Nie będę płakać

397 29 20
                                    

- Przepraszam

- Za co? - spytał Harry drżącym głosem.

- Za wszystko Hazz. Wiem, że to przeżywałeś, a ja po prostu urwałem kontakt. Nie powinienem tego robić - szepnął Zayn, ale w słuchawce wcale nie brzmiało to jak szept. Bardziej jak ledwo zrozumiały chrzęst.

- Rozumiem. Chciałeś się odciąć. Nie mam ci tego za złe. Po prostu zabolało - westchnął ciężko Styles, przecierając oczy. Poczuł klepnięcie w plecy i odwrócił się, by zobaczyć uśmiechającego się pogodnie Nialla. Irlandczyk zawsze wiedział kiedy powinien wkroczyć do akcji. Znał swojego przyjaciela na wylot i wiedział co robić.

- Przepraszam - z głośniczka wydobył się dźwięk pociągnięcia nosem. - Wiem, że nie mam prawa niczego od ciebie żądać, ale chciałbym o coś poprosić.

- Słucham - Harry starał się nie okazywać emocji. Jednak zawsze miał z tym problem. Nie umiał kłamać prosto w oczy (ani uszy), więc jego głos ukazywał strach i wahanie.

- Moglibyśmy się spotkać? Moglibyśmy całym zespołem jeśli chłopacy by się zgodzili.

Brunet nie wiedział co odpowiedzieć. Gapił się z przerażeniem na twarze przyjaciół obok, czekając na podpowiedź. Jednak jej nie otrzymał.

- Harry? - wybrzmiało w pomieszczeniu skrzeczące zapytanie ze słuchawki w akompaniamencie otaczającej ciszy.

Nikt nie wiedział co zrobić. Niall uśmiechał się blado z niewielkim zakłopotaniem. Louis myślami był daleko stąd, bo patrzył pustym wzrokiem na jakiś punkt przed sobą. Liam natomiast wzruszył ramionami, pozostawiając decyzję Harry'emu.

- Dobrze. Za tydzień w moim domu w Londynie. Pogadam z chłopakami - powiedział po chwili.

- Dziękuję. W takim razie do zobaczenia - usłyszał jeszcze zanim połączenie się zakończyło.

Teraz wszyscy mężczyźni patrzyli na Stylesa z nieodgadnionymi wyrazami twarzy.

- Co ja zrobiłem? - szepnął do siebie Harry, po czym wstał i wyszedł z pokoju.

- No tego to ja się nie spodziewałem - wydukał Niall z wzrokiem wlepionym w miejsce gdzie przed chwilą siedział jego najlepszy przyjaciel.

- No co ty nie powiesz? - sarknął Liam. - Przynajmniej może się pogodzimy z Zaynem. Ale z drugiej strony, jeśli to się nie stanie, Harry znów się załamie.

Louis nie brał czynnego udziału w tej dyskusji. Mało powiedziane. Dla niego cała ta rozmowa nie istniała. Wszystko wkoło zniknęło, rozmazało się. Został sam na sam z sobą w środku kłótni między sercem a rozumem. I nie miał pojęcia czego tym razem posłuchać.

Rozum mówił, że powinien przemyśleć całą sprawę z Malikiem, omówić ją z chłopakami, a potem jeden z nich poszedłby sprawdzić co u Harry'ego.

Serce natomiast całkowicie pominęło sprawę z Zaynem. Skupiło swoją uwagę na Stylesie, który wyszedł z pokoju. Łzy lokowatego chłopaka wbiły się w nie jak tysiące maleńkich igiełek, które razem są powodem niesłychanego cierpienia. Niespotykany chłód zmroził krew w żyłach, jednocześnie rozgrzewając ją do granic. 

Niema kłótnia rozsadzała Louisowi umysł. Potrząsnął głową, by wyrzucić z siebie wątpliwość. Stanął jak wryty, gdy zauważył, że stoi na schodach. Położył stopę na kolejnym stopniu, starając się sobie przypomnieć jak właściwie się tam znalazł. Ale to przestało mieć jakiekolwiek zdarzenie, gdy usłyszał cichy szloch, dobiegający z pokoju Harry'ego.

Stopy same poniosły go w tamtym kierunku. Zapukał delikatnie w dębowe drzwi, a kiedy do jego uszu nie dotarł żaden odzew, nacisnął klamkę i pchnął drewnianą płytę.

Na początku zajrzał tylko i rozejrzał się po pomieszczeniu. Harry leżał na łóżku, skulony na boku, plecami do drzwi. I wtedy. I wtedy Louis wiedział co miał zrobić. To co powinien robić za każdym razem.

Bez słowa położył się na łóżku i objął mężczyznę ramieniem w pasie. Wtulił się w jego plecy i włożył nos w jego czekoladowe miękkie włosy. Pachniały tak jak zwykle - słodkimi jabłkami.

Przymknął powieki, by jeszcze bardziej rozkoszować się bliskością młodszego chłopaka. Mógłby tak spędzić dużo czasu. Ba! Mógłby tak spędzić wieczność! I chętnie by to zrobił, gdyby nie cichutki głosik.

- Lou? To ty? - delikatny zapłakany szept rozniósł się po wielkim pokoju, odbijając się echem od jasnych ścian.

- Tak, spokojnie - odszepnął Louis, chwytając w dłoń tą należącą do Harry'ego.

- Już jest dobrze. Nie będę więcej płakał - mruknął, a Tomlinson nabrał wrażenia, że w ramionach trzyma, nie dorosłego mężczyznę, lecz małego załamanego chłopca. Słodkiego chłopca.

- Możesz mi się wypłakać. Wiesz, że cię nie oceniam - zapewnił go.

- Dziękuję - Harry powoli przewrócił się na drugi bok twarzą do Louisa.

- Nie masz za co, Słoneczko - szepnął szatyn, kładąc dłoń na jego policzku.
Delikatnie starł kciukiem pozostałości łez na jego skórze.

Tomlinson wiedział, że powinien przestać, zatrzymać się. Ale nie potrafił. Utkwił swój wzrok w szmaragdowych tęczówkach. Były takie piękne. Pierwszy raz odkąd znów się spotkali, Harry nie spuszczał wzroku, ani nie unikał kontaktu. Patrzyli w swoje oczy, a świat wokół dla nich zniknął.

Żaden z nich nie wiedział co dalej. Gapili się na siebie, jakby mieli się już nigdy nie zobaczyć.

Nagle Harry opuścił wzrok i odchrząknął znacząco.

- Chyba powinniśmy już iść - powiedział, podnosząc się z łóżka.

Usiadł na jego brzegu, plecami do Louisa i głęboko westchnął. Przetarł twarz dłońmi, mając nadzieję, że nie wygląda jak straszydło.

- Jak wyglądam? - spytał Louisa, odwracając się w jego stronę.

- Jak zwykle - odparł prosto, a na zdziwione spojrzenie Stylesa dodał - Czyli pięknie.

- Nie widać, że płakałem? - podpytał zdziwiony. Był pewny, że miał podpuchnięte powieki, przekrwione oczy i rumiane poliki.

- Widać. Ale to nie zmienia faktu, że jesteś piękny - wytłumaczył spokojnie Louis, jakby tłumaczył mu to codziennie od lat.

Brunet przemilczał tę uwagę. Nie wiedział co miałby odpowiedzieć. Że dziękuje? Że to nieprawda? Czy naprawdę tak uważa? Wiedział, że po jego reakcji rozmowa zaczęłaby zmierzać w niebezpiecznym kierunku.

Wstał i obszedł łóżko, by podejść do drzwi. Niepewnie chwycił za klamkę, ale od dalszych ruchów powstrzymał go głos Louisa:

- Zaczekaj.

Odwrócił się szybko, ale nie puścił klamki.

Tomlinson też wstał. Ze spuszczoną głową powoli szedł w stronę Harry'ego.

Gdy dzieliło ich już mniej więcej pół metra, rzucił się na bruneta, miażdżąc ich usta w pocałunku. Zarzucił młodszemu ręce na szyję i przyciągnął go bliżej siebie. Czuł się tak dobrze. Dawno już się tak nie czuł. Jego usta były tak samo miękkie jak zapamiętał. I tak idealne jak zapamiętał.

Harry na początku stał jak kołek. Nie miał pojęcia co zrobić, bo dawno nikt go nie całował z zaskoczenia. A w szczególności nie Louis. Po chwili jednak oddał czynność z wielką pasją, która uwalniała się tylko przy niskim szatynie. I być może zatracił się w tym pocałunku. Być może zrozumiał, że tego mu brakowało przez ostatnie lata. I być może chciał to robić do końca życia.

Ale nie mógł.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz