17. Nini?

1.3K 73 3
                                    

Następny tydzień minął im zaskakująco dobrze i szybko. Sprawa z Grimshawem została już wyjaśniona, a sam mężczyzna został wyrzucony z watahy, na co wszyscy zgodzili się z przyjemnością, ponieważ jak się okazało to nie był pierwszy przypadek, próby gwałtu przez Nicka.

Louis miał za około tydzień zostać alfą stada, a Harry luną. Obydwoje trochę się stresowali nowymi stanowiskami, choć nie miała być to wielka uroczystość, a zwykłe składanie podpisów itp.

Harry znów zaczął chodzić do szkoły, choć alfa był do tego trochę niechętny, lecz widział, że młodszemu strasznie nudziło się w domu, a jego często też w nim nie było, co miało związek z przygotowaniem do nowej roli w watasze, więc w końcu się zgodził.

💚💙

- Hazz, wszystko dobrze? - zapytał Niall w szkole, gdy brunetowi znów zakręciło się w głowie.

- Tak, wszystko gra - powiedział - Idę do łazienki - dodał po chwili.

Loczek szybko wszedł do toalety i zamknął się w jednej z kabin, oddychając ciężko.

- Błagam tylko nie teraz.. - wyszeptał do siebie, gdy poczuł, że ma mokre spodnie i robi mu się strasznie gorąco.

Brunet trzęsącymi rękami wyjął z tylnej kieszeni spodni telefon i od razu wybrał numer swojego alfy. Niestety cały czas włączała się poczta, lecz próbował do skutku.

- Hazz nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię za godzinę. Pa! Kocham cię! - powiedział szybko szatyn, po czym nie dając młodszemu nic powiedzieć, rozłączył się.

Kędzierzawy miał łzy w oczach, siedział w szkolnej toalecie z coraz mocniejszą gorączką i dosłownie w każdej chwili mógł tu wejść jakiś alfa, a Louis dopiero za godzinę będzie mógł oddzwonić.

- Hazz? Wiem, że tu jesteś, czuję twój zapach, albo raczej twojej gorączki - powiedział Niall, który przyszedł szukać przyjaciela.

- Nini? - zapytał lekko wystraszony loczek.

- Tak to ja. Otworzysz mi?

- Mhm - mruknął i otworzył drzwi blondynowi, który od razu przytulił go do siebie - Boję się Nini - zapłakał brunet.

- Ciii.. nie płacz Hazz, na razie jest lekcja, więc nikt tu nie przyjdzie. Dzwoniłeś do Louisa? - zapytał blondyn, siadając z nadal do niego przytulonym zielonookim, na ziemi.

- Dzwoniłem, na początku nie odbierał, a gdy odebrał to powiedział, że teraz nie może rozmawiać i oddzwoni za godzinę - powiedział cicho loczek.

- Daj telefon, ja spróbuję do niego zadzwonić - zaproponował Niall, na co dostał skinienie głową.

Louis nadal nie odbierał, gdy irlandczyk próbował się do niego dodzwonić, a brunet musiał znosić swoją coraz mocniejszą gorączkę, która bardzo go męczyła i miał tylko siłę by oprzeć głowę na ramieniu przyjaciela.

- Hazz, mówiłem, że oddzwonię dopiero za godzinę - powiedział szatyn, gdy odebrał za dziesiątym razem.

- Tu Niall - powiedział blondyn, spoglądając na młodszego

- Niall? Gdzie Harry? - zapytał zaniepokojony niebieskooki.

- Jakbyś odebrał wcześniej to byś wiedział, ale teraz mniejsza o to, Harry ma gorączkę - powiedział lekko zirytowany irlandczyk.

- Jak to ma gorączkę?! Gdzie jesteście?! - pytał Louis.

- W szkolnej toalecie i radzę ci szybko przyjechać, ponieważ za dwadzieścia minut kończy się lekcja i wtedy, każdy będzie mógł tu wejść - zauważył blondyn.

- Co z Harrym?? - zapytał, by upewnić się, czy z jego przeznaczonym wszytko w porządku.

- Strasznie się męczy i ma lekki problem w spodniach - powiedział ze śmiechem farbowany, na co dostał zaciekawiony wzrok loczka, który i tak ledwo kontaktował

- Niall! - warknął ostrzegawczo alfa, na co młodszy zaskomlał, słysząc głos swojego alfy.

- Spokojnie zazdrośniku, chciałbym ci przypomnieć, że też jestem omegą, więc sorry, ale Harry mnie nie interesuje - zaśmiał się irlandczyk, lecz za chwilę spoważniał słysząc otwierające się drzwi do toalety - O nie.. - wyszeptał cicho blondyn

- Co się dzieje?! Niall?! Jesteś tam?!

- Ktoś wszedł do toalety - powiedział cicho i się rozłączył, by ten ktoś kto tu wszedł ich nie usłyszał.

- Ktoś tu ma gorączkę i tym kimś jest Harry Edward Styles - zaśmiał się jakiś alfa.

- Japierdolę co on tu robi - wyszeptał do siebie blondyn, gdy rozpoznał alfę, którą na ich nieszczęście okazał się Nick.

- Lou przyszedł? - zapytał loczek, spoglądając z nadzieją na przyjaciela.

- Nie Hazz, to nie Louis, więc bądź cicho - powiedział cicho irlandczyk - Chyba sobie poszedł - powiedział, gdy nic nie słyszał - Musimy jakoś dostać się na parking, więc wezmę cię Harold na ręce - zaproponował blondyn, na co dostał skinienie głową - No to idziemy - wziął delikatnie bruneta na ręce i powoli otworzył drzwi od kabiny.

Niestety Grimshaw nie miał zamiaru sobie iść a tylko czekał, aż omegi stamtąd wyjdą. Więc chwilę później, gdy Niall wyszedł z kabiny został odepchnięty, przez co brunet upadł na ziemię i zapłakał na potworny ból w kostce, na którą upadł.

- I co teraz omego? - warknął Nick, podchodząc do loczka i łapiąc jego podbródek - Teraz mi nie uciekniesz - zaśmiał się obrzydliwie.

- Zostaw go - warknął blondyn, który podniósł się z ziemi - Co ty tu wogule robisz, przecież zostałeś wyrzucony z watahy - zauważył farbowany.

- Przyszedłem zabrać swoje rzeczy i przy okazji poczułem piękny zapach gorączki Harolda - uśmiechnął się, przez co obydwoje omegi myślały, że zaraz zwrócą obiad.

- Zostaw go - powtórzył blondyn.

- Przykro mi, ale nie - powiedział Grimshaw i wypchnął irladczyka z łazienki zamykając drzwi - No to co Haroldzie, zostaliśmy sami.

- Proszę nie.. - zapłakał brunet, próbując odsunąć się od alfy, lecz ten złapał go za kostkę, na którą spadł loczek, przez co zapłakał z bólu.

- Zostaw go! - krzyknął wściekły Louis, który szybko wszedł do łazienki i podszedł do Nicka, uderzając go z całej siły w twarz - Jeszcze raz go dotkniesz, a będziesz wąchał kwiatki od dołu - ostrzegł mężczyznę - Wypierdalaj stąd! - krzyknął starszy, po czym szybko podbiegł do młodszego i mocno go przytulił.

Brunet szlochał w ramię szatyna, tuląc się do niego mocno.

- Nie bój się kochanie, jestem tu - mówił do przestraszonej omegi, która lekko się uspokoiła - Zrobił ci coś? - zapytał i zaczął oglądać młodszego z każdej strony.

- Popchnął Nini, a on niósł mnie na rękach i spadłem na podłogę, a teraz boli mnie kostka - loczek wskazał na spuchniętą lewą kostkę.

- Zabiję gnoja! Musimy pojechać do szpitala! - zauważył starszy i wziął delikatnie bruneta na ręce, kierując się w stronę wyjścia ze szkoły.

W szpitalu, niebieskooki jeszcze bardziej się złościł, ponieważ żaden z lekarzy nie pozwalał mu wejść z młodszym, który nadal był wystraszony sytuacją.

Po kilku badaniach i prześwietleniu okazało się, że zielonooki ma skręconą kostkę i przez około dwa tygodnie będzie musiał nosić gips, z czego żaden z nich nie był zadowolony. Louis wziął delikatnie bruneta na ręce, by ten nie nadwyrężał nogi i powoli ruszył w stronę auta.

- Co się stało z twoją gorączką - zapytał zdezorientowany szatyn, gdy siedzieli już w samochodzie, a młodszy dopiero teraz zorientował się, że jeszcze około dwie godziny temu miał gorączkę.

- Ja... Nie wiem - spojrzał przestraszony na starszego.

MÓJ WILCZEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz