Tata kocha 'ally?

430 26 48
                                    

- C-co? - szepnął Harry. Łzy spływały po jego rumianych policzkach, a w gardle miał wielką gulę, która nie pozwalała mu prawidłowo oddychać.

- To co słyszałeś - rzucił Louis. Sądził, że jeśli powie cokolwiek więcej, rozleci się na tysiące zapłakanych kawałeczków, a Harry musiałby go zbierać z podłogi.

- T-ty mnie kochasz?

- Tak, kocham.

- J-ja, ja, ja też cię kocham - wydukał Styles, spuszczając nisko głowę, przez co łzy zaczęły skapywać bezpośrednio na podłogę.

Tomlinson powoli do niego podszedł. W jedną dłoń wziął tą Harry'ego, a drugą położył na jego policzku. Zataczał kciukiem kółka, zbierając opuszką słoną ciecz. Nienawidził, gdy jego Słoneczko płakało. Z resztą kto by to lubił? Delikatnie podniósł głowę Harry'ego, by spojrzeć mu prosto w oczy. Łzy podkreślały ich szmaragdową barwę, sprawiając, że Louis chciał się w nich zatapiać codziennie, każdego dnia, do końca życia.

- Nie płacz, kochanie - szepnął szatyn do ucha młodszego, po przyciągnięciu go do siebie. Trzymał w ramionach swoje szczęście mocno, bojąc się, że to wszystko okaże się jedynie przepięknym snem.

- Przepraszam - Harry nie wiedział co miał powiedzieć czy zrobić.

Bał się. Nawet bardzo. Próbował zapomnieć przez pięć lat nie bez powodu. Zrywając, oboje wiedzieli, że to najlepsze rozwiązanie. A teraz co? Mieli wrócić do siebie i tego wszystkiego przed czym uciekali? Oczywiście, że tego chciał. Wiedział, że kochał Louisa całym sercem, mimo że nie przyznawał się do tego i próbował to wyprzeć za każdym razem, gdy coś czuł. Ale czuł. I w tym momencie nie wiedział czy powinien to czuć.

Wtulił się w ciało starszego mężczyzny, w końcu czując się jak w domu. Jak to było? I'll make this feel like home? Czy jakoś tak.

- Loulou? - szepnął w kark szatyna, gdy już uspokoił lecące z jego oczu łzy.

- Tak, słońce? - odszepnął miękko Louis, głaszcząc delikatnie plecy Loczka.

- Co my z tym zrobimy?

- Nie wiem, kochanie. Coś się wymyśli - pocałował policzek Harry'ego, by przestał się martwić.

Wiedział, że nazwał chłopaka słodkim przezwiskiem któryś raz z rzędu, ale nie mógł nic na to poradzić. To był jego odruch i nie potrafił nad nim zapanować. Kiedy w końcu mógł tak nazywać bruneta, nie zamierzał się dłużej powstrzymywać. Nawet kiedy byli młodsi tak to wyglądało. Nie raz Louis nazywał Harry'ego Słońcem czy Kochaniem na scenie przed masą ludzi. Styles na szczęście to lubił.

- Mieliśmy żyć długo i szczęśliwie - zaśmiał się cichutko Harry w szyję niższego.

- I jeszcze będziemy żyć długo i szczęśliwie - odrzekł pewnie szatyn.

- O cholera - usłyszeli za sobą, przez co od razu się odwrócili. Tym razem jednak nie odsunęli się od siebie, tylko trwali w uścisku, patrząc na zaspanego Liama. - Najpierw chciałem was zabić, ale teraz mam ochotę skakać ze szczęścia.

Payne stał w progu, trzymając Freddiego za rękę. Brunet miał na sobie czarne spodenki do kolan i biały podkoszulek. Jego włosy były rozczochrane, a usta szeroko otwarte w wyrazie zaskoczenia.

Freddie natomiast stał z niezbyt-określonym wyrazem twarzy. Najpierw wyrażał on zdezorientowanie, później szeroki uśmiech, a potem grymas zdziwienia.

- Tata kocha 'ally? - spytał prosto z mostu chłopiec. Jego wzrok przenosił się z Harry'ego na Louisa i z powrotem.

Styles odsunął się od szatyna, nie chcąc, by musiał cokolwiek mówić synowi. To nie byłoby fair wobec małego blondyna, który czekał na odpowiedź. Loczek oczekiwał każdej odpowiedzi. A w szczególności takiej jednej mówiącej "między mną i Harrym nic nie ma, nie musisz się martwić". Na pewno nie spodziewał się potwierdzenia.

- Tak, tata kocha Harry'ego. A Harry kocha tatę - odpowiedział spokojnie Tomlinson bez żadnego zawahania, uśmiechając się przyjaźnie.

Freddie przyjrzał się chwilę swojemu ojcu, jakby chciał sprawdzić czy ten go nie okłamuje. Gdy już to zweryfikował, przeniósł zaciekawione spojrzenie na Stylesa, który momentalnie spłonął rumieńcem. Malec puścił się dłoni Liama, by podejść do bruneta. Stanął przed nim, wciąż przeszywając go wzrokiem.

- 'ally kocha tatę? - spytał tym razem Loczka.

- Tak - odrzekł drżącym głosem Harry. Bał się reakcji chłopca, bo nie chciał włazić z butami w jego życie. Kochał Louisa, ale nie zamierzał robić niczego wbrew Freddiemu. Gdyby on powiedział "nie", musiałby to jakoś przeboleć.

Chłopczyk jednak uśmiechnął się szeroko i wyciągnął dłonie w górę. Brunet niepewnie wziął go na ręce. Po chwili blondynek przytulił się do większego ciała wciąż z szerokim uśmiechem na ustach.

- Tata kocha 'ally, ja kocham 'ally - szepnął i mocniej wtulił się w klatkę piersiową mężczyzny.

- Szybko poszło - powiedział Liam, stojący ciągle w progu.

- Nadal nie wiemy co zrobić Lou - zaczął Styles, trzymając na rękach małego Tomlinsona.

- Najlepiej od razu weźcie ślub - za Paynem na schodach, niewiadomo skąd, pojawili się Niall i Zayn. A to jakże pomocne zdanie powiedział nie kto inny jak właśnie Horan.

- Dziękujemy, Niall - odezwał się sarkastycznie Louis, jednocześnie przewracając oczami jak to miał w zwyczaju reagować na głupie uwagi Horana.

- Ale ja tak na serio. Teoretycznie jesteście zaręczeni, kochacie się odkąd pamiętam i nie ma nawet najmniejszej szansy, że to się skończy, więc to tylko kwestia czasu - Niall brzmiał na bardzo pewnego siebie. Dla niego zawsze wszystko było proste jak drut i jasne jak słońce. W końcu to Niall.

- Gdyby to było takie proste Nini - westchnął ciężko Styles, za co otrzymał zdezorientowane spojrzenie Freddiego, który na chwilę oderwał się od jego ciała.

- Ależ to jest proste! Tylko wy tego nie rozumiecie idioci! - wrzasnął głośno Horan.

- Ej ej ej ej, ty mi tu mojego aniołka od idiotów nie wyzywaj, idioto - wzburzył się starszy Tomlinson od razu po wybuchu przyjaciela.

- Może zjedzmy śniadanie idioci - powiedział Zayn twardo, ale po chwili się zreflektował. - Nie ty Harry, ty nie jesteś idiotą.

- Ugh, ludzie. Pokłócicie się później. Teraz sio do kuchni - wtrącił Liam, zanim ta rozmowa zaszła za daleko.

- My już co prawda jedliśmy - napomknął Harry, patrząc na chłopca w swoich ramionach. - Ale mogę coś ugotować.

- Świetnie. Ja chcę jajka smażone z boczkiem - wrzasnął Niall, będąc już w połowie drogi do kuchni.

Wszyscy skierowali się do tamtego pomieszczenia, by zjeść śniadanie i ochłonąć trochę po intensywnym poranku. Harry na życzenie Horana zrobił jajecznicę, która według Irlandczyka była najlepszą na świecie. Chwilowo mogli zapomnieć o kilku sprawach, które będą musieli poruszyć po posiłku.

💚💙

Aut.

Hi,

Wstawiłam rozdział. Istny cud.

Czy to opowiadanie nie jest nudne i bezsensowne? W końcu wszystko idzie tak po prostu bez żadnych komplikacji.

Chociaż... Heh. Cofam to o komplikacjach.

Nie robię dużo polsatów, nie? Ostatnio dostałam opr od takiej jednej osóbki, która stwierdziła, że nie mogę kończyć w takim momencie (chodziło o poprzedni rozdział).

Tak bardzo, ale to bardzo chciałabym teraz pisać po angielsku i napisać "thank you, Niall" zamiast "dziękujemy Niall", bo nawet słyszę w głowie głos Louisa gdy to mówi w 1D Day.

Stare dobre czasy...

"I love ducks" - Niall James Horan

Co tam u Was?

Miłego wieczoru

All the love, K

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz