33. Nienawidzę cię!

1K 58 4
                                    

Brunet na bosaka wyszedł z domu, zadowolony ze swojego jakże idealnego planu, dlatego głaszcząc swój spory brzuszek szedł w stronę bramy od ich posesji, by kupić sobie wymarzoną pizze z ananasem.

- Harry! Czy ty zwariowałeś?! - szatyn wybiegł z domu szybko zakładając buty po drodze, prawie się przewracając. - Boso?! Chcesz być chory? - zamknął drzwi i podbiegł do bruneta.

- Nie chcesz mi kupić pizzy z ananasem, więc idę po nią sam, nie potrzebuje ciebie w tej chwili - powiedział obrażony omega, dalej idąc w stronę bramy. - Sam zdobędę jedzenie dla naszych dzieci i dla siebie - burknął dalej głaszcząc swój brzuszek, mrucząc coś pod nosem niezadowolony.

Szatyn przewrócił tylko oczami na słowa bruneta i chwycił go delikatnie za rękę zatrzymując go, tym samym odwracając w swoją stronę, żeby spojrzeć mu w oczy.

- To co robisz jest głupie Hazza, prędzej zachorujesz niż zjesz tą pizze - powiedział alfa i wziął go ostrożnie na ręce, uważając na jego brzuch.

Brunet spojrzał na niego wściekły warcząc cicho, co miało zabrzmieć groźnie, ale wyszło wręcz przeciwnie i uroczo, a później krzyknął zaskoczony gdy starszy wział go na ręce.

- Puść mnie! Nienawidzę cię! - krzyknął zdenerwowany brunet, próbując wyrwać się z uścisku szatyna. - W ogóle o nas nie dbasz, nikt ci nie karze jeść tej głupiej pizzy więc nie wiem co ci nie pasuje, a po drugie puść mnie, bo się już do ciebie nie odezwę - warknął.

Szatyn westchnął ciężko i zaczął iść do domu ignorując krzyki omegi, a dopiero w przedpokoju postawił go ostrożnie na podłodze, a później zamykając za nimi drzwi od domu.

- Harry proszę cię, wczoraj jadłeś pizze....

- Tak tą którą robiłeś ty i całą spaliłeś, a zjadłem tylko kilka pieczarek które jakoś tam przetrwały - przerwał mu brunet mrużąc na niego oczy. - Wspaniała pizza - prychnął, a później ominął niebieskookiego i poszedł do salonu obrażony.

- Ej no starałem się, a po drugie to ty mnie rozproszyłeś - westchnał alfa i poszedł za nim do salonu.

- Tak zwal to jeszcze na mnie - prychnął Harry i usiadł na kanapie owijając się w puszysty koc. - Najprościej zwalić winę na mnie, masz rację - brurknął pod nosem i odwrócił się do niego tyłem, na co szatyn ponownie ciężko westchnął.

- Hazza.... - Louis usiadł obok niego i położył dłoń na jego plecach, gładzą je uspokajająco. - Wiem że jesteś w ciąży i hormony ci szaleją plus bliźniaki dają ci w kość, ale nie musisz się na mnie wyżywać. Możemy pójść na jakiś kompromis słońce - zaproponował spokojnie, starając się nie zwracać uwagi na zachowanie bruneta.

Zielonooki odwrócił powoli głowę w jego stronę spoglądając na niego, na co szatyn chciał odetchnąć z ulgą, lecz nie było mu to dane.

- Teraz to sobie w dupę wsadź ten głupi kompromis - warknął na niego brunet. - Musztarda po objedzie - brurknął do siebie. - Znalazł się obrońca uciśnionych, pizze byś mi kupił a nie proponował jakieś głupie kompromisy - mówił sam do siebie niezadowolony z całej tej sytuacji.

Tomlinson przetarł twarz dłońmi przeklinając pod nosem samego siebie że od razu nie kupił młodszemu tej pizzy, by uniknąć burzy hormonów nastawionych przeciwko niemu.

- Niech ci będzie, zamówię tą pizzę z ananasem, ale spróbuj mi tylko nie zjeść to ci ją wepchnę do tyłka, gwarantuje ci to - dał za wygraną żeby bardziej nie narażać się na gniew omegi w ciąży.

Brunet spojrzał na niego podejrzliwie i zeskanował go wzrokiem by mieć pewność że Tomlinson nie kłamie, a później szeroko się uśmiechnął gdy miał już tą pewność.

- Kocham cię kochanie! - humor zmienił mu się o sto osiemdziesiąt stopni i szczęśliwy przytulił się do alfy, który przewrócił tylko oczami z lekkim uśmiechem.

- Oj ty mój głuptasie - pocałował go w czoło kręcąc czule głową. - I po co ta cała złość?

- I po co ta twoja głupota? - zpapugował go młodszy ze słodkim uśmiechem, na co szatyn zmrużył na niego oczy i wstał sięgając po telefon by zamówić pizze. - Też cię kocham loulou! - zaśmiał się cicho omega i cmoknął do niego w powietrzu.

- Ta ja ciebie też mała cholero - przewrócił oczami i wybrał numer picerri, a później zamówił pizze z ananasem i zwykłą dla siebie.

- Widzicie moje małe maluszki, tatuś zmądrzał i kupi nam jedzonko - zielonooki zagruchał cicho do swojego brzucha zadowolony, że wygrał. - Ale niestety nie zje z nami bo nie wie co dobre, pewnie weźmie dla siebie jakąś pizze z oliwkami, blee

Szatyn spojrzał rozbawiony na bruneta, ale nic nie powiedział tylko pokręcił czule głową i wrócił do zamawiania pizzy.

- Gotowe, pizza będzie za pół godziny - rozłączył się i odłożył telefon na bok, z powrotem siadając obok bruneta, któremu zdążyło już się przysnąć. - Ale cię wymęczył ten wybuch złości - zaśmiał się cicho szatyn i przykrył młodszego kocem całując w czoło. - Akumulatorki się rozładowały szybciej niż myślałem.

- Wcale nie śpię - mruknął omega w połowie śpiąc i przykrył się szczelniej kocem.

- Tak, tak - zaśmiał się cicho ponownie i poprawił jego loczki z lekkim uśmiechem.

MÓJ WILCZEKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz