32. Nie moje dzieci...

1.1K 63 48
                                    


Więc wygrał numer 1, chyba z tego powodu będziecie się cieszyć, ale żeby dowiedzieć się co wybraliście musicie przeczytać rozdział :))

Szatyn zszokowany i przerażony usiadł na krześle i przetarł twarz rękami, Jay położyła delikatnie dłoń na jego ramieniu w geście wsparcia i otuchy, Lottie stała smutna obok niego a jej oczy były pełne łez, tak jak te niebieskookiego alfy.

- To nie może być prawda! - wstał i nerwowo zaczął chodzić po pomieszczeniu. - One nie mogły umrzeć.... Nie moje dzieci... - Lottie smutno patrzyła na brata, a Jay podeszła do niego i zgarnęła go w swoje ramiona.

- Spokojnie Lou, masz Harry'ego to najważniejsze, a o dzieci możecie postarać się w każdej chwili, musisz być silny, ponieważ on będzie to przeżywał to tysiąc razy bardziej Boo - powiedziała cicho kobieta, gładząc szatyna po plecach.

- Nie! To nie może być prawda! - szatyn wyrwał się z objęć matki - Nie może!

**

- Louis obudź się! - alfa usłyszał głos bruneta, więc otworzył gwałtownie oczy, podnosząc się, zmarszczył brwi gdy zauważył że znajduje się w ich domu w salonie na kanapie, a nie w szpitalu. - Lou... - ponownie usłyszał przestraszony głos omegi i od razu na niego spojrzał, przypominając sobie cały sen.

- Harry! - wstał gwałtownie z kanapy i mocno go przytulił, a później uklęknął i delikatnie dotknął jego sporego brzuszka, przytulając do niego głowę. Zielonooki stał zdezorientowany, lecz z czułością przyglądał się szatynowi.

- Lou co robisz? - zapytał cicho brunet i poprawia mu włosy dłonią, by je ułożyć.

- Kocham cię i kocham nasze malutkie szczenięta.... Tak bardzo się cieszę że was mam - powiedział cicho, nadal przytulając głowę do brzucha młodszego. - Miałem taki beznadziejny sen, że poroniłeś, nie chcę tego przeżyć jeszcze raz, to było okropne - pocałował jego brzuszek. - Kocham was tak bardzo brardzo bardzo bardzo bardzo bardzo, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie słońce.

- Jesteś kochany loulou - uśmiechnął się brunet i dalej przeczesując dłonią jego włosy. - Ja też cię bardzo bardzo kocham, tak samo jak nasze szczenięta jesteś dla nich najlepszym tatą na świecie, lepszego nie mogły sobie zamarzyć - uśmiechnął się szeroko do sztyna który delikatnie gładził jego brzuszek. - Jesteś cudowny.

- Bardzo się cieszę że tak uważasz, staram się być dla nich właśnie najlepszym tatą, choć to dopiero początek, a podgórkę zacznie się robić gdy się urodzą - uśmiechnął się lekko i wstał przytulając do siebie zielonookiego. - Będziesz najlepszą mamą na całym świecie.

- Mam nadzieję że masz rację - zarumienił się lekko, a później uśmiechnął się do szatyna.

- Oczywiście że mam - prychnął z cichym śmiechem. - Jak śmiesz we mnie wątpić mój najdroższy? - zaśmiał się i poczochrał loczki omegi.

- Nie wiedziałem że mam wszechwiedzącego chłopaka - cicho zaśmiał się Harry i poprawił dłonią swoje włosy.

- Mam wiele mrocznych tajemnic - niebieskooki pstryknął, bruneta w nos.

- Na przykład jakie? - zapytał lekko zaciekawiony i spojrzał mu w oczy. - Masz czerwony pokój jak w Grey'u? - zapytał, a szatyn parsknął śmiechem.

- Nie o takie tajemnice mi chodziło, a po drugie tajemnic się nie zdradza - połaskotał go delikatnie w bok.

- Ale jesteśmy parą, powinniśmy mówić sobie wszystko - wydął wargę zielonooki, a w oczach zebrały mu się łzy. - Nie ufasz mi?

- Ej nie płacz skarbie - przytulił go mocno do siebie, uważając na jego brzuszek i zaczął gładzić jego plecy. - Żartowałem sobie tylko, wiesz o mnie absolutnie wszystko, więc to raczej ty powinieneś być wszechwiedzący - bujał nimi delikatnie cały czas gładząc jego plecy.

- Przepraszam, to przez hormony - powiedział cicho i wytarł mokre policzki, a później ponownie przytulił się do alfy.

- Nic się nie stało Hazza, już dobrze - pocałował go w czubek głowy z lekkim uśmiechem. - Nie masz za co przepraszać słońce, przecież to nie twoja wina - powiedział do niego cicho, a brunet pokiwał głową i mruknął coś na zgodę. - Chciałbyś coś zjeść?

- Tak - pokiwał głową omega i spojrzał mu w oczy. - Zamówimy pizze z ananasem? Proszeeeee

- Z ananasem - skrzywił się Tomlinson. - Przecież to jest najgorsza pizza na świecie, jak to w ogóle można jeść.

- Ale dzieciom smakuje - powiedział cicho, a w oczach ponownie zebrały się łzy. - Czemu nie chcesz mi kupić pizzy?

- Mogę ci kupić pizzę ale nie z ananasem - poprawił jego loki szatyn.

- To sam sobie pójdę kupić - brunet obrócił się napięcie i wyszedł z salonu.

- Nie puszczę cię samego, nawet nie ma takiej możliwości - poszedł za nim do ich pokoju.

- Trudno, ty mi nie chcesz kupić pizzy którą chcą zjeść dzieci, więc sam muszę to zrobić - omega wyciągnął ze swojego portfela pieniądze i wyszedł z pokoju.

- Hazz proszę cię zostań w domu - wdycha. - Zamówię tę głupią pizze tylko idź do salonu i tam siedź.

- Teraz to już za późno, idę sam - pokazał mu język zielonooki.

- Nigdzie nie idziesz

__________________________________________

Moim zdaniem ten rozdział jest beznadziejny i nudny, ale chciałam dodać cokolwiek

Miłego drugiego dnia w szkole :)

MÓJ WILCZEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz