Jack:
To takie dziwne uczucie, kiedy razem wychodzimy do pracy i z pracy. Jesteśmy razem bez przerwy i to podobno niezdrowe, ale my jesteśmy jeszcze na tym etapie, że zupełnie nam to nie przeszkadza. Nawet mimo to, że to już grubo ponad rok. Eric kłóci się ze mną, że mamy pójść do restauracji, zamiast znów męczyć się z robieniem obiadu. Ciągnę go za rękę w stronę domu, ale jest nieugięty.
- I tak wydałeś fortunę na te wakacje. - Stękam z pretensją. Mierzwi mi ręką włosy i parska śmiechem.
- Jesteś przewrażliwiony, słońce. - Całuje mnie w policzek. Znowu na ulicy, przy wszystkich. Teraz, gdy wspomnienia wróciły przez proces w sądzie, jeszcze bardziej się pilnuję. Przeraża mnie bycie sobą i publiczne okazywanie uczuć, doskonale wiem że nie powinno tak być, bo tym sposobem wracam do punktu wyjścia - do bycia zalęknionym i zgnębionym.
- Znowu rozmyślasz. Co się dzieje? - Odzywa się Eric, a ja tylko potrząsam głową i bawię się obrączką na palcu.
- A ja mam wobec ciebie bardzo konkretne plany... Teraz, zabieram cię na obiad, a resztę dnia będziemy się wylegiwać i ewentualnie macać, ale nie ma mowy o sprzątaniu, gotowaniu czy bieganiu po domu... - Oznajmia, a ja się śmieję. On zawsze potrafi poprawić mi humor i dać tę głupią wiarę w to, że wszystko będzie dobrze. Splatam swoje palce z tymi jego, ma chłodną skórę. Idziemy powoli, w równym tempie. A Eric cały czas gada, żeby oderwać mnie od myśli.
Patrick:
Odpisuję na wiadomość Bei i chowam telefon do kieszeni. Pukam do drzwi mieszkania Deana. Otwiera mi dopiero po chwili i wygląda na śmiertelnie zmęczonego.
- Mogę przyjść jutro, albo coś...
- Nie, zostań. Sam cię zaprosiłem. - Uśmiecha się słabo. Naprawdę nie wiem czy chcę mu zawracać dzisiaj głowę. Wchodzę nieśmiało do środka i zamykam drzwi.
- Co słychać u piesków? - Odwieszam kurtkę i odwracam się do niego przodem.
- A ja się nie liczę? - Krzyżuje ramiona, więc przybliżam się i całuję go na powitanie.
- Przemyślałeś moją propozycję? - Pyta. Podaję mu kupione wcześniej wino, choć wygląda tak źle, że nie wiem czy to był najlepszy pomysł.
- Powinieneś iść spać, Dean. Nie chcę cię obciążać. - Głaszczę go po plecach.
- Miałem dzisiaj dużo pracy, ale naprawdę bywało gorzej. Nie martw się o mnie. Więc...?
- Co?
- Zamieszkasz ze mną? - Pyta i siada na kanapie. Ma na sobie szare, dresowe spodnie, za szeroki żółty sweter i wszystkie włosy sterczą mu w nieładzie. Wygląda przepięknie. Siadam obok niego, bo nie będę mu przecież łazić po mieszkaniu.
- Jeszcze nie myślałem... Ale dam ci znać, na pewno. - Głaszczę go po włosach. Zamyka oczy i ociera się o moją dłoń, jak kot.
- Jadłeś coś? - Pytam. Nie odpowiada. Wtula się zamiast tego we mnie.
- Tęskniłem za tobą. Zostaniesz chociaż na noc? - Pyta z tak wielką nadzieją, że nie potrafię mu odmówić. Dzisiaj chyba nici z picia, a tym bardziej z seksu, ale i tak jest miło. Jest jednym z tych niewielu ludzi, z którymi wszędzie mi dobrze.
Victor:
Mam paranoję, bo straciłem telefon. Coś w tym jest że niektórzy nie umieją bez niego żyć, bo ja nie potrafię. Przez laptopa publikuję ogłoszenie na portalu społecznościowym i liczę na cud i ludzką uczciwość. Nadal chcę wierzyć, że nie padłem ofiarą kradzieży i ktoś go po prostu znalazł i teraz mnie szuka. Inaczej się wykończę. Piszczy powiadomienie, a ja podnoszę się do siadu.
CZYTASZ
PS Nie oglądaj się
General FictionBohaterowie, których losy niespodziewanie zaczęły się krzyżować, nie otrzymują już listów. Udało im się już dawno o nich zapomnieć i zacząć zupełnie nowe życie... Z czystą kartą. Ale czy przeszłość kiedykolwiek odejdzie w ciszy? Czy można się zupeł...