Kochana siostrzyczka

499 31 38
                                    

Harry obudził się całkiem wyspany. Co prawda jego loki sterczały na wszystkie strony, jakby właśnie przeżyły huragan, ale chłopak postanowił na razie się tym nie przejmować. Wziął banana z koszyka z owocami na stole i wyszedł z pokoju. Było dziwnie cicho, więc chyba wszyscy ciągle spali albo zajmowali się sprawami niewymagającymi ruszania się z miejsca. Harry skierował się w stronę sceny. Szedł nucąc "Something great" co chwilę przegryzając bananem. Gdy już go zjadł z jego ust zaczęły się wydobywać pełnowartościowe słowa.
Wkroczył na scenę, śpiewając refren:

I want you here with me
Like how I pictured it
So I don't have to keep imagining

Come on, jump out at me
Come on, bring everything
Is it too much to ask for something great?

The script was written and I could not change a...

Przerwał, gdy na widowni odezwał się głos:

- O ile dobrze słyszę wciąż śpiewasz One direction. Mimo tylu lat, ciągle brzmisz w tej piosence tak samo, braciszku.

Harry rozejrzał się po arenie i na jednym z krzeseł dostrzegł uśmiechniętą twarzyczkę swojej siostry. Jak poparzony zeskoczył ze sceny i z impetem rzucił się w ramiona Gemmy. Przytulił się do niej mocno i z czułością pocałował w czubek głowy. Mimo, że Gemma była starsza, to była znacznie niższa od swojego brata. Oddała przytulasa i po chwili ze śmiechem odsunęła Harry'ego od siebie:

- Wiesz, nie musisz od razu próbować się zabić, jak mnie widzisz - sprawnie nawiązała do zeskoku ze sceny, która jest dobre dwa metry nad ziemią.

- Oj czepiasz się Gems. Dobrze cię widzieć siostrzyczko. Myślałem, że wpadniesz później.

- Chciałam zrobić ci niespodziankę.

- No to ci się udało - nagle Harry rozejrzał się po sali. - Jesteś sama? Gem, nie po to dałem ci trzy bilety, żebyś przyjechała sama.

- Czy ja mówię, że jestem sama? Moje koncertowe towarzystwo czeka w hotelu. Po prostu chciałam cię zobaczyć bez nich.

- O, to dobrze. Kogo zabrałaś?

- To tajemnica. Dowiesz się po koncercie.

- Ok, ok. Gdzie się zatrzymaliście?

- Nie ważne! - wypaliła. - Ymmmmm... Nie zamartwiaj się tym. Lepiej się dobrze przygotuj, żeby się jutro nie zbłaźnić.

- O to się nie martw kochana. Zadbam o to.

- Słuchaj. Teraz dam ci żyć i zajmę się swoimi sprawami, ale po koncercie nie odczepisz mnie od siebie, choćbyś nie wiem jak bardzo chciał.

- Jestem za. Trzymaj się Gems. Uważaj na siebie.

Kiedy kobieta odeszła kilka kroków powiedział jeszcze:

- Kocham cię Gemma.

- Ja ciebie też, Haz - odpowiedziała. - I zrób coś z włosami. Wyglądasz jakby ci tornado przez łeb przeszło - dodała i wyszła z budynku. Chłopak uśmiechnął się do siebie, ale po chwili jego uśmiech zbladł.

Whole Again | l.s. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz