, że Hermiona go nie odepchnęła. Była zdziwiona i spięta przez pierwsze sekundy pocałunku, ale później poddała się. Odnosił wrażenie, że nawet jej się to podoba. Jego wilcza natura przyjęła to z zadowoleniem.

Hermiona nie za bardzo rozumiała co się dzieje, ale poddała się chwili i nie pożałowała tej decyzji. Poczuła, jak palce Billa wplatają się w jej włosy i zbliżają do siebie ich ciała. Otworzyła oczy i zobaczyła, że przez chwile oczy męża wyglądały jak zawsze, jakby odzyskał świadomość. Ale po kilkunastu sekundach znów nienaturalnie błyszczały. Czuła, że mężczyzna, który przed nią stoi ma mało wspólnego z Williamem Weasleyem. Mimo to nie bała się, a strach powinien stanowić jej naturalną reakcję. Uświadomiła sobie, że mu ufa. I może było to bardzo naiwne z jej strony, ale nie miała wielkiego pola do manewru.

NakazaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz