20. Muszę iść do toalety

1.2K 75 16
                                    

Kilka następnych miesięcy minęło im spokojnie, Harry po zdjęciu gipsu zaczął normalnie chodzić do szkoły, a Grimshaw nie miał wstępu do watahy nawet po swoje rzeczy.

Wszyscy tak byli przejęci sprawami z Nick'iem, że nawet nie zorientowali się, że za chwilę będą święta Bożego Narodzenia oraz urodziny Louis'a. Omega od dłuższego czasu zastanawiała się co kupić swojemu alfie, nawet jeśli ten mówił, że nic nie chce i wystarczy mu jego obecność, lecz młodszy postawił na swoim, że przynajmniej w taki minimalny sposób odwdzięczy się starszemu za "ratunek" przed rodzicami. Szatyn również proponował brunetowi, by zaprosił na święta swoją siostrę, której nadal nie miał okazji poznać, lecz nie miał zielonookiemu tego za złe.

Alfa od czasu, gdy młodszy wspomniał o dziecku, zaczął o nim marzyć i wyobrażać sobie omegę w ciąży z jego szczenięciem w brzuchu. Nawet czasem "przypadkiem" zapominał włożyć prezerwatywy, co głównie zdarzało mu się podczas gorączki albo rui.

Oczywiście o swoim małym marzeniu nie powiedział brunetowi, który w głębi serca również o tym marzył, lecz obydwoje bali się ze sobą porozmawiać, ponieważ myśleli, że to dla drugiego za wcześnie, lub któryś nie jest gotowy.

Młodszy nawet przyłapywał się na wpatrywaniu się w swój brzuch w lustrze, lub czytaniu artykułów na temat ciąży, a po jakimś czasie uznał, że jest gotowy na posiadanie dziecka, nawet jeśli ma tylko siedemnaście lat i ma zamiar porozmawiać na ten temat z szatynem.

- Lou? - zawołał starszego, który wyszedł z kuchni - Możemy porozmawiać? - zapytał zielonooki siadając na kanapie w salonie, a szatyn zaraz obok niego.

- To brzmi dość poważnie - powiedział lekko zdezorientowany alfa, patrząc jednak na młodszego z zaciekawieniem.

- Bo w pewnym sensie takie jest.. - westchnął loczek - Zastanawiałem się ostatnio nad...

- Hazz, co się dzieje stałeś strasznie blady - zaniepokoił się Louis.

- Muszę iść do toalety - wyszeptał i przyłożył sobie rękę do ust, idąc szybko do łazienki.

Omega od razu przy wejściu zwróciła całą zawartość swojego żołądku do toalety.

- Kochanie co się dzieje? - zapytał szatyn, odgarniając loczki spadające na czoło bruneta, który nadal wisiał nad toaletą.

- Chyba zjadłem coś nieświeżego - powiedział kędzierzawy i z pomocą starszego powoli wstał i podszedł do umywalki, by umyć zęby i pozbyć się obrzydliwego smaku z ust.

- Zaparzę ci herbaty, dobrze? - zaproponował alfa, na co młodszy chętnie skinął głową.

Zielonooki położył się na kanapie, a sam nawet nie zauważył, że te wymioty tak bardzo go zmęczyły, przez co oczy same mu się zamknęły.

- Hazz - próbował obudzić omegę, by ta wypiła herbatę, dzięki której może poczuje się lepiej - Skarbie, zrobiłem ci herbatę - powiedział, a brunet powoli uchylił powieki i ziewnął przeciągle.

- Hm? - mruknął młodszy, przecierając oczy piąstką.

- Mówiłem, że zrobiłem ci herbatę - powtórzył z rozczulonym uśmiechem i poprawił czekoladowe loczki, które spadły mu na czoło, podczas krótkiej drzemki.

- Mhm - mruknął i oparł głowę na ramieniu szatyna.

- Hazz, miałeś pić herbatę - zaśmiał się rozczulony alfa, lecz loczek już spał w najlepsze, a szatyn przełożył jego głowę na swoje kolana.

**


Przez następne kilka dni Harry'ego budziły rano torsje, które nie dały mu nawet pospać do ósmej, tylko budziły o szóstej rano, a brunet nadal nie wiedział czym mogłyby być spowodowane. Chciał by na święta, które były za tydzień, wymioty już minęły, ponieważ nie chciał latać do łazienki w czasie kolacji wigilijnej, lub w czasie otwierania prezentów, więc postanowił, że jeśli za dwa dni nie minął to pójdzie do lekarza.

O wczesnych pobudkach, przez wymioty, szatyn nie miał bladego pojęcia, ponieważ młodszy uznał, że to zwykłe zatrucie i nie będzie tym starszemu zawracać głowy, ponieważ szatyn miał strasznie dużo pracy.

Niestety na nieszczęście Harry'ego torsje nie minęły po dwóch dniach, więc tak jak postanowił wybierał się dziś do lekarza, termin dostał od razu co pewnie wiązało się z tym, że był przyszłą luną stada, choć nie za bardzo mu się podobało, że ludzie patrzą na niego jak na jakąś wielką szychę.

- Dzień dobry - przywitał się z lekarzem, który siedział za biurkiem przeglądając jakieś papiery.

- Dzień dobry - odpowiedział - Harry Styles? - zapytał, podnosząc wzrok.

- Tak - potwierdził brunet.

- Dobrze, to co pana do mnie sprowadza? - zapytał mężczyzna.

- Od niecałego tygodnia, codziennie  wymiotuję - powiedział loczek.

- Pobierzemy ci krew i zrobimy podstawowe badania.

Tak jak lekarz powiedział miał pobraną krew i zrobione podstawowe badania takie jak mierzenie ciśnienia, waga, wzrost itp. Brunet musiał chwilę poczekać na wyniki, więc przeglądał media społecznościowe, kiedy jego telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości, która była od Louis'a.

Lou❤️
Hazz gdzie jesteś?

Wilczek💚
Poszedłem na spacer, nie martw się 😘

Lou❤
Okej😘 Kiedy będziesz z powrotem?

Wilczek💚
Za około godzinę 😘❤️

Lou❤️
Czekam❤️😍

- Mam wyniki - do gabinetu wrócił lekarz - Niech pan usiądzie na kozetce. Muszę coś sprawdzić - poprosił mężczyzna.

Brunet niepewnie usiadł na wskazanym przez lekarza miejscu.

- Podwiń proszę koszulkę - poprosił mężczyzna, co omega zrobił niechętnie, lecz pocieszał się tym, że lekarz był betą - Będzie zimny żel - ostrzegł mężczyzna.

Lekarz wylał trochę żelu na brzuch bruneta, który lekko się wzdrygnął, ponieważ żel faktycznie był zimny. Mężczyzna chwilę pojeździł głowicą, patrząc skupiony na ekran, a po chwili się zatrzymał i spojrzał z lekkim uśmiechem na Harry'ego, który patrzył zdezorientowany to na ekran to na lekarza.

- Gratulacje jest pan w ciąży bliźniaczej.

MÓJ WILCZEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz