Baby be with me so happily

346 25 83
                                    

Louis stał za kulisami wielkiej sceny, przestępując nerwowo z nogi na nogę. Był w pewnej odległości od reszty One Direction, tak żeby nie mogli go usłyszeć. Lottie z dłońmi na jego ramionach starała się go trochę uspokoić, ale wydawało się jakby to tylko pogarszało sprawę.

- Przecież dobrze wiesz co masz robić. Wszystko jest idealnie zaplanowane. Nie masz się co martwić - mówiła spokojnym głosem, żeby jakoś przekazać mężczyźnie, że naprawdę nie ma powodu do stresu.

- Dam radę - pocałował siostrę w policzek i pognał do reszty zespołu.

Grupowy uścisk, kilka słów i śmiechów, by następnie wejść na scenę. Przed nimi rozciągało się morze białych lampeczek z telefonów komórkowych i kolorowych ludzików, którzy wyglądali jak gwiazdy na tle ciemnych trybunów ogromnego stadionu. I może to sprawiło, że nikt nie potrafił powstrzymać łez spływających wąskimi strumieniami po policzkach. Gdyby ktoś spytał kiedyś każdego kolejnego jak wygląda dom, wskazaliby ten moment. Łzy dzielone między fanami i idolami skrywane po latach tęsknoty za sobą nawzajem z ludźmi, których mimo wszystko kocha się całym sercem, nawet jeśli wydawało się, że ono już dawno pękło. To było uczucie nie do opisania słowami, obrazem ani muzyką. Tego po prostu nie dało się wyrazić w żaden przyziemny sposób.

Liam wyszedł lekko do przodu we wstęgę jasnego żółtawego światła i przyłożył do ust czarny mikrofon z czerwonym paskiem na końcówce.

- Cześć, jesteśmy One Direction i bardzo miło jest nam się z wami tutaj spotkać. To naprawdę wspaniałe uczucie - Payne rozejrzał się wokół, chłonąc całym sobą niesamowity widok.

- To jest po prostu cudowne być znów z wami w pełnym składzie - dopowiedział Harry, ocierając łzy z twarzy za pomocą rąbka czarnego materiału rękawa koszuli.

Louis chwycił jego dłoń i ucałował lekko jej wierzch, by następnie spleść ze sobą ich palce. Dostał za to dźwięk od widowni, który w połowie był krzykiem radości, a w połowie głośnym "awwww".

- Nawet sobie nie wyobrażacie - powiedział do mikrofonu tak cicho, że ledwo słyszalnie, patrząc w oczy swojemu chłopakowi.

- Okej! Koniec, kochasie - między nimi przeszedł Niall krokiem jak na wybiegu i odepchnął ich od siebie. Po arenie przeszedł śmiech.

- Jak widać, nasze koncerty raczej się nie zmienią - mruknął do mikrofonu z żółtym paskiem Zayn, ale jak zwykle zdradzał go szeroki uśmiech, który wpłynął na jego twarz.

Po długich powitaniach i tłumaczeniach obecnej sytuacji nadszedł czas na pierwszą piosenkę, jaką było "What makes you beautiful". Wspólnie ustalili, że piosenki będą w miarę chronologicznie, żeby pokazać ich wspólną historię. Dodatkowo powybierali te utwory, które miały dla nich większe znaczenie, by zrobić ten pierwszy prawdziwy koncert wyjątkowym.

Kilka pierwszych piosenek przeminęło z łzami i śpiewem publiczności. Chyba nawet na ostatnim ich koncercie w 2015 roku nie byli tak głośno, ale to tylko oznaczało, że po tylu latach wciąż dbali o ich rodzinę tak samo mocno, a może nawet bardziej. Może bali się stracić ich w taki sam sposób jak poprzednio, a może po prostu z całych sił starali się zaprzeczyć okropnym zarzutom Modestu. Chcieli ochronić swoją rodzinę, nawet jeśli tej rodziny nie łączą więzy krwi.

Wiele słów i nut wybrzmiało, zanim nadszedł kolej tej jednej niecierpliwie wyczekiwanej przez Louisa piosenki. Specjalnie wrzucił ją na listę, mimo że na początku miało jej tam nie być. Miał co do tego utworu bardzo ścisłe plany, dlatego walczył jak lew, by wcisnąć chociażby na siłę go do repertuaru. I może wszyscy patrzyli na niego jak na wariata, bo ani melodia, ani słowa nie były dla nikogo szczególnie wyjątkowe. Jednak nie mógł się poddać, bo chciał, żeby było idealnie.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz